Sabine Schwartzwissen Kurt objął Sabine mocnym, może nawet trochę za mocnym, uściskiem. Przez chwilę siedzieli tak w milczeniu… Kiedy się uspokoiła, odsunął się jakby zbity z tropu tym co zrobił. Potem Kurt wstał i patrząc gdzieś w przestrzeń powiedział: - Wiesz, że za wszystko trzeba kiedyś zapłacić… - było to na poły pytanie, a na poły stwierdzenie. – Mogę dowiedzieć się wiele o tym, co stało się w tamtym dniu, kiedy zginęli Twoi Rodzice… Tylko, czy Ty chcesz tą tajemnicę poznać? Ona dotyka Twojego wnętrza, Twojego jestestwa i Twoich najgorszych wspomnień, wspomnień, o których nie pamiętasz… Jeżeli zaczniesz badać tą tajemnicę może się okazać, że narazisz na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale i jego… Jeżeli nie będziesz badać tej tajemnicy – jego kotwica w tym świecie skruszeje i… nie wiem co się wtedy stanie. Mam za małą wiedzę – dodał jakby ciszej – Wasze jestestwa egzystują w symbiozie – każde z Was oddaje coś temu drugiemu. Ta symbioza z jakiegoś powodu się niszczy… On wie, dlaczego, ale nie wolno mu tego powiedzieć, Ty nie wiesz, choć możesz mówić…
- Nie wiem czy to, co mówię, ma dla Ciebie sens, ale… nie potrafię tego wyjaśnić… - Punia otarła się kilkakrotnie o nogi Kurta i zamiauczała domagając się uwagi… Kurt przykucnął i zaczął głaskac zwierzaka - Dziękuję, bardzo mi pomogłaś… - zdanie zawisło na chwilę w pomieszczeniu. – Myślę, że będę się powoli zbierał. Jestem trochę zmęczony. Sabine przyjrzała się jego twarzy oświetlanej przez ranne słońce – ślady po pobiciu prawie całkowicie zniknęły, a patrząc na twarz mężczyzny można było powiedzie, że wygląda na świeżo. |