*Ki diabeł?* Alemir właśnie został ponownie przeniesiony… gdzieś. I bynajmniej mu się to nie podobało. Bardzo mu się to nie podobało.
Teraz stał na placu, a otaczały go różne balkony i domy. Równie dobrze mogło to być rodzinne miasto Alemira i jakieś miejsce na końcu świata.
Zabójcy bardzo się nie podobał fakt, że nim tak targano z miejsca na miejsce. Frustrację potęgowała jeszcze bardziej świadomość, że nie może na to nic poradzić. Przynajmniej nie w tej chwili.
Trzema martwymi osobami przejął się tylko tyle, że był zdziwiony ze sposobu w jaki zginęły – wszak nie zawsze widzi się spadające z nieba fortepiany. Lub z balkonów.
Kiedy Alemir rozejrzał się znów, tym razem nieco bardziej przytomnym wzrokiem, spostrzegł że teraz jest ich siedmiu, w tym jeden ork i reszta ludzi.
Wtedy swą krótką, acz treściwą mowę zaczął właśnie ork. Kiedy skończył, zabójca uśmiechnął się. Generalnie lubił honorowych ludzi, czy inne istoty. Tacy rzadko oszukiwali i można nimi manipulować do woli.
Jednak, mimo wszystko, coś tutaj było nie tak… bardzo nie tak…
Zabójca spojrzał w niebo.
- Zaprawdę mało to ważne kto jest tu najważniejszy. Powinniśmy się raczej skoncentrować na zdobyciu Serca Nocy. – rozejrzał się raz jeszcze po okolicy. – Co my właściwie wiemy o tym przedmiocie? Albo jeszcze lepiej, wiemy gdzie on jest? Alemir znów spojrzał w niebo.
- Ki diabeł… - powiedział cicho. – Przecież przedtem dopiero co noc zapadła… a teraz to już prawie świta. Hmm…
Cała ta sytuacja – całe to miasto, ten fortepian, trzy osoby pod nim i następne cztery obok niego bardzo Alemirowi się nie podobały.
- Hmm… - powtórzył patrząc się na zniszczony balkon, z którego najwyraźniej spadł instrument i skąd jeszcze przed chwilą dochodziły odgłosy zażartej kłutni. – To wy tutaj ustalajcie przywództwo, a ja pójdę... hmm... zasięgnąć języka.
Jak powiedział, tak zrobił. Wziął głęboki oddech i zapukał do drzwi domu z którego domniemanie wypadł fortepian.
Zabójca byłby bardzo rad, gdyby mu grzecznie otworzono. Mógłby wtedy, jeszcze grzeczniej, zapytać czemu fortepian spadł z balkonu tegoż domu i czemu przy okazji zabił trzy osoby.
Oczywiście mogło się zdażyć inaczej – odpowiedź gospodarza mu nie przypadnie do gustu, lub nikt mu nie otworzy. W takim wypadku Alemir będzie zmuszony wyjąć swoją broń i przygotować się do ewentualnej walki, a następnie wyważyć drzwi do domu i zadać to samo pytanie nieco mniej grzecznym tonem i ze sztyletem jako środkiem motywującym. |