Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2009, 07:08   #37
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Niestety okazało się, że Dantlan był taki sam, jak paru znanych Keithowi magów. Zarozumiały, pewny siebie i przekonany, że nikt oprócz niego nie potrafi myśleć. Widać to było aż za dobrze zarówno po spojrzeniu, jakim mag obrzucił swoich towarzyszy, jak i po wypowiedzianych słowach.
Jeśli będzie taki cały czas, to lepiej byłoby go zostawić w wieży. Albo niech chodzi sobie po miasteczku sam. Co z pewnością nie mogło mu wyjść na zdrowie, bowiem refleks miał biedny Dantlan godny pożałowania. A może nie potrafił zrozumieć, że grozi mu niebezpieczeństwo? Co świadczyło albo o braku inteligencji, albo o zarozumialstwie. Gdyby nie to, że Lenard pociągnął go w bok, pewnie Dantlan by tak stał i patrzał. Aż dziw, że w końcu raczył się ruszyć...

Na szczęście bełt wycelowany w obłoczkowate pseudooko potwora, chociaż przeleciał przez jego głowę jak przez powietrze, skutecznie zakłócił jego koncentrację i żaden unik nie był potrzebny.
Ku zdumieniu Keitha potwór zamiast chwycić się za oko usiłował zatkać rany zadane przez Feliksa. Najwyraźniej nie ból był tu najważniejszy, a ilość uciekającej ze stwora energii...
Stworowi w tym działaniu najwyraźniej przeszkadzały zamrożone szpony.

*Pewnie czar Duntlana* - pomyślał Keith, zastanawiając się przez moment, czy sama magia tego maga wystarczyłaby do pokonania potwora.

Na to pytanie nie można było znaleźć odpowiedzi. I z pewnością się nie dowiedzą, chyba że na ich drodze stanie kolejny potwór, a Dantlan zechce łaskawie wykazać swą wyższość nad innymi i sam, bez niczyjej pomocy, rozprawi się z kolejnym wrogiem.

To co się działo z ich przeciwnikiem nie pozwalało na długie rozważania, a zanim Keith strzelił po raz drugi do akcji włączył się drugi stwór i wyssał magię z ich wroga.

*O cholera* - pomyślał Keith, widząc jak ich rozmówca przeistacza się w stwora podobnego do tego, który ich zaatakował. Jednak nie strzelił, widząc barwę, jaką przybrał 'ich' stwór.
W sekundę później pożałował tego. Uchylił się odruchowo, widząc rozszerzający się czerwony pierścień, z bolesną świadomością, że nie zdąży uciec.
Na szczęście nie było takiej konieczności. Krąg, wbrew wcześniejszym obawom i skojarzeniom z niedokończonym czarem, nie wyrządził nikomu krzywdy. Wprost przeciwnie - zdawać by się mogło, że niektórzy poczuli się lepiej.

Keith zerwał się na nogi, otrzepał i ruszył w stronę stwora. Już chciał go zagadnąć, gdy nagle, jak spod ziemi, pojawiła się dziewczynka wzywająca mamę.
Normalnym odruchem byłoby pytania w stylu "jak masz na imię?", "gdzie mama mieszka?", "jak wygląda twoja mama?". Keith nigdy nie miewał takich odruchów. Unikał dzieci jak ognia mając świadomość, że jego twarz nie wywołuje w nich żadnych pozytywnych skojarzeń.
Ta sytuacja była w dodatku całkiem nienormalna, więc zajmowanie się dziećmi tym bardziej należało pozostawić komuś innemu.

*Niech do niej zagada Majolin* - pomyślał. - *W końcu jest kobietą..."

W związku z tym łatwiej powinna znaleźć wspólny język z dziewczynką. Ale gdyby wiedział, co zrobi Feliks... Tylko kretyn mógł dziecku dawać wódkę...
Pozostawiając na później zrobienie awantury zwrócił się do stwora.

- To było wspaniałe. Jak to zrobiłeś? Jesteś kimś w rodzaju maga? Umiałbyś to zrobić jeszcze raz? Z innym złym stworem?

'Ich' potwór zastanawiał się przez moment.

- Tak jakoś mi wyszło... Zadziałałem instynktownie... A czy jeszcze raz by mi się udało?... Nie jestem pewien, ale wydaje mi się że tak.

Jeśli ich potencjalny sojusznik nie skrywał jakiegoś paskudnego podstępu, to zyskali potężnego sprzymierzeńca. Oczywiście mogła zaistnieć sytuacja odwrotna - ktoś mógł wyssać energię z tego stwora, ale - z drugiej strony - nie musiał...

Potem Keith odwrócił się do reszty.

- Za moment zbiegną się tu stwory z całej okolicy, bo trudno sądzić, by taki pokaz magicznych sztuczek nie przyciągnął ich uwagi. Znikajmy stąd. Może przy okazji uda nam się zaprosić do wieży kogoś jeszcze.

Z bronią gtową do strzału ruszył za Feliksem.
 
Kerm jest offline