Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2009, 11:23   #148
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Opowieści Małgorzaty Misztalskiej, jak nazwała siebie dziwna kobieta, nie zrobiły wrażenia na Nicolasie. Te równoległe światy, inne odbicia tej samej rzeczywistości, inne wymiary - to brzmiało jak bełkot jakiegoś dawnego pisarza science-fiction.
Na Ziemi jest piekło gorsze, niż mogłoby się to komuś wydawać, więc potworności innego świata musiały być naprawdę porąbane, by włazić ze swoimi butami, mackami, czy co im tam z dupy wyrasta, na zdewastowaną Mateczkę Ziemię. Nowy wcale by się nie zdziwił, gdyby owe monstra uciekły z powrotem skomląc i podkulając ogony.

<Chrup!>
Trzasnęła spróchniała czaszka jakiegoś wyschniętego osobnika, przypominającego groteskową mumię.
<Trzask!>
Tym razem wojskowe buciory Nicolasa przemeblowały klatkę piersiową kolejnego umarlaka. Wyglądało na to, że bandaże pokrywające truchła są mocniejsze od tego, co znajdowało się pod nimi.
Nicolas wyplątał nogę uwięzioną w korpusie dawno zmarłego humanoida, nie kryjąc obrzydzenia na twarzy.
- Pieprzona umieralnia - zaklÄ…Å‚, ruszajÄ…c dalej za Durerem i MisztalskÄ….


* * *

Kiedy ze ściany wylazło się to coś, Nicolas stanął w miejscu, sparaliżowany strachem. To już nie byli mutanci, których zwłoki widział w kanałach, to nie były też przypominające dziwaczne zwierzęta pluskwy, ani nawet biomechy, używane przez Korporację i, jak się również okazało, przez Kombinat.
- To jakiś kurewski horror... - wyszeptał, nagle wyschniętymi i spierzchniętymi ustami.

Kątem oka, nieostro niczym przez lornetkę ze źle ustawioną perspektywą, widział starania Durera, by odłupać żółty kryształ, pewnie ten do zasilania portalu. Widział też Misztalską broniącą się przed uzębionym monstrum. W końcu widział też monstrum, przez wypaczoną psychikę swojego stwórcy, o ile to coś miało jakiegoś stwórcę, szczodrze obdarzone szponami, zębami i wyglądem rodem prosto z dawnych filmów grozy klasy B, jakie zdarzyło mu się kiedyś oglądać. Z tą małą różnicą, że to coś tutaj wyglądało piekielnie realnie i zamiast uśmiechu politowania wzbudzało przerażenie.
Nicolas stał jak wmurowany, niezdolny by uczynić cokolwiek poza gapieniem się w hipnotyczne, emitujące czerwoną poświatę ślepia bestii.

- Pomóż m, skurwysynu! Wymyśl coś! - krzyk Misztalskiej wytrącił Nowego z otępienia. Niemrawo podniósł lufę MP-7 i drżącymi palcami nacisnął spust, zamykając oczy. Broń delikatnie szarpnęła. Raz.

Nicolas, zaskoczony, spojrzał na trzymany w ręku pistolet maszynowy.
"Co jest!?" - myślał gorączkowo. "Musiałem przestawić na ogień pojedynczy..." - spoconymi paluchami zaczął gmerać przy broni.

Krzyk kobiety ponownie zwrócił uwagę Nicolasa na to, co się wokół działo. Wydawało się, że jego nieprzywykły do tak nienormalnych sytuacji umysł szukał sobie każdego zajęcia, byle odwrócić uwagę od Grozy.

Zauważył Misztalską leżącą na ziemi, najwyraźniej ranną. Rozpaczliwymi machnięciami noża próbowała trzymać uzębione paskudztwo przed nią na dystans.
"Trzeba odwrócić jego uwagę!" - coś obcego, być może umysł Nicolasa podsunął jakąś myśl.
Sięgnął do kieszeni w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby mu pomóc w tak desperackim i wydawało się, beznadziejnym zadaniu.
"Fajki... magazynek... Mam!" - jego palce zacisnęły się na aluminiowej tubie granatu hukowo-błyskowego.
Szarpnął rękę, jednak dłoń zaciśnięta na granacie zaplątała się w materiał.
"Kurwaa!" - zaklął i szarpnął ponownie. Udało się! Wyciągnął zawleczkę i cisnął granat pod nogi stwora. Potrącony jednak przez młócące ziemię kończyny demona odturlał się trochę dalej.

Jednak Nicolas już nie patrzył. Zmrużył oczy, dodatkowo osłaniając je ramieniem. Nie miał pojęcia, czy powodujący czasową głuchotę i ślepotę granat w ogóle zadziała na to coś. Nic innego po prostu nie przyszło mu do głowy. Może to i dobrze, gdyż powodowany strachem mógłby wystrzelić cały magazynek z zawieszonego na ramieniu granatnika. Biorąc pod uwagę niedużą odległość i wątpliwą celność przerażonego człowieka w korytarzu pewnie nie przeżyłby nikt. Może z wyjątkiem istot pozaziemskich, które wcale nie musiały być wrażliwe na konwencjonalną broń. Wtedy pewnie rozszarpie niewiarygodnie miękkie, w porównaniu ze szponami stwora, ciała pochodzących z Ziemi ludzi.

Tak, czy inaczej rzucił wyciągniętym z kieszeni granatem. Istniała szansa, że demon zostanie oślepiony i ogłuszony. Albo odwróci się od Neumanna i Misztalskiej, szukając źródła nagłego hałasu. Wtedy Nicolas mógłby spróbować odciągnąć ranną kobietę od potwora. Mógłby też, jak już uda się odejść od monstrum na dziesięć-piętnaście metrów, zrobić wreszcie użytek z targanego ze sobą granatnika. Może chociaż jeden z tych pocisków trafiłby w wielką, uzębioną paszczę i eksplodował w środku, rozrzucając krwawe szczątki wszędzie dookoła. Może...
Może udałoby się to wszystko zrobić, jeżeli będą mieli szczęście. Tylko czy w tym świecie jest taka instytucja, jak szczęście.

Takie i inne galopujące szaleńczo wizje przelatywały przez dziwnie obcy umysł Nicolasa. Wydawało mu się, że to nie są jego myśli. Ale w takim razie czyje? Wkrótce miał się przekonać, czy przyjdzie mu zginąć na tym niby-świecie. Na razie stał, osłaniając oczy przed spodziewanym błyskiem i, co ważniejsze, paraliżującym widokiem krwiożerczego demona, zapominając wszakże o jednym - o uszach...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline