Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2009, 23:01   #116
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
No rzecz niesłychana, jaka to niesprawiedliwość w ludzkich osądach!

Tatarzynkę zatkało. Po raz pierwszy od chwili, kiedy lat temu siedem Ostap po pijaku siekierą drzwi do jej alkowy sobie otworzył, nie wiedziała, co ma rzec. Mowę jej odjęło na takową niesprawiedliwość, na taką ślepotę wobec jej uczciwych słów i zamiarów. I tak stała z otwartymi ustyma, coraz bardziej blada, z dłońmi bezradnie opadniętymi. Mości Głodowski mruknął co do siebie, wąsisko szarpnął i do jeńca się obrócił.

O nie tak szybko, waszeci. Jeszcze nie skończyłam - powoli bezradność jej obracała się w furię.

- Waści mi łgarstwo zarzucasz? - wydarła się tak, aż z pobliskiej sosny zerwały się z furkotem wystraszone ptaszyny. - A tak, zełgałam tedy. W dobrej wierze, żeby waści duma nie piekła, żeś babską ręką ocalony! Tak mi się za troskę odwdzięczasz?! Waści mnie z hultajami równasz, co na krew niewinną dybią? Nie broniła ja tego Kozaka! Mordował i palił, to na sznur z nim, zajedno, czy Lach, czy Kozak, czy cudzoziemska poczwara! A waści mnie z nim do jednego worka wkładasz! Każden jeden z nas to dla ciebie Kain, co na brata się zamachnął, a jeśli jeszcze tego nie zrobił, to lada chwila zacznie!

- Ty mnie waćpanna do cholery nie doprowadzaj!
- syknął mości Głodowski, a Tatarzynka sapnęła ciężko i wściekła skoczyła ku niemu. W gniewie, bez broni, po babsku pazurami w oczy mierząc. Złapał ją Głodowski za nadgarstki i przytrzymał, szarpiącą się i parskającą jak jaka kocica.

- Aśćka się nie rzucaj jak mołodycia w sianie! - rzekł koroniarz z nagła rozbawiony, puścił znieruchomiałą z nagła Tatarzynka i ciągle rozbawion, krok w tył zrobił.

- Dajcie już pokój!
- ozwał się z niesmakiem pan Bończa. Głos rozsądku, który nie został wysłuchany.

Nuszyk uśmiechnęła się do koroniarza słodko i niebezpiecznie. I skoczyła na niego jak ryś, ale tym razem w jej ręku błysnął kindżał, tenże sam, którym cisnęła pod karczmą. Chlasnęła szeroko po piersi koroniarza, nim ją za rękę uchwycił, spod rozciętego gładko żupana krew się ukazała, zrazu kropla, potem rozrastająca plama. Kopnąć go jeszcze we wrażliwe miejsce zamiarowała, ale rękę jej poderwał do góry, drugą grzmotnął jej głową o własną okrwawioną pierś i nóż wyrwał z osłabłej dłoni.
Rzucił go pode stopy Dymitra.
- To chyba waszeci?
 
Asenat jest offline