Stali tak naprzeciw siebie, mała Tatarka i potężny Koroniarz, już mając sobie do oczu znowu skoczyć zamiarując, gdy huk wystrzału zagrzmiał im w uszach.
Wzdrygnęli się oboje i popatrzyli skąd padł strzał. Ujrzeli siedzącego na Belzebubie Litwina z dymiącym pistoletem w ręce. Jego twarz była blada, a oczy przybrały o ton ciemniejsza barwę.
Na ziemi rzucał się złapany rebeliant, z czerwieniejącą na rozchełstanej na piersi koszuli czerwoną plamą. Piana krwawa z ust mu szła, a pazurami darń i trawę szarpał.
- Jedzmy - rzucił zimno Bończa |