Kiedy klamka ustąpiła, Alex uśmiechnął się pod nosem z zadowolenia. Jednak jego radość nie trwała długo, bowiem drzwi były czymś zablokowane od wewnątrz, w taki sposób, że nie można było ich otworzyć. -Scheisse!- przeklął krótko, gdy drzwi nie ustąpiły. Nie tracąc werwy Alex zabrał się za wyrywanie desek z okna. Nie widział zbyt wiele, z powodu mroku panującego w środku, jednak, gdy wyrywał ostatnią deskę, stało się coś, czego się nie spodziewał. Czarnoskóry przemówił, a na dodatek prosto do Eckerta. To było coś nowego, w świecie, w którym wychował się Eckert podziały rasowe były podziałami nie do pokonania. Rzadko spotykały go podobne sytuacje, tak więc w pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć. Jednak po chwili odzyskał werwę: -Czarno to widzę…- syknął Alex. –Ty chyba mnie verstehst nicht! – Alex powoli zbliżył się do Jonathanna. – Ty do mnie nie mów, ty mnie unikaj! Inaczej ja ciebie zabije!- ostatnie zdanie Eckert wypowiedział szeptem, żeby tylko Jonathan mógł go dosłyszeć. A żeby jego słowa nie brzmiały jak żart, Alex uchylił kurtkę w taki sposób, aby Maddox mógł dojrzeć wetknięty między pas pistolet. |