Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2009, 20:30   #2
Rusty
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
Chociaż nie widział nikogo za swoimi plecami, nie miał zamiaru zwalniać. Nawet przez chwilę nie pomyślał nawet, żeby schować tą swoją kochaną armatę do kieszeni. Dookoła pieprzone nic, a w głowie tylko jedna wielka irytacja.

Nie lubisz marnować czasu co? Kiedyś powtarzał to w nieskończoność. W momencie kiedy nie ma nawet czasu, żeby w spokoju podrapać się po dupie, po usłyszeniu takiej złotej myśli ...
To byłby drugi delikwent z dziurą w łepetynie, tak, z pewnością tak.

Nie do końca tak planował swój wypad z rodzinnych stron. Mimo to jakaś część tej jego narwanej łepetyny cieszyła się z obecnego stanu rzeczy. Wolał więc, w myślach podziękować za te dość specyficzne metody motywowania autorstwa frajerów z Bractwa Stali i rozpocząć swoją wielką przygodę. Z pewnością brzmiało to ciut lepiej niż "droga przez mękę w towarzystwie mutantów, szponów śmierci, bandytów i całej reszty tego napromieniowanego gówna".

Z zamyślenia wyrwał go nagły przypływ dobrego humoru. Opuszczona fabryka z pewnością nie była czterogwiazdkowym hotelem, ze wszystkim czego w tej chwili potrzebował. Była jednak lepszym miejscem do ucięcia sobie szybkiej drzemki, niż ledwo sięgająca do kolan trawa.

W środku było przytulniej niż mógł się tego spodziewać. Usadowił się na piętrze tuż przy jednym z okien. Nie wiedział czy to jego parszywe szczęście. Czy może po prostu jest pionkiem, który całkiem przypadkowo znalazł się na polu z napisem „głęboka dupa”, do którego jakiś wyjątkowy żartowniś dołożył kartę z napisem: „z deszczy pod rynnę”. Przez chwilę myślał, że to po prostu jego grupa pościgowa znalazła sobie jakiś ciekawszy cel. Jednak szybko nabrał wątpliwości po tym jak zliczył wszystkich. Kiedy zaś na ziemię posypała się tona śrutu. Natomiast wielka betonowa konserwa zwana kryptą, którą jak na ironię ktoś kiedyś okrzyknął „zbawieniem ludzkości”, zamieniła się w zbiorową mogiłę. Wszystkie wcześniejsze przypuszczenia poszły się kochać. Nie wiedział z kim ma do czynienia, ale na pewno były to znacznie większe skurwiele niż te, które przez ostatni czas uprzykrzały mu życie.

Czekał więc cierpliwie, aż do momentu kiedy cały gang pozbierał swoje manatki i oddalił się na bezpieczną odległość. Ciekawość okazała się silniejsza, a może to po prostu brak lepszej perspektywy? Nie był jeszcze na tyle nieludzki, żeby przejść z zabijaniem ludzi do porządku dziennego. Kto wie, może znalazłby się tam ktoś, komu można pomóc i przy okazji podreperować nie dające spokoju sumienie.

Szedł powoli i możliwie jak najostrożniej. Nie miał zamiaru się spieszyć. Nie w sytuacji kiedy na własne życzenie pchał się do grobowca, z którego trupy same się wysypywały.
 

Ostatnio edytowane przez Rusty : 16-02-2009 o 21:00.
Rusty jest offline