Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2009, 16:03   #33
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ork z wyraźnym zaciekawieniem spoglądał na obuch swej broni. Młot, który przed kilkoma chwilami zakończył żywot tej nieszczęsnej kreatury, teraz wyglądał nader ciekawie. Kawałki kręgosłupa, tkanek tworzyły iście fantazyjne wzory na broni. Barbak zastanawiał się kiedyś czy przypadkiem nie należało by broni w jakiś sposób ozdobić. W takich jednak chwilach cisnęło się na usta pytanie: Po co? Młot fantazyjnie ubabrany we flaczkach przeciwników, zawsze robi odpowiednie wrażenie na kolejnych. Nie ma na świecie rzemieślnika, który jest w stanie ozdobić grawiurami tak sugestywnymi w swym przekazie, jak choćby kilka skromnych kostek z kręgosłupa połączonych odrobiną płynów ustrojowych. Zjawiskową fantazję z broni usunął jednym sprawnym przetarciem, czy może należało by rzec wytarciem... w truchło przeciwnika. Nie wiedział skąd ten zwyczaj się wziął, i czy miał jakieś głębokie korzenie w przesądach ras rozumnych. Praktycznym tego aspektem było jednak to, że wygrany nigdy nie brudził sobie odzienia posokom przeciwników (o ile ta oczywiście nie spryskała go w czasie potyczki, ot choćby przy finezyjnym cięciu w tętnicę szyjną). Z tych jakże ciekawych rozważań na temat życia, śmierci i takich tam, wyrwał go krasnolud wraz z Drow'em. Ten pierwszy latał po drzewach, ten drugi przestał się topić. Cóż nikt nie jest doskonały. Dwarf, lecący na spotkanie swego przeznaczenia na ułamek sekundy przeniósł orka do nostalgicznej przeszłości, Drow przestający się topić, skutecznie go z tej nostalgii wyciągnął.

Gdy hebanowy elf wreszcie wykaraskał się z bajora, ork taksował go bezczelnie wzrokiem. Nie śmiał się, nie drwił, po prostu patrzył. Napawał się niejako tym widokiem. Elf przypominający teraz paralitę, podłączonego dodatkowo pod co najmniej wysokie napięcie wyglądał... interesująco.

Niestety nie dane mu było napawać się długo. Jędrzej poprowadził ich przez dalszą część lasu wykazując się przy tym nie mniejszą zręcznością i spostrzegawczością niźli wcześniej Samuel. Ciekawe! Czy też Jędrzej miał wrodzony dar omijania bagiennych niebezpieczeństw? Czy w takim razie jego popisy ekwilibrystyczne przed kilkoma chwilami były jedynie testem? Cóż, czas zapewne odpowie na te pytania.

Dalszą drogę przyszło im przebyć pod czujnymi oczyma mieszkańców tychże okolic. Na dodatek znowu włączyła się ich nowo nabyta przenośna i wbudowana im w głowy nawigacja, w osobie kruka oczywiście. Może to ona podpowiadała Jędrzejowi jak dalej iść? Za 13... i ... pół... kroku... skręć... w ... prawo...! Nie. Mało prawdopodobne.

Gdy dowiedział się o próbie jaka miała ich czekać sam ten fakt nie spodobał mu się. Nie spodobało mu się także to w jaki sposób jego kompani rwali się do tego aby czule poobejmować się z tymi gadami. Nie obawiał się węży, zastanawiało go natomiast coś zupełnie innego! Ta próba była fenomenalnym sposobem na to, aby schrzanić to zadanie! Czy dać się zabić przy okazji? Możliwe. Ale czy śmierć w tym konkretnym przypadku nie nabierała nowego wymiaru. Gdy jego towarzysze wznosili modły, wypytywali postronnych o wisiorek (z wdziękiem i delikatnością słonia na bananie), oraz wznosili co bardziej krnąbrne obietnice, Barbak analizował. Szukał i zastanawiał się nad tym co działo się z jego kompanami niedoli, z jego oponentami. Dlaczego się zastanawiał? Powód był oczywisty. Bez względu na pobudki, wszyscy w tej chwili brali udział w grze, grze której stawką było ich życie, której stawką była również i szabla. Barbak chciał zdobyć tę szablę. Może nie za wszelką cenę, może nie po trupach (przynajmniej nie od razu), ale chciał mieć tę szablę.

Ukląkł. Po co? Po to żeby dać pretekst prześmiewcą? Niech się śmieją! Biedacy! Zatopił się w sobie i swej modlitwie, odpłynął gdzieś bardzo daleko, gdzieś gdzie jego serce nie znało smutku czy złości, gdzieś gdzie nie mógł zaznać strachu czy zwątpienia, gdzieś gdzie było mi po prostu dobrze. Założył pięści na swych przedramionach a broń którą dalej trzymał sprawiała wrażenie, że wcale nie wyglądał na bezbronnego. Pochylił głowę, szeptał pod nosem.

Światło Najczystsze, mój najlepszy Przyjacielu!
Dziś, gdy każdy z nas ślepo dąży do celu,
gdy nie baczy na bliźniego, zwracam się do Ciebie z prośbą o pomoc.
Pomóż mi przejść próbę, próbę którą to Ty mi stawiasz!
Pomóż mi nie zawieść tych, którzy pokładają we mnie zaufanie,
Pozwól abym nie stracił twarzy przed tymi, którzy nie są mi życzliwi.
Pozwól abym nie żywił do nich urazy. Pozwól aby me serce przepełniało jedynie dobro.
Pozwól aby i Oni w Twym majestacie znaleźli ukojenie, dla swych zbłąkanych dusz.
A dopóki to nie nastąpi, miej ich w opiece. Zważ aby nie stało się im nic złego.
I aby ścieżki naszych żywotów bezpiecznie mogły biec wspólnie....
... tak długo jak będzie to możliwe.


Gdy się podniósł, do przodu wysunął się już Uzjel, Jędrzej, i Isendir i Samael. Było ich już czterech. Zatem jego pomoc nie była im w tej chwili potrzebna. Cieszyło go to. Dlaczego?

Spokojnym krokiem podszedł do Synka i zanim ten przystąpił jeszcze do próby spojrzał mu głęboko w oczy.
- Oddychaj, głęboko! Bądź spokojny. Bez względu na to czy wierzysz w światło, wiedz że ono wierzy w Ciebie. Spójrz głęboko w siebie, spójrz w swą duszę. Znajdziesz tam spokój, znajdziesz ukojenie. Nie patrz tak na mnie! Opanuj swoje demony, opanuj swe żądze. Nie pozwól aby to one kontrolowały Ciebie. Ty je kontroluj! Wszystko będzie dobrze. One wcale nie wyglądają na takie, które są w stanie połknąć Cię w całości! Ork uśmiechnął się brzydko do przyjaciela. Uśmiech ten jednak nie był złośliwy, wyrażał obawę. Obawę bynajmniej nie o jego zdrowie. W gruncie rzeczy to nowe buty by mu się przydały.... Pokręcił głową tak jakby sam sobie mówił, że się myli.

- Idźcie zatem na spotkanie przeznaczenia... Wypowiedział w kierunku pozostałej trójki. Niech najczystsze Światło kieruje Waszymi działaniami. Niech osłania Was przed zagrożeniem, i niech uczyni Wasze żywota pełniejszymi.

Po chwili namysłu zwrócił się jeszcze raz w kierunku Szamila.
- Samaelu.... Ja wiem...

Następnie odszedł w kierunku drow'a zamierzając spędzić w jego towarzystwie czas próby.
- Zapowiada się ciekawe widowisko, nieprawdaż? Zagaił. Jak myślisz, który z nich nie wytrzyma? I który zrobi to celowo?

Założył z nonszalancją ręce za siebie, a ciężar ciała przeniósł na jedną nogę. Młot, wesoło podrygiwał sobie na pasie, natomiast topór pozostał w prawicy. Tak na wszelki wypadek.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 09-02-2009 o 19:32.
hollyorc jest offline