Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2009, 11:31   #54
Extremal
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Komandor Konan w asyście żołnierzy prowadził więźniów do sali audiencyjnej Faraona Vlada. Kiedy mijali hieroglify namalowane na ścianach, te szeptały między sobą, śmiejąc się z bohaterów. Bartłomiej był pewien, że te Żydy kibicują ŁKSowi.
- Trele morele, ŁKS ku[chty] i c[ele]!
Hieroglifom zrzedły miny. A Bartłomiej przyjął berłem Konana pod żebro.
- TY SIĘ NIE ŚMIAĆ! TY IŚĆ!
- Konan, ty też Żydem jesteś?! - żachnął się Bartłomiej. I przyjął po raz kolejny, w drugie żebro, dla symetrii.
- Jak nie Żydem to frajerem na pewno - chomik kontynuował swoją wielką improwizację - Jak mogłeś nas zdradzić i pójść z du[cha] do tego ciecia?!
- TY SIĘ ZAMKNĄĆ! VLAD POTĘŻNE I MOCNE! A JEGO PIRAMIDA DUŻA!
Tak postawionej sprawie, Bartłomiej nie mógł już nic zarzucić.
W progu zawitała Konana Matka Teresa. Złożyła ognistego ślimaka na szyi Konana (Kotecek mało się nie porzygał od tej heteroseksualnej dewiacji)
Z radiowęzła leciały zaginione piosenki Queenów, które nigdy nie zostały opublikowane.
W ogóle było chu[raganowo].

W sali audiencyjnej był już Jezus z Klexem. Obaj spętani jak balerony na Oktoberfeście, przyglądali się spode łba Vladowi. Ten patrzył na nich z kpiącym uśmiechem i leniwie oblizywał uszy.
Komandor Konan wszedł dziarskim krokiem i rzucił swoich więźniów mordą na posadzkę.
- Filonek! - krzyknął Jezus.
- Jezusik - krzyknął Filonek.
- O kur[na] - krzyknął Bartłomiej.
- Morda! - ryknął Vlad i trzasnął berłem o posadzkę - Jam jest Vlad, Faraon. Przybyłem na wezwanie mojego brata, Wielkiego Elektronika, którego moc nie ma sobie równych we Wszechświecie, aby dopomóc w dziele podbicia Galaktyki. Ja sam zaś, jestem reinkarnacją słonecznego boga Ra...
- Co ty pierd[aczysz] za głodne kawałki - żachnął się Klex - Przecież ja cię ze swojej Akademii wywaliłem z drugiego roku, za wpisywanie sobie dodatkowych ocen w indeksie. Jakbyś baranie nie wiedział, że tylko jedna można mieć w indeksie...
- Jestem uosobieniem jego siły i potęgi, śmiertelniku! - wrzasnął Ra.
- W klasie na niego Piegus wołali - kontynuował Klex - Janek Piegus.
Tym razem dostał berłem po brodzie. Aż się Ambrożemu piegi z paszczy wysypały na podłogę.
- Twoja herezja zostanie należycie ukarana w swoim czasie... Spłoniesz na słonecznym ołtarzu prawdy i wiary...
- I co, myślisz, że się przestraszę i ci ten warunek zdejmę? - Klex uniósł dumnie głowę - Zapomnij! Poprawka dwudziestego trzeciego jest!
Vlad zamachnął się berłem, ale Klex nawet nie zamknął oczu i wygrał pojedynek wzrokowy. Reinkarnacja Ra pogroziła mu berłem.
- Z tobą się jeszcze policzę, kmiocie. Ale najpierw czas na was... - odwrócił się do Filonka. - Tereso, połącz mnie z Elektronikiem!
Spod sufitu zsunął się telebim marki Okił. Na jego ekranie pojawiła się kartoflasta morda owinięta w aluminium po czekoladzie.
- Bracie mój - zaczął Vlad - Przynoszę dobre wieści. Ziemia podbita. Klex pokonany. To będzie wielki dzień bracie!
- Pedałom nie przepuścimy - potwierdził Elektronik - Dobrześ uczynił Vladzie... Wunderwaffe jest już prawie naładowane, a dni wolnej galaktyki - policzone.
- Co mam zrobić z więźniami?
- Ubij ich, a niech ich elektrony zasilą ciemną materię kosmosu - poetycko zaj[echał] Elektronik, po czym jego morda zniknęła.
Vlad odwrócił się na pięcie.
- Komandorze Konanie! Przytrzymaj mi żółwia!
Konan chwycił Filonka za płetwy.
- Konan, nie pamiętasz? Tych wszystkich przygód, walk o wspólne idee?
Bartłomiej wyczaił moment i zaczął gwizdać "Satisfaction" Benassiego.
Konan drgnął. Nóżka mu drgnęła.
- KONAN NIE MÓC... ZAPANOWAĆ... NAD TYM...
Złapał Filonka silniej za płetwy.
W tym momencie piramidą wstrząsnęła seria pocisków.
- Tereso, co w nas przyj[echało]?!
- To pewnie gołębie.
Kolejny wstrząs był silniejszy. Słychać było silnik odrzutowy, kiedy ten wrył się w salę audiencyjną.
- Cholera! Polacy! - krzyknął Vlad.

Rzeczywiście eskadra polskich myśliwców "F-16 Jaszczomb", opartych na technologii "Drzwi od stodoły LCD", zanurkowała i przygotowała się do kolejnego ataku.
Na telebimie ukazała się morda Lecha Wałęsy siedzącego za kokpitem jednej z maszyn.
- Nie bójta siem! Idem po was! - krzyknął Lech i obraz zniknął.
Lech przez chwile kontemplował przyciski w kokpicie myśliwca.
- Kurde, wózkiem widłowym żem operował, to i Jaszczembia bendem.
Wykonał ostry zwrot i odpalił kolejną salwę rakiet.

- Konan, widzisz?! - Filonek dalej psuł głowę wielkoludowi - Nasi tu są! Przyszli po nas! Pamiętaj czego Cię nauczał szaman Tiesto! Pamiętaj o zagadce stali!
Filonek co prawda za cholerę nie wiedział co to jest zagadka stali, ale, jak to mawiał Bartłomiej, dobra bajera to połowa sukcesu.
- Wszystkie działa, ognia! Strącić mi te polskie świnie z widnokręgu! - zapluł się Vlad.
Telebim znowu ożył.
- Kto to słyszał, żeby takie żarty wyprawiać. Gdybym był w Polsce, wziąłbym pasa i sprał bym ci tyłek.
Telebim znowu zgasł, zanim Vlad wymyślił celną ripostę.
- Konan... Zagadka stali... Woła cię od środka... Wzywa... Ty nie jesteś komandorem pedałów... Jesteś Konan z Ibizy!
- Konan! Konan! - Bartłomiej z Koteckiem zaczęli skandować jego imię.
- AAAARGHH! - ryknął Konan, rozerwał swoje kimono i łańcuchy Filonka.
- KONAN CZUĆ TRENS! TY PIEGUS STAWAĆ DO WALKA! - wyciągnął palucha w stronę swego ex-możnowładcy.
- Najpierw ze mną się musisz zmierzyć - Matka Teresa zastąpiła mu drogę i wyje[chała] z pejcza po masce.
Konan upadł nietomny na ziemię.
Filonek tymczasem pouwalniał pozostałych.
W tym momencie po raz kolejny włączył się telebim.
- O take Polskę zawszem walczyłem.
Na poparcie jego teorii, piramidą znowu wstrząsnęło.
- Stawaj, bezbożniku - rzekł Jezus grobowym głosem i odgarnął fałdy tuniki, odsłaniając chude. nieogolone nóżki - A wy uciekajcie! Ja go zatrzymam!
Vlad zagryzł zęby.
- Więc gotuj się na śmierć! - to mówiąc, wyciągnął podręczny kejbord.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=pRDSH3hMlyo[/media]

Jezus podniósł rękę. Świat zamienił się w kolorowe bohomazy, a jego tunika w sutannę. Zewsząd przybiegły do niego naszprycowane narkotykami dzieci.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Su6LKfgxb50[/media]

Vlad i Matka Teresa upadli zemdleni na ziemię. Jezus przez chwilę walczył z ochotą dobicia gagatków, ale to nie po chrześcijańsku. Zamajtał w powietrzu znak krzyża i dał dyla w głąb korytarza.

Tymczasem w przestrzeni powietrznej wokół piramidy trwała zażarta bitwa.
- Panie prezydencie, nie możemy jej zniszczyć! Ma zbyt twarde cegły!
- Chyba z mosiądzu - dodała druga jednostka
- Musima zniszczyć niemiaszków! - warknął Wałęsa - Znajdźta mi sposób, a ja to zrobię!
Piloci przegrupowali się i raz jeszcze przelecieli nad szczytem piramidy boskiego Ra.
- Tam, pod spodem jest studzienka kanalizacyjna! Jakby ktoś w nią wleciał, to w szambie się zwiększy ciśnienie wewnętrzne i rozsadzi całą piramidę od środka.
- Odbyt piramidy!
- Dajta mi namiary - Lech zagryzł zęby.
- Ależ jest pan prezydentem, musi pan przeżyć bitwę!
- Nie chcem, ale muszem - rzekł Lech i zmarszczył brwi w morderczym szale.

Piramida się sypała. Hieroglify panikowały na ścianach. Co niektóre pakowały walizki i uciekały do kapsuł ratunkowych. Bohaterowie przemykali przez walące się korytarze. Zmierzali wprost do jednej z kapsuł ewakuacyjnych.
Już mieli dopaść do drzwi, gdy nagle runął na nich sufit.
Filonek zobaczył całe życie przed swymi oczyma.
Akwarium. Wodorosty. Księżną Almenino kupującą go w sklepie zoologicznym.
I kiedy już myślał, że zaraz znajdzie się po raz drugi w Valhalli, zobaczył że Konan przytrzymuje strop na swoich mocarnych ramionach.
- WY WCHODZIĆ! KONAN TRZYMAĆ!
- Konan! Nie zostawimy cię tutaj!
- TY NIE PIER[NICZYĆ]! TY IŚĆ! KONAN DAĆ SE RADA!
Filonek kiwnął głową. Bartłomiej zasalutował.
Bohaterowie weszli do środka. Kapsuła z cichym syknięciem, odłączyła się od piramidy i poszybowała w stronę planety Mango.

Matka Teresa pierwsza ocknęła się w szoku po "Chrześcijanach".
- Vlad, wstawaj - potrząsnęła ramię swojego mocodawcy.
Boski Ra łypnął na nią przekrwionym okiem. Wstał i przygarbił się.
- Panie, musimy uciekać! Wciąż jest jeszcze dla nas szansa! Uciekniemy i zemścimy się na nich!..
Vlad pokręcił smutno głową.
- Nie, Tereso. Ty uciekaj... Ja już nigdzie nie idę.
Matka Teresa pokręciła głową, po czym wybiegła w kierunku wyjścia ewakuacyjnego.
Vlad przesunął ręką po ścianie.
- Dziękuję, Muminku - powiedział w kierunku statku, po czym majestatycznym krokiem podszedł do tronu i po raz ostatni w nim zasiadł.

Lech widział już swoje Nemezis. Kratka ściekowa piramidy z każdą sekundą rosła w oczach.
- Drogi Lechu byłeś, jesteś i pozostaniesz legendą, wielkim bohaterem naszej wielkiej legendy: koniec kropka - powiedział do siebie i nacisnął przycisk dopalacza.
Piramida się wzdęła, nadęła i rozsypała tysiącem jasnych jak gwiazdy igieł...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline