Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2009, 12:27   #205
lopata
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Gunter

Mężczyzna jakby odetchnął z ulgą i nadal stał z Tobą w korytarzu od czasu do czasu oglądając się za siebie. Niezręczną ciszę przerwał w końcu kobiecy głos.
-Co robisz skarbie? Choć do nas.
-Mamy gościa. Sługę Najwspanialszego Sigmara.
Z głębi mieszkania wyszła kobieta zakładająca na siebie futrzaną kurtę. Wyglądała młodo i ponętnie. Najwyraźniej wychodziła. Całując gospodarza wyszła a na twarzy mężczyzny pozostały rumieńce.
-Żona.- Odparł widząc Twoje spojrzenie.
Kiedy z pomieszczenia wyszła druga równie młoda kobieta, wtuliła się od tyłu w mężczyzne. Dostrzegłeś zmieszanie na twarzy mężczyzny i kątem oka zauważyłeś jak piękna kobieta odpina mieszek z paska mieszkańca tego domu.
-Córka.- Znów szybko odpowiedział widząc Twoje spojrzenie. Kiedy kobieta się ubierała mężczyzna zaczął odpowiadać.- Ale oczywiście, że uczestniczymy. TAAAK. Jak najbardziej. A somsiedzi też, ino ostatnio przyszedł wysokiej rangi kapłan do tych dziwaków obok. No do tych braci co to wszyscy ich nienawidzom. Ludziska gadajom, że czegoś szukali. Potem to oni siem telerowali i znikli bo nikt nie widział jak oni wychodzili no i....
W tym momencie mężczyzna przerwał widząc wchodzącą kobietę do środka. Ta była starsza i bardziej zniszczona przez życie i ciężką pracę aniżeli którakolwiek z obecnych dzisiaj kobiet w tym domu. Kiedy dostrzegła w głębi kurtyzanę wpadła w szał
-TY psie! Suki ci siem zachciało? Wstydu nie masz wpuszczajonc tu sługe Sigmara jeszcze.- Łapiąc za włosy młodą osóbkę wyrzuciła ją z domu wracając do męża krokiem bezlitosnego zabójcy.- Ja ci zaraz dam kurwy do domu sprowadzać. Won mi z chałupy.- Kiedy mężczyzna wybiegł z domu ona jeszcze krzyczała za nim.- I NIE POKAZUJ MI SIEM WIENCEJ NA OCZY ŁAJDAKU!- Po chwili spoglądając na Ciebie przypomniała sobie o Twojej obecności.- Prosze wybaczyć, że musiał Pan być świadkiem takiej sceny. Czy moge prosić o zostawienie mnie samej?- Głos kobiety trząsł się tak samo jak całe jej ciało.

* * *


Blaz

Amulet był wykonany głównie z drewna. Jego podstawka miała delikatne wgłębienie by dodatki lepiej się trzymały amuletu. Młot z błyskawicą były ze sobą splecione a wykonane zostały z metalu. Przez dziórkę przewleczony był rzemyk urwany w pewnym momencie, tak jakby został amulet zerwany z czyjejś szyi. Całość miała najwyraźniej być rodzajem amuletu ochronnego, dlatego nie wiadomo dlaczego ktoś go zgubił, choć powodów wydawało by się mogło być tysiące. Chowając amulet zacząłeś rzucać czar na bogom ducha winnego klienta. Kiedy w całym pomieszczeniu nagle wydobył się odgłos wystrzału z broni palnej ludzie powpadali w panikę. Karczmarz schował się za szynkwas wyciągając ciężką kuszę na blat i wyglądając co jakiś czas po alkierzu szukał sprawcy. Bez trudu udało Ci się przekonać ofiarę aby udać się do jego domu. Kiedy wychodziliście ludzie pomału zaczeli nabierać odwagi i wstawać spoglądając po sobie ze zdziwieniem. Mężczyzna kiedy wyszliście również robił się coraz bardziej spokojny a od samego początku był skory do rozmowy.
-Co to mogło być? Słyszał Pan to? Wszyscy to słyszeli. Może to który z bogów kogoś ukarał? Co? Podleśna... to te zdziwaczałe bracia co tam mieszkają? Pies ich trącał. Niewiem co z nimi jest nie tak, ale skoro inni się trzymają od nich z daleka to ja też tak robie. Gadają, że to szaleńcy i dziwaki, że mają w domu czaszki i kości i prochy i wszystko co tylko się da złego.
Kiedy byliście już przy mieszkaniu mężczyzny a ten dziękując za pomoc ruszył do siebie, podszedł do Ciebie ktoś inny i nie wyglądał na mieszkańca stolicy. Zaskoczyło Cię to jak szybko zorientował się, czym na prawdę się zajmujesz i to co powiedział na końcu. Najwyraźniej wiedział więcej niż Ty.

* * *


Scoiatael

W karczmie niewiele się działo, ale tylko z początku. Nagle w karczmie wybuchł jakiś garłacz albo inna broń palna. Huk w alkierzu był tak nagły i głośny, że wszyscy pospadali pod stoły chowając się przed zagrożeniem. Poza jedną osobą, sprawcą. Dostrzegłeś ruchy rąk i ust. Rzucał czar. Niewiele więcej wiedziałeś na ten temat, ale to wystarczyło Ci zawsze aby unikać takich osób. Ta wiedza była zupełnie wystarczająca.
[Rzut w Kostnicy: 20]
Na Tobie podobny huk nie zrobił zbyt dużego wrażenia. Raz, że dopasowałeś to do czarodzieja, dwa, że rozpoznałeś dźwięk. Jednak na odgłos wystrzału nie uniknąłeś mimowolnego podskoku. Mag zainteresował się pewnym klientem i wychodząc z nim wypytywał go o różne ciekawe rzeczy. Z początku były to błache sprawy jednak kiedy usłyszałeś adres, wszystko stało się bardzo dziwne. Podleśna. Pod- leśna. Czyżby chodziło o to? Postanowiłeś podejść i dowiedzieć się więcej o tym magu bez zbędnych podchodów. Uradowała Cię reakcja, ukrywana ale jednak dla Ciebie widoczna, reakcja maga słyszącego tak otwarte wyznanie i odkrycie kart jakimi zagrywał czarodziej.

* * *


Kerwyn Sedilay

Poranek zaczął się niezwykle miło. Co tu dużo ukrywać, skoro kobiety same pchają się do łóżka a wszystko idzie zgodnie z planem i bez przeszkód. Pytaniem zostawało tylko to czy nie idzie zbyt łatwo to wszystko. Po śniadaniu ruszyłeś na spacer. Podleśną znalazłeś stosunkowo szybko a i wierni okazali się nie małą społecznością. Wręcz na przeciwko samego numeru 12 znajdowała się świątynia Shallyi otoczona niewielkim terenem leśnym. Było tu nie więcej niż tuzin drzew.
Całość mało estetycznie komponowała się wśród straganów na środku drogi oraz miejskiego otoczenia. Pośród ludzi oraz w sposób jaki szedłeś nie sposób byłeś zauważyć Bergith. Dwa razy obchodząc ulice dostrzegłeś sporadyczne patrole straży oraz znikomy ruch wozów. Kiedy już jakiś przejeżdżał, z trudem przychodziło mu usuwanie sprzedawców. Dom pod danym adresem nie wyróżniał się niczym spośród innych budynków; piętro mieszkalne, nawet zadbane z zewnątrz ściany i otoczenie. Pomiędzy sąsiednimi domami jest trochę ciasno dla wozów i konnych jednak żule znalazły sobie tam idealne miejsce na spanie w śmieciach.

* * *


Pieter Hood

Krasnolud kiedy tylko usłyszał, że przyszliście wybiegł z pomieszczeni pozostawiając Cię samego z potworem. Szedł a raczej wlókł się powoli w Twoją stronę, kuśtykał. Kiedy Otto przybiegł z kagankiem istota została oświetlona wyraźniej. Ujrzałeś coś na podobieństwo zombie, jednak nim nikt nie kierował. Jedna noga opierała się na końcowej kości piszczelowej a stopa trzymając się fragmentów jeszcze czegoś zwęglonego, czym kiedyś była skóra i ciągnęła się za truposzem podskakując w obrzydliwy sposób.
-Zabij to nim wyjdzie!- Otto był szczerze przejęty i przestraszony istotą.
Słyszałeś jak zbiegał już z góry krasnolud ze śmiechem zwycięstwa. Istota natomiast z każdym krokiem zwalniała by w pewnym momencie stracić lewą rękę w ramieniu i zatrzymać się i przyjrzeć "zgubie". Wydając do Ciebie jakieś dźwięki spoglądał na rękę i podniósł ją w drugą aby móc iść dalej na Ciebie, teraz z prowizoryczną bronią.

* * *


Grunzin

Kiedy usłyszałeś że Pieter i Otto są za Tobą miałeś czas na bieg po swoją broń. Biegnąc chcąc nie chcąc naszły Cię myśli. Wieczór był pełen informacji nietypowych a ta noc zaczęła się równie szokująco. Dom tego starca dostarczył Wam wszystkim wielu atrakcji. Wpadając do pokoju zauważyłeś niziołka z workiem na plecach i już znikającego za oknem. Widząc Cię uśmiechnął się na pożegnanie.
-Nie jestem zbawicielem świata. Wybaczcie. To wszystko mnie przerasta i przeraża. Powodzenia zacny krasnoludzie w Waszej misji.- Puszczając się, zjechał po dachu i zniknął za jego krawędzią gdzieś na dole. Dało się słyszeć jedynie stęknięcie Alfreda spowodowane upadkiem. Nie mając za wiele czasu złapałeś za swoją broń i ruszyłeś na dół z głośnym okrzykiem na ustach do Grungniego. Wiedziałeś że ta istota długo już nie pożyje co sprawiało że jeszcze bardziej Cię to cieszyło.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline