Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2009, 21:59   #65
TwoHandedSword
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
Dwie, niewielkie iskierki, które pojawiły się w oczach Krisa po niezauważalnym z zewnątrz rozchyleniu powiek, nie wróżyły niczego dobrego. Niewinne punkciki z zatrważającą prędkością zaczęły bezduszną ekspansję na polu widzenia chłopaka. Niewinnych rozmiarów światełka, których nijak nie mógł się pozbyć, po chwili przybrały rozmiary okrągłych, złotych monet, takich, które śniły mu się wraz z gigantycznymi, mięsożernymi rybami i goblinami wykrzykującymi pod jego adresem niewyszukane obelgi. Dobry czy zły, sen się skończył. Nieodpartym na to dowodem był przerażający blask, niczym nie przypominający wesołego migotania kupieckich pieniędzy. Kris, nie mogąc już dłużej wytrzymać tej parodii złotych monet, którą miał przed swoimi oczami, zacisnął powieki. Poczuł ulgę, bo światło zniknęło. Jednak już po chwili w głowie chłopaka rozgościł się tępy ból, bezlitosny jak skrytobójca o północy. Nie oszczędzał ani czoła, ani oczodołów, ani potylicy. Powoli Kris zaczął się zastanawiać, czy intruz aby nie zadomowił się w jego czaszce jeszcze przed pojawieniem się złośliwych światełek, bo wydał się jakiś znajomy. W każdym razie i on, i wredne iskierki niechybnie byli w zmowie. Krisa nawiedziła myśl o kolejnych spiskowcach, którzy mogliby czaić się gdzieś blisko. Z przerażenia aż mrugnął. Nie było to najszczęśliwsze posunięcie, gdyż po otwarciu oczu okazało się, że każdy promień słońca docierający do pomieszczenia, w którym chłopak się znajdował, był w pewien sposób spokrewniony z sadystycznymi światełkami, a atakując wspólnie, miały one dużo większe szanse, niż dwie malutkie monety, wykrzywione w szyderczy sposób.

Światło potęgowało ból głowy, a Kris nagle stwierdził, że potwornie chce mu się pić. Czuł, jakby ktoś wsypywał mu piasek do gardła, a każde przełknięcie śliny sprawiało niemałe trudności.

- Co się stać... Jak my znaleźć się tutaj? Co z jaszczurami?

Takie słowa runęły z niesamowitym impetem na Krisa, a ten, nie widząc innego sposobu do obrony, mrugnął ponownie. Bezduszne sylaby dbijały się głośnym echem gdzieś w przestrzeni jeszcze przez chwilę, nie dając o sobie tak łatwo zapomnieć. Kris wreszcie obudził się całkowicie i rozpoznał sytuację, w której się znalazł. Trudno powiedzieć, że była to dla niego codzienność, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że w tej kwestii nie miał żadnego doświadczenia.

Kac-morderca nie ma serca.

Nie użalając się nad sobą, ani nie złorzecząc Ratkinowi za wczorajszy poczęstunek - w kocu darmowy alkohol, to darmowy alkohol - Kris zajął się realizowaniem genialnego w swej prostocie planu, który opracował jeszcze zanim trafił do łóżka. Przyłożył palec do ust, nakazując w ten sposób Grokowi, aby zachował ciszę. Przybrał taki wyraz twarzy, jakby czegoś nasłuchiwał i zaczął się nerwowo rozglądać, poruszając jednak tylko oczami. Spojrzał na goblina z dziwną, nieodgadnioną miną. Wyglądał jakby czuł ulgę, trochę też niepokój. Wziął głęboki oddech, usiadł na łóżku i ponownie utkwił spojrzenie w zielonoskórym.

- Nie wiem co pamiętasz jako ostatnie, ale mam nadzieję, że dam ci radę wszystko szybko wytłumaczyć, bo mamy niewiele czasu - przemówił po chwili ściszonym głosem. - Jak nietrudno się domyślić, nasz plan nie wypalił. Wczoraj w Porcie jaszczury nie chciały wierzyć w ani jedno moje słowo i groziły mi, żebym powiedział prawdę. Tortury skończyły się zanim się zaczęły, czego nie można powiedzieć o twoim przypadku... - Krzywiąc się przesadnie, Kris pomasował kolano, którym zeszłego dnia uderzył o podłogę, kiedy wlókł do gospody Groka. - No ale na żale będzie czas później, teraz musimy działać! Te pieprzone gady chcą, żebym wyciągnął od ciebie jakieś informacje. Tylko że ja nie mam pojęcia, o co im może chodzić! Jeden z nich, wielki jak jasna cholera, wyrzucił nas wieczorem z Portu. Razem z nami wyszło dwóch innych jaszczuroludzi, na szczęście już normalnych rozmiarów. Byli w długich płaszczach z kapturami, nie odzywali się słowem, a kiedy zapytałem, czemu ciągle stoją przy nas, jeden z nich błysnął mi sztyletem przed oczami. Bez słów kazali nam ruszać z miejsca. Nie wiedziałem co robić, gdzie się udać po pomoc... Dlatego zawlokłem cię do "Szczurzej Nory". Odkąd nas wyrzucili przed Wrota Celne, byłeś nieprzytomny, nie mogłem się z tobą dogadać... Te jaszczury nie odstępowały nas na krok. Kiedy byliśmy już prawie przed drzwiami, te dwa gady w kapturach podbiegły do nas, a jeden z nich powiedział, że mam szczęście, żebym rano przyszedł z powrotem do Portu, i że ciągle będą mieli na nas oko. Albo dostaną czego chcą, albo obaj wylądujemy w jeziorze, w którym nikt nie umie pływać, dokładnie tak powiedział. I kazał mi przyjść samemu, bo, jak się wyraził, nie ścierpią kolejnego plugawego goblina w swojej dzielnicy. Nie wiem czemu tak was nienawidzą, ale na twoim miejscu bym się tam nie pokazywał. Ci dwaj najwidoczniej bali się Ratkina, z resztą nie dziwię się im, ten gość naprawdę potrafi przestraszyć. Do tego wczoraj była z nim jakaś planokrwista kobieta, którą nazywał Różą. Właśnie ona opatrzyła twoje rany, więc myślę, że przyjście tutaj było dobrym pomysłem. Inaczej te gady pewnie łaziłyby za nami całą noc, a potem zawlokły z powrotem do Portu. Cholera... ci dwaj na pewno czają się gdzieś w okolicy i tylko czekają, aż wyjdziemy z karczmy. I jak my mamy się gdziekolwiek ruszyć? Co robić, co robić na wszystkie Dziewięć Piekieł? - Kris przez chwilę nerwowo pocierał dłońmi o potylicę, a potem położył je na biodra i zamilkł na chwilę, kręcąc głową.
- Muszę coś dla nich mieć. Coś naprawdę mocnego. Musisz coś wymyślić, nie mamy innego wyjścia. Oni muszą dostać coś, co będzie zgodne z prawdą. No dalej, co mam im powiedzieć?

Kris sprawiał wrażenie totalnie zdeterminowanego. Jakikolwiek sprzeciw wydawał się być bezcelowy, on po prostu czekał na informacje. Patrząc na twarz chłopaka można było wywnioskować tylko jedno: robił to co musiał, bez względu na to, jak bardzo się bał. I w zasadzie tylko to by się zgadzało.
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"
TwoHandedSword jest offline