Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2009, 21:31   #18
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Filip z pewnością nie czuł się zadowolony.

Po pierwsze - towarzystwo.

Nie chodziło wcale o to, że żaden z nich nie pochodził z tak zwanej 'odpowiedniej warstwy'. To było Filipowi całkowicie obojętne. W czasie swych wieloletnich przygotowywań do przyszłego, odległego co prawda ale zawsze, objęcia tronu przebywał w różnych kręgach - i tych najwyższych, i tych niższych nieco lub znacznie. Dobry władca powinien znać swych poddanych, nawet jeśli oni nie znają go osobiście...
Nie chodziło zatem o pochodzenie społeczne towarzyszy wędrówki, ale o ich zachowanie.

Szewc jakby zaniemówił. Już przedtem nie był zbyt rozmowny, ale teraz... Od ładnych pary chwil nie powiedział ani jednego słowa. Całkiem jakby zła wróżka odebrała mu głos. Albo dobra. Wszystko zależało od tego, czy miał zamiar mówić mądrze, czy też wprost przeciwnie. A Filip nie potrafił określić, która z tych opcji byłaby prawdziwa, bowiem 'pracownik manufaktury obuwniczej' nie zaprezentował jak na razie ani zalet, ani wad.

Wilk, miast śledzić drogę i wykryć ewentualne niebezpieczeństwo wolał oglądać się na wlokącego się za nimi Phila. Najwyraźniej zwierzakowi spodobał się 'ciekawy zapaszek', jaki unosił się wokół detektywa. A Filip nie potrafił zrozumieć, jak komuś o tak czułym powonieniu, jakie powinien mieć wilk, może się spodobać ów delikatny aromat palących się śmieci.

Sam detektyw również zachowywał się ciekawie. Wlókł się za nimi jakby w tej 'bajce', jak to Phil określił całą krainę, nie mógł znaleźć nikogo, kto potrzebował osoby parającej się taką profesją. Co było dziwne, bo - jak Filip dobrze widział - praktycznie każdy potrafił sobie znaleźć coś ciekawego do roboty. Najwyraźniej Phil nie należał do wybitnych specjalistów w swoim zawodzie, bo inaczej szybko znalazłby zajęcie i nie włóczyłby się po lasach bez względu na to, co w owym zawodzie należało robić. Chyba, że nie lubił pracować. Tacy też się zdarzali i włóczyli się po świecie jako żebracy, poszukiwacze przygód czy też błędni rycerze. Ci ostatni należeli najczęściej do najgłupszych, ale i zarazem najlepiej uzbrojonych przedstawicieli poszukiwaczy przygód.

A może - ciekawa myśl przemknęła Filipowi przez głowę - może ktoś zapłacił Philowi za to, by włóczył się właśnie za nim, Filipem. Może imię 'Phil' powstało jako skrót, nico zamaskowany, słowa 'filować'...
Bardzo prawdopodobne to nie było, ale kto wie...


Po drugie - mapa.

Guwerner Filipa (aż szkoda, że go tu nie ma) zawsze mawiał, że gdy ma się kłopoty, to należy je zapisać i ponumerować. Połowa od razu przestanie być ważna.
W tym jednak przypadku problem numer dwa wcale nie chciał zniknąć.
Filip z zasady nie używał map (które zwykle były niestaranne, niedokładne, nieaktualne; oraz stare), zaś ta, w którą się wpatrywał, była dziwnie nowa, dziwnie narysowana, a przede wszystkim zjawiła się w jego kieszeni nie wiadomo skąd.
I gdyby nie wpojona jeszcze w dzieciństwie zasada, że w lesie nie należy śmiecić, już dawno by ją wyrzucił.
Ale - ta myśl na moment rozjaśniła jego twarz - zawsze mógł ją wykorzystać do rozpalenia ogniska...


Trzecim problemem był posąg.

Stał w miejscu, w którym stać nie powinien, bowiem nie powinno tu stać nic. Nawet kamień milowy, a co dopiero posąg udający drogowskaz. Filip aż za dobrze pamiętał, że w tym miejscu nie było czegoś takiego. I nie da się ukryć, że takie dziwadło z pewnością by zapamiętał...
Piersiasta młódka z trzema rękami. Twórcę owego posągu należało na kilka dni wsadzić do lochu, by oprzytomniał. Albo i na dłużej, jeśli kilka dni by nie starczyło.
Filip słyszał kiedyś o posągu, który miał nawet więcej ramion, ale to chyba dotyczyło jakiejś bogini zza mórz, a nie pseudo-drogowskazu.

"To mi przypomina raczej bajkę >>Pójdziesz w prawo - wrócisz...<<" - pomyślał z ironią.

- Może to po prostu znak - spytał, ignorując odkryte szczeliny - że w tym miejscu powinniśmy się rozstać?
 
Kerm jest offline