"Idiotyczne questy i próby! Po co nam one?! No właśnie po co chcesz mnie sprawdzać? Do tego te próby są idiotyczne."
Szamil stał po kolana w brudnej wodzie, co bezwątpienia zdziwiło Barbaka nie krzywił się. Jeszcze nie dawno krzywiłby się na zapach bagien, teraz nie zwracał na to uwagi. Wysłuchał pająka i spojrzał na Uzjela.
"Co kombinujesz mroczny rycerzu? Chcesz to walcz, w końcu nie Ty jesteś twórcą." -Dobra musimy wytypować czwórkę. Barbak i Uzjel muszą pójść, są najlepiej opancerzeni dzięki czemu węże nie wyczują drżenia ciała. Pójdę jeszcze ja. Dam sobie rade jakby jeden z nich chciał się ze mną za mocno pomiziać. Nie wiem kto chce iść na czwartek, Wasz wybór.
Elf poprawił kurtkę i głęboko odetchnął. Postarał się uspokoić, w końcu i tak i tak przeżyje. Da rade! Co mu mogą zrobić? Najwyżej połamać każdą kosteczkę, wydusić z niego wnętrzności, zamienić jego ciało w miazgę... Dość! -Barbaku lepiej módl się do Światła bo jak się nam nie uda nie będzie za ciekawie.
Elf podszedł spokojnym krokiem do węży. Stanął spokojnie, dumny, wyprostowany, z kamienną spokojną twarzą. Słaby wiatr poruszał lekko jego białymi włosami. Zastygły wyraz twarzy był taki... mało elfi. Groźny, nie przypominał już tego elfa, który wydurniał się w karczmie, nie przypominał tego elfa, który dowcipkował z orkiem. Przypominał kogoś innego.
*** -Witaj! I wiedz, że tak długo, jak długo będzie zabawnie możesz liczyć na moją pomoc. Gdy stanie się poważni, Światło jedno wie co się wydarzy!
***
Elf na wspomnienie słów orka uśmiechnął się, nie był to wesoły uśmiech. Z jego ust wydobył się cichy szept. -Światło nie wie co się wydarzy...
Mimo, że elf stał w całkowitym bezruchu sprawiał wrażenie gotowego do walki. Niczym kobra, która na chwilę zastyga by szybko zaatakować. -Come on.
Następny cichy szept, tak dziwnie pasujący do Szamila.
Samael wpatrzył się w oczy węża.
"Zrobię to, przejdę przez to dla Ciebie. Tej jednej chwili w której staniemy na przeciwko siebie. Dla tej jednej chwili w której się wszystko wyjaśni. Tylko ja i Ty. Tylko o tym marze."
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |