Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2009, 11:16   #208
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Mutant jakby w przeczuciu swojego przyszłego losu zaczął rozpaczliwie i chaotycznie wymachiwać mackami nie dopuszczając do siebie zbliżającej się śmierci. Śmierć jednak pozostała nieustępliwa. Pokierowała ostrzem Cienia pomiędzy kończyny potwora prosto w ciemny oczodół wbijając je w mózg i ostatecznie przecinając jego linię życia. Cień wyszarpnął zakrwawione ostrze i ujrzał jak ciało stwora uderza bezwładnie o ziemię. Cieszył się, że zrzucono tutaj jedynie pojedynczego mutanta. Gdyby walczył z całą grupą nawet z pomocą Sualira wynik walki wyglądałby odwrotnie.

Wtedy ujrzał coś czego nie spodziewał się ujrzeć w ciągu nocy. Światło. I nie pochodziło od żadnego znanego ludziom źródła. To światło było znacznie silniejsze i jaśniejsze od słonecznego. Zalewało brudne uliczki i zaniedbane domy Aflonu jakby w jakimś rytuale oczyszczania.
-Też to czujesz? Jakby brzemię tego miasta spadło nagle w przepaść. – usłyszał wypowiedź elfa. Już chciał odpowiedzieć, że ująłby to zdecydowanie inaczej, ale nie zdążył tego uczynić. Białe światło oślepiło go i ogarnęło całe jego ciało. Został całkowicie ogłuszony, nawet nie było charakterystycznego szumu jaki zazwyczaj słyszy się po zatkaniu uszu. Jego nogi ledwo utrzymywały go w pozycji pionowej, a ręce zwisały bezwładnie. Był pewien, że rękojeść miecza zaraz wysunie się z umęczonej dłoni. Nie mógł oddychać, wszelkie procesy życiowe do tej pory swobodnie biegnące poprzez całe jego ciało ustały jakby zmęczone nadmiernym wysiłkiem. Mógłby określić to chorobą gdyby nie fakt, że najpoważniejszą na jaką chorował był katar. Dla niego było to jakby śmierć, ale tylko na kilka sekund. Zaraz po tym poczuł gwałtowny przypływ nowych sił, znów czuł powietrze, docierały do niego odgłosy otoczenia. Ostatnim co zostało mu przywrócone był wzrok.

Pierwszym obrazem jaki ujrzał po zniknięciu tajemniczego światła było miasto nie przypominające nawet w najmniejszym stopniu Aflonu. To miasto było znacznie czystsze i bogatsze co w porównaniu z brudnym i ponurym Aflonem robiło naprawdę spore wrażenie. Wraz z pierwszym obrazem nadeszły również pierwsze odgłosy. Odgłosy kłótni dwóch niekoniecznie trzeźwych osób dobiegające z domu obok. Kolejnym obrazem jaki ujrzał byli jego towarzysze, których przed chwilą nie było. Poza Sualirem stało tu jeszcze kilka nieznanych mu osób. Niektórych z nich jak na przykład wielkiego orka rozpoznał jako uczestników jego niedawnego snu. Wcześniej nawet nie widział ich na oczy, a jednak śnił o nich. Jeśli miał teraz uwierzyć w przeznaczenie to był chyba najlepszy moment z możliwych.

Spojrzał na trzymany w dłoni miecz i swoje ubranie, z których pod wpływem światła zniknęły ślady krwi. Spojrzał jeszcze raz na towarzyszy. Żaden z nich nie wydawał się być agresywny, wszyscy byli zaskoczeni tym nagłym błyskiem i chyba nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi. Schował, więc miecz i wykonał krok naprzód unikając mrocznego żartu w wykonaniu śmierci. Zaraz po wykonaniu kroku usłyszał trzask pękającego drewna za plecami. Odwrócił się i zobaczył stos kawałków drewna sporej wielkości, które dawniej były jeszcze nazywane fortepianem. Spojrzawszy w górę widział balkon z naderwaną barierką. Co ciekawe balkon przylegał do domu, z którego dobiegały pijackie kłótnie.
Zaklął uświadomiony jak mało brakowało do tego, by jego życie zakończyło się w tak głupi sposób. Trójka innych osobników nie miała aż tyle szczęścia. Ich ciała spoczęły pod sporym fortepianem nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do życia i śmierci. Cień w swoim życiu widział wiele rodzajów brutalnych oraz krwawych śmierci na polu bitwy i nie tylko. W porównaniu z nimi ta śmierć z powodu wyrzuconego przez balkon pianina wydała mu się nawet zabawna, ale nie uśmiechał się. Odwrócił głowę. Zawsze wyznawał filozofię „co się stanie to się nie odstanie. Po co patrzeć, więc w przeszłość?„ . Wtedy zobaczył jeszcze jedną osobę, która widziała te wszystkie wydarzenia i ich nagłe pojawienie się. Był nią tajemniczy Wysoki Elf. Tej tajemniczości nie ujmował fakt, że elf nie był istotą żywą. Był śladem cywilizacji pozostawionym po to, by rozpaść się lub zarosnąć winoroślą, gdy miasto przestanie istnieć. Spojrzał na swoich kompanów niedoli. Dość długo uważnie badał ich wzrokiem analizując ich wszystkie słabe i silne strony aż wreszcie rzekł:
- Pięknie, kurwa, pięknie.
Przemówił szeptem do Sualira:
- Trzymaj się blisko i nie spuszczaj ich z oczu. Z takimi lepiej jest się liczyć zawczasu.
Następnie, w odpowiedzi na propozycję orka, powiedział do pozostałych:
- Zaiste. Lepiej się stale przemieszczać niż zachowywać bierność. Wszelkie dysputy o sensie naszego obecnego życia radzę zachować na później jak już trochę się tu rozejrzymy i zapoznamy z tym miejscem. Skoro nasza ponura gromadka została przetransportowana w to właśnie miejsce to znaczy, że odpowiedź kryje się gdzieś w tej okolicy.
Jeszcze raz rzucił okiem na milczący i stale obserwujący ich pomnik Wysokiego Elfa. W tym momencie przyszło mu do głowy, że być może Najwyższy, którego miał odszukać z Sualirem, należy do tej właśnie rasy. A może nawet to on odnalazł ich pierwszy i sprowadził ich tutaj, by się z nimi spotkać?
Nie mówiąc nic więcej do nowych towarzyszy ruszył w wybraną drogę.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 15-02-2009 o 14:34.
wojto16 jest offline