Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2009, 23:00   #66
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja


Dzielnica Reprezentacyjna


Babsztyl okazał się ciężki. Ciągnięcie więc truposza w wodzie, nie należało do łatwych zadań.
Siv ciągle sprawdzał na mapie swe położenie na każdym rozwidleniu. Bowiem jego podstawowym zmartwieniem było jak najszybsze dotarcie do włazu prowadzącego na powierzchnię. Wreszcie zauważył to czego szukał, wąskie strugi światła wpadające przez właz i żelazne pręty drabinki prowadzące na powierzchnię. Wytarganie zwłok na górę okazało się kolejnym ciężkim obowiązkiem.. Jeszcze gorszym, gdy ta nieumarła baba zdecydowała się zaklinować w otworze! I kolejne pół godziny stracone na walkę z przeciwnościami losu.Gdy już cudem wyciągnął cuchnące i mokre zwłoki z kanałów pozostała kolejna sprawa do załatwienia. Trzeba było oddać zwłoki odpowiednim władzom...tylko kto tu jest się zajmuje rozhisteryzowanymi zombie! Jakoś Maahrowi nie przychodziła do głowy żadna sensowna instytucja.
- Proszę, proszę...co my tu mamy. Jak na moje oko. Mordercę próbującego zatuszować swą zbrodnię.- drwiący nieco dudniący głos, zza pleców Maahra, sprawił że siv sie obrócił i zobaczył widok...Który nie napawał go entuzjazmem. Były to trzy nieumarłe istoty. Jeden szkielet maga, uzbrojony w miecz. Oraz dwie opancerzone istoty...zapewne również ożywione truposze.

Tutejsi przedstawiciele prawa...Niekoniecznie sprawiedliwości.
- A więc przyznajesz się do zabicia tej kobiety w celu rabunkowych?- zapytał szkielet maga pełniący rolę zapewne rolę przywódcy patrolu.- Pamiętaj, że złapaliśmy cię na gorącym uczynku.
Siv rozejrzał się po okolicy...Był na szerokiej ulicy, pomiędzy rzędem willi, oprócz niego i trzech szkieletów było tu jeszcze kilka, wyglądających na bogaczy, przechodniów. Lecz oni omijali całą czwórkę plus zwłoki szerokim łukiem. Trudno było stwierdzić, czy woleli szukać kłopotów, czy też zapach siva skutecznie ich odstraszał. Co innego szkielety...One nie odczuwały zapachów. Tak więc Maahr musiał sam jakoś rozwiązać ten problem...I to szybko.

Dzielnica Reprezentacyjna, Uczelnia Magiczna, gabinet rektora


Przez chwilę twarz rektora była pełna irytacji...Przez moment była nawet złowieszcza. Ale to wszystko szybko minęło. Po chwili Karzoug łagodnie się uśmiechnął i dodał.- Przyznaję że zadanie jest trudne...ale nie niemożliwe. Widzę jednak, że brak ci cierpliwości mój chłopcze. A niecierpliwość połączona z dużymi ambicjami zawsze prowadzi do zguby. No cóż...Nie mam nic do dodania. Jesteś wolny i możesz już iść. Być może znajdziesz inny sposób by przysłużyć się Radzie Uczelni i zyskać jej poparcie by dostać się tu...poza terminem przyjęć. Życzę ci powodzenie Inglorinie. A teraz skoro nasza rozmowa jest już skończona, bądź tak uprzejmy i opuść gabinet. Mam wiele papierkowej roboty.

Dzielnica Reprezentacyjna, Uczelnia Magiczna


Znalazłszy się poza uczelnią, półelf mógł w spokoju przeanalizować sytuację, która bynajmniej nie była wesoła. Jego plany legły w gruzach. Wizja darmowego wiktu opierunku i nauki rozsypała się jak domek z kart. Rektor uczelni składał dużo obietnic, ale jakoś nie palił się do udzielenia doraźnej pomocy...Czarodziej nie miał gdzie mieszkać (to akurat nie był wielki problem, przy tylu karczmach), nie miał żadnego źródła dochodu...Miał za to dużo problemów do rozwiązania.

Targowisko, Karczma „Szczurza Nora”


Goblin w milczeniu wysłuchał tyrady Krisa. Jego szczęki zacisnęły się w gniewie. Palce odruchowo zacisnęły na kosturze.
- Muszę coś dla nich mieć. Coś naprawdę mocnego. Musisz coś wymyślić, nie mamy innego wyjścia. Oni muszą dostać coś, co będzie zgodne z prawdą. No dalej, co mam im powiedzieć?- gdy Kris wypowiedział te słowa, goblin syknął wściekle.- Ghy’hail ogh’khar um’shou algtai um hereck. Ygh’al shassk gaghbar.-
- Co to znaczy?-
spytał Kris.
- To znaczy, że zamiast naszych warg przemówią kły. Że oni zginą marnie, rozszarpani przez nasze worgi. A ich duchy będą odchodami naszych przodków. Mniej więcej...Są to goblińskie obelgi, coś jak wyzwanie do walki.- rzekł Ratkin...A Kris omal nie spadł z łóżka. Dopiero teraz zauważył jego obecność. Siedział na krześle, ukryty w cieniu tak dobrze, że gdyby się nie odezwał, to Kris by go nie zauważył...Czy on był jakimś duchem?!
- Tak...my walczyć...my zabić...jaszczury w kapturach...my zabrać im wounkas! – niemal krzyczał Grok.
- Wounkas to coś w rodzaju skalpu, tyle że ucinają na dole zamiast na górze.- wyjaśnił Ratkin, po czym dodał.- Wierz mi. Nie chcesz znać szczegółów.

Targowisko, Karczma „Pod Pijanym Satyrem”


Podczas gdy Vanyred przekonywał do swych racji kapłana i czarodziejkę( Przy czym z sukcesem jedynie kapłana, póki co.). W karczmie wrzało, bywalcy już wiedzieli o nowinie i bynajmniej nie wzbudzała u nich entuzjazmu. Owszem Histamius był aroganckim despotą, jak wielu króli czarodziei. A miastem praktycznie rządził kościół Irthalosa... Niemniej zarówno tyrana i jak świątynię...nikt nie traktował ich jako zło ostateczne. Byli na tyle mądrzy by pozwalać miastu dobrze prosperować, a interes z kasynami prowadzony przez kler Irthalosa przynosił Allracji spore zyski. Zarówno Histamius jak i najwyższy kapłan głównie skupiali się na polityce zagranicznej i rozszerzaniu wpływów, pozostawiając Allrację w spokoju. Ale Czarna Loża...to co innego. Plotki na ich temat zawsze były złowieszcze. Potęga Czarnej Loży przewyższała wszystko, nawet Zakon Czarnej Gwiazdy. I wtykali swój nos wszędzie...Starali się kontrolować wszystko. Ich powrót do Allracji, źle wróżył miastu. Jedna jednak osoba nie interesowała się.. plotkami o Czarnej Loży. Siedziała z boku przyglądając się rozmawiającej trójce, popijając zamówiony trunek. Ciężko było zgadnąć, które z nich tak przykuwało jej uwagę. Czarnowłosa czarodziejka, rudowłosy elf, czy może potężnie zbudowany kapłan?
Rudowłosa dziewczyna wyglądała bowiem na wojowniczkę walczącą z dystansu...

Nosiła lekką zbroję, a choć przy jej pasie znajdował się spory jatagan, to jednak pięknie zdobiony łuk i kilka kołczanów pokazywało, iż właśnie łucznictwo było jej domeną.
Bystre oczy dziewczyny obserwowały trójkę rozmówców, nie było w nich nienawiści, wściekłości. Ani innych emocji. To były oczy drapieżnika patrzące na zwierzynę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-02-2009 o 17:14.
abishai jest offline