Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2009, 21:48   #35
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Na widok zbliżającego się, rozgniewanego węża Szamil cofnął się o krok. Najwyższym wysiłkiem woli powstrzymał rękę od wydobycia się miecza. Stanął i popatrzył na reszte, stał z godnością tak jak Tacy Jak On. Barbak mógł wierzyć w Światło ale to nie Światło czy Chaos decydowało o losie. Niepokoiły go słowa orka, ciągle wracały: "Samaelu.... Ja wiem...". Co chciał przekazać? Co wie? Jak dużo? Szamil nie znał odpowiedzi ale wiedział, że na orku może polegać, był pewny na 100% że nie wbije mu sztyletu w plecy. No może na 99%.
Rozmyślania przerwał mu waż, który zaczął go oplątywać. Bardzo duży i bardzo wściekły wąż! Sploty były ciasne, za ciasne. Wąż nieubłaganie piął się w góre, już po chwili tylko głowa elfa była ponad wężem. Czy on musi tak ciasno opinać! Na pewno innych tak nie opinał!
Elf się zachwiał, wąż od razu to wykorzystał. Szamil wiedział jak to się skończy, na jego miejscu zostanie tylko bezkształtna masa. Była jedna jedyna szansa. Początkowego szeptu nikt nie mógł usłyszeć.
-Odrzucam wszelkie... zasady, zmuszony sytuacja. Ja jestem... tym, który pragnie... większej mocy...
Elf ledwo wyszeptywał te słowa. Jego słowa powoli nabierały mocy, tak, że inni mogli jes usłyszeć.
-Sokom so...
-Nie, przestań...!

Jakiś głos, kobiecy? Kirenna?
Sokom sokom ra aspu...
BÅ‚agam!...
Shut up, I`m not gonna die like this because of you!!!
Please no!!!

Co z tego, że zawalą próbę? Co z tego, że Kirenna prosi? On musi żyć!
- ...pau eisu aps asp asp ran!!!
Wraz z tymi słowami płuca elfa wypuściło ostatnie powietrze. Inkantacja, która z założenia miała być wypowiedziana, pewnym, mocnym głosem została ledwo wycharczana.
Lewe ramię nie zaczęło go swędzieć jak zwykle, ono buchnęło żywym ogniem. Ból wywołany mocą i wężem zlał się w jeden, jeden nie ważny już ból. Ogień zaczął się wspinać po jego ciele. Wąż przerażony, poluźnił uchwyt, chciał uciec. Za późno! Niemal momentalnie został usmażony. Reszta tałatajstwa zaczęła uciekać, niech uciekają, nędzne pomioty! Chciały walczyć z nim pierwszym wśród śmiertelnych! Te stwory, które nie były godne lizać mu nawet butów!
Zajął się cały, ręka sama sięgnęła po miecz, wydobyła go szybkim sprawnym ruchem. Ogień przeszedł na ostrze, nie robiąc ani mu ani właścicielowi żadnej krzywdy.
Mógł zrobić wiele, może zacząć od zniszczenia wrogów i przyjaciół? Ci pierwsi będa chcieli go zabić a Ci drudzy go hamować.
Szamil opanował się, wyciągnął miecz w stronę Barbaka i pokręcił głową.
Wszystko skończyło się tak samo jak zaczęło. Płomień momentalnie zaczął się cofać, po chwili opuszczając go zupełnie. Ubranie było w niewiele lepszym stanie od właściciela, całe ponapalane, wyglądało jakby Szamil przeżył pożar składu z oliwą. Co dziwne elf nie był poparzony, za to na częściowo odsłoniętej lewej ręce można było zobaczyć czerwone żyłki. Samael wyglądał okropnie, cały połamany, z ust, oczu i uszu leciała krew. Oddechu na pierwszy rzut oka nie było można zobaczyć. Obok w wodzie leżał jego miecz. lewa ręka nieprzytomnego elfa drgnęła w tamtym kierunku.

***

Krajobraz był dziwny, nie do opisania ludzkimi słowami a tych drugich póki co wolał nie używać. We wspólnym słowo niepokojący było chyba najbliższe temu co odczuwał elf. Był niemym obserwatorem, niewidzialnym.
Najbardziej osobą nie na miejscu była elfka, typowa przedstawicielka Starszej rasy. Niedaleko niej stał mężczyzna, ubrany cało na czarno, przy pasie miał miecz, piękny sądząc po rękojeści. Mimo, że wyglądał jak człowiek czuło się, że jest kimś więcej, podobnie jak po elfce. Byli jak ogień i woda. Ogień...
Jednak nie byli jedynymi osobami. Półnagi mężczyzna trzymał płonący kij i zawzięcie tłukł nim innego. Ten drugi (właśnie padał gubiąc zęby) był bladym człowiekiem, goguś dbający o swój wygląd. Rasie przeczyły tylko wysunięte szpony. Walczących zasłonił okrąg z płomieni. Szamil mimo to przekroczył go. Człowiek wyprowadził cios końcówką kija, demon padł ze zmiażdżoną tchawicą. Elf patrzył w oczy mężczyzny, tkwił w nich pożar, zafascynowało to elfa, prawie tak samo jak broń która znikneła.
Coś go szarpnęło za plecy, oddaliło. Mężczyzna podszedł i powiedział coś temu ubranemu w czerń. Potem podszedł do elfki. Powiedział coś, wyciągnął rękę, chciał chyba jej dotknąć, dłoń przeszła na wylot. Znów coś powiedział, po chwili zaczął blaknąć w końcu znikł. Usłyszał słowa elfki.
- Idź w pokoju. Idź bezpieczny.
Znów coś go pociągnęło, oddalił się. Pamiętał tylko oczy mężczyzny ten płomień i coś jeszcze. Tylko co?
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline