Imć Głodowski sapnął gniewnie bo dziewka już tym ćwierkotaniem do granic cierpliwości go przywodziła. Czasem mu się zdawało że albo nic z tego co mówił nie pojmowała albo brała jakoby do niej mówione było. Gdy po raz kolejny za komenderowanie się wzięła już nie wytrzymał. - Mościa panno jak ci tak śpieszno do dowodzenia tedy dziewkom przy kądzieli za hetmana rób a nie mnie tutaj! Jak ustać w jednym miejscu nie możesz skocz konie połapać lubo obacz czy kozaczyna panny Hanny do drogi w siodle zdatny. My tu sprawy dokończyć jeszcze musimy.
To powiedziawszy powróz chwycił i pętlę począł wiązać. - Pora na ciebie! Do jeńca się zwrócił. O zmiłowanie Najświętszą Panienkę proś bo na tamten świat się wybierasz. Tym coś uczynił na pal zasłużyłeś. Ale jako ci pan Bończa przyobiecał obwiśniesz mąk zaoszczędziwszy.
Dał mu chwilę a i towarzystwu zarazem jakby się komu coś jeszcze wspomniało. Sam w tym czasie gałąź odpowiednią wyszukał i luzaka do ostatniej drogi zaporożca wyszykował. |