Torin odetchnął z ulgą, gdy służka oddaliła się z listem. Porzucił też wszystkie plany, które nachodziły jego głowę w razie gdyby dziewczyna odmówiła im tej przysługi. W tym także pomysły drastyczne, ale i wiele satysfakcji dające. Chociażby podpalenie ich wozu, musieliby wychynąć z karczmy, znaleźli nadpaloną, wpół otwartą skrzynię, a w niej ich list. Widział oczyma wyobraźni ich zdziwione twarze. Ile dałby, żeby zobaczyć je naprawdę.
Widok ten należał jednakże do przeszłości, choć temat wozów pozostał aktualny. -Jakże więc zrobimy, czy spróbujemy uszkodzić wozy? Któż z nas zostanie obserwować, gdy reszta rozpierzchnie się w przygotowaniu zasadzki?-przebiegł wzrokiem po przyjaciołach, zatrzymując się na zielarce. Najbardziej z nich wszystkich przytłoczona była całą sytuacją. Nierycerskim czynem byłoby zostawiać ją samą, lecz im więcej osób zostanie, tym dłużej zajmą przygotowania. Z kolei, jeśli nikt nie przypilnuje mogą ich zaskoczyć przy wozach. Patowa sytuacja wymagała poświęceń i odstępstw od etykiety. -Dwójka z nas powinna spróbować podkraść się do wozów, jedno niech odwróci uwagę, drugie zaś choćby choćby wyjmie mocowanie przy kole i w ten sposób zaszkodzi. Tak najlepiej by było, żeby dopiero podczas jazdy zauważono usterkę.-wyjaśnił szczegółowo swój pomysł.-Przy uszkodzeniu przydałby się kto silny, lecz z drugiej strony osoba zwinna i niewielka trudniej rzuci się w oczy. Odwrócić uwagę mogę ja, potrafię naśladować wiele odgłosów, wystarczy, żeby zaciekawić przytomnych jeszcze pachołków. Można jednakże to samo osiągnąć celnym rzutem kamienia, i tym sposobem ich podrażnić. Inna osoba niech miejsce spotkania zbada, może sznurek jaki przeciągnie w zaroślach, lub inne pułapki, tak aby ucieczkę ułatwić.
Radził tak Torin z kompanami, w oczekiwaniu na służkę. Do świtu zostało sporo czasu, lecz z każdą chwilą ubywało. |