[sesja] W:GW - Z deszczu pod rynnę W świetle zachodzącego słońca lekki wiatr poderwał suche liście z uliczki przed gospodą. Kilka z nich opadło na kamienne schodki, pozostałe uniosły się nad niewielkie kamieniczki Nesterii. Z budynku dał się poczuć zapach smażonego mięsiwa. Czuły nos rozpoznałby jeszcze domieszkę ziół i warzyw - znać bogata gospoda. W końcu to Nesteria! Mieścina na szlaku Hogge - Ban Ard...
Stukot kół na kilku kamieniach uliczki - to krasnolud (Draco) - znać po niskiej posturze...
Wewnątrz gospody gwarno, prawie nie ma już gdzie czterech liter posadzić. Niskie sklepienie nie pozwala na zbytnie podskoki, wszakże to gospoda, a nie sala balowa. Długa ława pośrodku zajęta jest przez kilku mieszczan w lekko zabrudzonych wamsach. Gaworzą o swych codziennych sprawach - "jak to Mariolka rozbiła garnek Zenkowi na głowie...". Pomiędzy nich wcisnęło się dwóch gnomów zabawiających drobną brunetkę (Tarrę) swymi "zabawkami" z Mahakamu.
Przed roziskrzonym kominkiem, na wygodnym fotelu rozsiadł się jegomość bawiący się dziwnym wisiorkiem (Naguko), a obok niego starzec w kapeluszu w gwiazdki! Bezguście jak to mruknął wcześniej młodzieniec z miłym uśmiechem na twarzy (Chekelea) siedzący wraz z gońcem królewskim (Kaedwenu) przy oknie.
Prócz tych osobliwości, krząta się po całej sali karczmarz z białym fartuchem opinającym się na b. wydatnym brzuchu. Wraz z nim usługuje jego mała córka i dwoje nieco starszych synów. Jedzenie serwowane przez niego jest wprost wyborne, a gęste piwo koi spragnione gardła... |