Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2009, 12:13   #360
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Cała ta sytuacja wcale nie była tak zabawne jak z początku mu się wydawało. Nie miał wyrzutów sumienia, zrobił to co powinien zrobić, to o co go w ostatnim swoim życzeniu poprosił Vengador. Przejął go lalkarz i nie miałby już szans na normalne życie, mógłby obserwować, jak ten drań go kontroluje, to było gorsze niż jakiekolwiek tortury. Szczególnie dla kogoś takiego jak ten Nosferatu. Był wojownikiem, ale przegrał ostatnią walkę.

Jednak i Alex miał teraz przez to problemy. Nie wiedział skąd George o tym wiedział? Dawał mu wybór. Oczywiście dopóki nie odezwał się Archont. Pieprzony biały garniturek, wszystko wiedział najlepiej. Będzie ferował wyroki i zakrywał się tradycją. "Zrobiłem to co trzeba było zrobić, aby przeżyć, aby zwiększyć nasze szanse przy jakimkolwiek innym starciu, a wszyscy wiemy, że to jeszcze nie koniec. Być może wygraliśmy tą wojnę, ale czekają nas inne ... być może jeszcze gorsze". Nie słuchał tyrady Toreadora, popatrzył prosto w oczy swojego ojca. Czyżby widział w nich smutek? Najrozsądniejszym wyjściem byłoby uciec ... ale zostawić ich tutaj? Związał się z resztą Brujahów, byli jego towarzyszami i nie mógłby ich opuścić tak o.

Nie wiedział jaki los czeka go u księcia, ale teraz przyszedł czas się o tym przekonać. Czasami aby zmienić świat, trzeba poświęcić siebie. Jednakże były sprawy, za które warto było umrzeć ... ponownie. Bezgłośnie wypowiedział w kierunku George'a krótkie słowa: "Dziękuję Ojcze".

Niezauważalnie zaczął się przesuwać bliżej krawędzi "tłumu".

-Cóż przepraszam wszystkich, ale zrobię to co uznam za słuszne - jeszcze krótkie spojrzenie na jego stworzyciela ... domyślał się chyba, że uda się do księcia ... a potem ruszył biegiem [Akceleracja]

Motory powinni być schowane, w takim wypadku miałby bardzo często, jednakże czy to przez zrządzenie przypadku, czy być może przemyślane działanie, były właśnie ładowane na drugą ciężarówkę.

Szybko wskoczył na swój motor i odpalił go. Nie odwracał się tylko ruszył do przodu. Był wolny. Nie ważne co myśleli inni i nie ważne co miało się wydarzyć w najbliższym czasie. Teraz był wolny. Automatycznie uruchomił odtwarzacz muzyczny ... po czym zaczął się głośno śmiać. Zrządzenie losu czy żart ojca? Znał dobrze tą piosenkę:

[MEDIA]http://www.youtube.com/v/CB17uWuBrL0&hl=pl&fs=1[/MEDIA]

Sam nawet zaczął ją śpiewać. Trochę dla dodania otuchy, a trochę dlatego, że była to prawdziwa ironia losu ...

"Once I rose above the noise and confusion
Just to get a glimpse beyond the illusion
I was soaring ever higher, but I flew too high
Though my eyes could see I still was a blind man
Though my mind could think I still was a mad man
I hear the voices when I'm dreamin',
I can hear them say

(Chorus)
Carry on my wayward son,
For there'll be peace when you are done
Lay your weary head to rest
Now don't you cry no more

Masquerading as a man with a reason
My charade is the event of the season
And if I claim to be a wise man, it surely
means that I don't know
On a stormy sea of moving emotion
Tossed about I'm like a ship on the ocean
I set a course for winds of fortune, but
I hear the voices say

(Chorus)

Carry on, you will always remember
Carry on, nothing equals the splendor
Now your life's no longer empty
Surely heaven waits for you"

Nawet nie zauważył kiedy oddalił się od posiadłości Hrabiny Munk i zaczął powoli zbliżać do Elizjum. Wszystko było jakby taki surrealistyczne, niesamowite. Niedawno otrzymał dar "wiecznego" życia. Czyżby teraz miał go utracić? To była naprawdę zabawne ...

W końcu dojechał na miejsce. Zatrzymał swój motor na dziedzińcu. Stąd nikt go nie ruszy, jednakże dla pewności zabrał kluczyk. Nie wiedział po co, jednakże wydawało mu się to konieczne. Ruszył w stronę wejścia do siedziby księcia ... cokolwiek tam go czeka.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline