Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2009, 23:12   #312
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Manfennas ciął ostrzem raz za razem, uwalniając coraz więcej szlamu, wydobywającego się z cielska ropuchy. Smród jaki to za sobą niosło przyprawiał Sokolnika o mdłości. Starając się nie zwracać na to zbytniej uwagi dalej zadawał bezlitosne ciosy. Wiedział, że krasnolud dalej tkwi wewnątrz pokraki i czeka na pomoc.
W końcu z otwartej paszczy wyleciał z impetem Balthim. Manfennas natychmiast odskoczył w tył, zaprzestając ataku. To samo polecił dzielnym hobbitom, które nie ustępowały kroku człowiekowi.

Ropucha widocznie odpuściła. Zaraz po dalekim skoku w tył, zaczęła zanurzać się w bagnie. Sokolnik schował miecz i natychmiast podszedł do krasnoluda, pomagając mu wstać.

-Nic ci nie jest- zapytał, patrząc na towarzysza.

Chwilę później pojawił się Galdor, wraz z niesfornym uciekinierem.

-Ominęła cię cała zabawa- powiedział dysząc jeszcze ciężko- Mieliśmy okazję zapoznać się z bujnym życiem tych bagien…- kończąc wypowiedź uśmiechnął się do elfa, po czym wraz z całą kompanią ruszyli w kierunku źródełka.

Gdy dotarli na miejsce, Sokolnik oznajmił Galdorowi, że rozejrzy się po okolicy. Nawet nie myślał o upolowaniu czegoś w tym miejscu. Jak zwykle ostatnimi czasy chciał samotnie wypatrywać na niebie pierzastego przyjaciela.

Po kilku godzinach wrócił, siadając w milczeniu przy ognisku.

***

Dalsza przeprawa przez bagna nie obeszła się bez kolejnych przygód, które zapewnił im niesforny osiołek, prawie topiąc wszystkich w bagnie.
Na każdym kroku mężczyzna czuł na sobie wzrok istot żyjących w tym miejscu. Manfennas nie mógł się doczekać, aż opuszczą to miejsce.

W końcu dotarli do karczmy. Właściwie karczma było mocno przesadzonym stwierdzeniem. Na zewnątrz stało doprowadzone do skrajnej nędzy zwierze, pijące resztki wody z koryta. Sokolnikowi zawsze miękło serce na takie widoki. Podszedł ze swoim zwierzęciem i położył na jednej z desek dwa jabłka, dla nieszczęsnej chabety.

Wnętrze nie przypominało nawet najgorszej, przydrożnej karczmy, w jakiej Manfennas miał okazję nocować. W całym pomieszczeniu czuć było ostrą woń cebuli i czosnku, która drażniła nozdrza i oczy mężczyzny.
Pomimo delikatnego łzawienia wywołanego zapachem karczmarza, oczy Valara wychwyciły błysk światła gdzieś w kącie. Nie było wątpliwości, że ktoś szybko czmychnął na górę.

-Widziałeś- szepnął do Galdora- Niby nic szczególnego, jednak mam złe przeczucia… Pójdę to sprawdzić- zaproponował szeptem i zaczekał na aprobatę elfa.
 
Zak jest offline