Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2009, 16:05   #11
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany


Hyalieon
“Południowe Lasy”


Tawrok jest też moim najlepszym przyjacielem, jest prawie jak starszy brat... Rozdzieliliśmy się podczas bitwy... A właściwie, ja musiałam mu odwodnić mu, że sobie potrafię sama poradzić... Nie mów mu jak skończyłam, dobrze?

Aeterveris nie odpowiadała przez dłuższą chwilę, podczas gdy jej ręce niemal mechaniczni owijały głębszą ranę na ramieniu półelfki. W głowie nimfy wciąż brzmiały te same słowa nowej towarzyszki, słowa o rozdzieleniu się z Tawrokiem, przyjacielem bliskim jak brat, a może nawet kimś więcej. Skąd Aeterveris to znała? Czyżby życie było aż tak banalne, by wciąż wymyślać te same scenariusze w nieco innych odsłonach? Bitwa, rozstanie, obietnica spotkania... A niech to wszystko diabli wezmą!

- Oczywiście, że mu nie powiem. – odparła po chwili milczenia nimfa, podczas, gdy na jej twarzy błąkał się dziwny uśmiech.

- Tawrok chciał się wycofać do Graiholm... Jest z niego twarda sztuka, więc na pewno mu się udało i dlatego też mnie musi się udać. – kontynuowała nieco uspokojona Calvea.

W głosie półelfki słychać było pewność, której brakowało Aeterveris. Nie znała w końcu Tawroka, za to dość wiele nasłuchała się o elfach, by nabrać pewności, że potrafią nieźle zaleźć za skórę swoim wrogom. Jasne było, że Calvea nie dopuszcza myśli o tym, że jej, albo Tawrokowi, mogłoby się nie udać dotrzeć do Graiholm. Zresztą, nimfa sama wolała się nie zastanawiać, co mogło się stać z „bratem” najemniczki, jeżeli dopadli go wrogowie... Tak samo, jak starała się nie myśleć o Gedwarze i jego losach od rozstania. Musiała wierzyć, że bezpiecznie dotarł do Phalenpopsis i czeka tam na nią, jak zwykle w międzyczasie pomagając każdemu kto pomocy potrzebuje. Musiała w to wierzyć... Musiała, bo tylko to dawało jej siłę na każdy kolejny krok.

Później Calvea zapytała o Aeterveris, a ta odpowiedziała najkrócej, jak potrafiła. Przez moment kusiło nimfę, by opowiedzieć półelfcę historię swojego rozstania z ukochanym, żeby pokazać jak wiele obie mają ze sobą wspólnego, ale szybko Aeterveris odepchnęła tę myśl. Nie było czasu na ckliwe, melancholijne opowiastki. Nie, jeżeli kobiety miały zamiar uciec elfom.

Gdy Calvea wstała, z pewną pomocą nimfy i obie kobiety ruszyły w kierunku traktu, Aeterveris nieoczekiwanie cicho się zaśmiała, jakby coś zabawnego przyszło jej na myśl. Nic jednak nie powiedziała, tylko szła dalej, niewiarygodnie i denerwująco wolno podążając do miejsca, gdzie zostawiła Gaalhila. Każdy krok kobiet odbijał się echem pękających gałęzi i szeleszczącego poszycia, więc o cichym przekradnięciu się nie było mowy. Podróżniczki mogły liczyć jedynie na szczęście i mieć nadzieje, że w pobliżu nie ma żadnych patroli elfów.


***

Hyalieon
“Południowe Lasy - Graiholm”


Dotarcie do Gaalhila i dalsza podróż w kierunku Graiholm przebiegały nadzwyczaj spokojnie i bezproblemowo. Na tyle spokojnie i bezproblemowo, że Aeterveris już zaczynała wierzyć, że wędrowcom sprzyja nadzwyczajne szczęście. Stan ten utrzymał się aż do czasu, gdy grupa dotarła w pobliże murów miasta. To co z pewnej odległości zdawało się niezwyciężonym i upragnionym schronieniem, z bliska okazało się niepokojąco ciche i... wymarłe.

Brak strażników na kamiennych murach i przy bramie wjazdowej, w połączeniu z opuszczonym mostem i kompletną martwotą, wywołało w Aeterveris wrażenie zagrożenia i wzmagało czujność. Początkowo bardka miała zamiar wjechać do miasta sama, a swoim towarzyszom kazać zaczekać na umówiony znak, jednakże, jeżeli to była pułapka, to takie środki ostrożności na niewiele mogły się zdać. Ostatecznie cała trójka przejechała pod sporą bramą fortyfikacji i zatrzymała się tuż za nią.

Na pierwszy rzut oka miasto zdawało się wymarłe i puste. Pootwierane domy, okiennice, a nawet, nieco dalej, widać było kilka stoisk i pozostawione na nich towary. Tylko gdzie wszyscy mieszkańcy, strażnicy, przejezdni kupcy? Gdyby elfy zdążyły już zdobyć Graiholm, to z pewnością nie porzuciłyby miasta w takim stanie... Nie wspominając już o tym, że nie zdążyłyby usunąć wszystkich oznak swojej bytności w tym miejscu. Żadnej krwi, żadnej porzuconej broni, ciał poległych, czy nawet jakichkolwiek zniszczeń.

Podczas, gdy nimfa ze swojego miejsca starała się dostrzec coś, co pomogłoby jej rozwiązać zagadkę, do jej czujnych uszu zaczęły docierać odgłosy, jakby rozmów, czy kroków. Pomimo to, Aeterveris nie mogła rozpoznać mowy w jakiej były prowadzone szeptane dialogi, ani tym bardziej dostrzec sylwetki rozmawiających.

- Słyszycie coś? – szeptem spytała towarzyszy.

Gaalhil pokręcił przecząco głową, ale Calvea ledwo dostrzegalnym gestem wskazał na kierunek, z którego dochodziła jedna z rozmów. Najwyraźniej półelfka miała słuch co najmniej równie dobry co Aeterveris.

- Chyba nie mam zbyt wielu opcji. – ciągnęła Aeterveris – Zachowajmy czujność i bodźmy gotowi do działania.

”Albo raczej ucieczki.” – dodała w myślach.

Sama na wszelki wypadek lekko przemieściła rękę, tak by móc bez problemu dobyć ukrytego sztyletu i cisnąć nim w ewentualne zagrożenie. Drugą dłoń trzymała w pewnym oddaleniu od rapiera, tak by nie prowokować obserwatorów. Magia oręża i tak pozwalała dobyć go w mgnieniu oka, więc Aeterveris nie bała się, że mogłaby nie zdążyć zareagować.

Teraz pozostało już tylko czekać i mieć nadzieje, że zaraz wszystko się wyjaśni w dobry dla wędrowców sposób. Uważnie nasłuchując i obserwując, Aeterveris w napięciu oczekiwała dalszego rozwoju wydarzeń.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 09-02-2009 o 18:26.
Markus jest offline