Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2009, 21:20   #16
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Źle, źle, źle. Nie tak chłopcze. Magia to sztuka właściwego formułowania poleceń. Jeżeli źle wyrazisz swoje chęci moc zrobi wszystko by ci zaszkodzić. Klasa! Cisza!
Znajdujący się w wczesnym średnim wieku mag w czerwonych szatach zdobionych symbolami ognia na rękawach stał na środku auli.
-To zaklęcie powinno być użyte tak...
Drzwi otworzyły się z hukiem. Do sali wykładowej w ekspresowym tempie wbiegł ubrany w podobne szaty, acz mniej bogate, nastoletni człowiek.
-Mistrzu! Mistrzu mam wiadomość wielkiej wagi.
-Czy nie widzisz, że prowadzę wykład?
Uczeń wykładowcy przekazał szeptem informacje widocznie wielkiej wagi.
-Drodzy uczniowie na dziś koniec lekcji.
Po czym obaj bardziej doświadczeni magowie opuścili salę zajęć. Dźwięk ich kroków był tłumiony przez drogocenny dywan zdobiony złotymi runami symbolizującymi ogień. Płomienie tańczące w wielu kominkach nadawały pomarańczowej barwy marmurowym ścianom korytarza. Źródło ciepła zawsze było ważne w tym miejscu o tej porze roku. Szczególnie w budynku należącym do magów ognia którzy wybitnie nie lubili zimna.
-Więc mówisz, że demon jest w naszym świecie?
-Tak mistrzu Baltazarze. To widziałem w krysztale dokładnie. Pozwoliłem sobie przygotować wszystko do rytuału który zabierze nas w pobliże.
-Świetnie, w końcu ktoś był na tyle głupi by przyzwać demona! Powiem ci mój uczniu co zrobię. Znajdę bestie i złamię jego wolę, a następnie zamknę go w magicznym klejnocie. Z mocą demona pod moją kontrolą zostanę najwyższym arcymagiem akademii magi elementalistycznej! A następnie zjednoczę pozostałe szkoły magii pod naszym przywództwem. Ludzkość znów będzie praktykować magię ich przodków. Prawdziwą magie. Nie tą stworzoną przez tego odstępce od prawdy, podzieloną na konkretne szkoły. Znasz runiczne imię demona?
-Nie, kryształ przekazywał dźwięk strasznie nie wyraźnie. Jednak jest pewna osoba która może je znać.
-Kto?
-Nim przyzwano demona była tam grupa osób, z której tylko jednej osobie udało się uciec. Paladyn Żelaznego Zakonu imieniem Sawin.
-Ktoś jeszcze przeżył?
-Tak wiem, że towarzyszka rycerza przeżyła. Elfka, ponoć według standardów ludzi znacznej urody.-Uczeń robił wszystko byle tylko nie spojrzeć na mistrza.- Przypuszczam, że mogła paść ofiarą zaklęcia uroku, lub podobnego. Więc zamiast ją zabijać lepiej spróbujmy złamać zaklęcie.
-Elfy... Wiem, że są długowieczne. Ale mimo wszystko ryzykować dla pośledniej rasy? Dobrze jeżeli się da to zrobić to zadbamy o to by przeżyła.- Mag wypowiedział pozbawionym wyrazu tonem.
„Dziękujmy stwórcy, że talent nie musi być dziedziczny inaczej magowie by wymarli.”
Młodzian wskazał ręką jedne z drzwi w ścianie wyłożonego marmurem korytarza.
-O tutaj mistrzu jesteśmy na miejscu, wszystko przygotowałem razem z tomami wielkich magów zamierzchłych dni. Traktują one głównie o demonach. Rytuał jest na bazie rytuału teleportacji mistrza Wilista.
Dwójka magów weszła do specjalnie przygotowanej komnaty. Pomieszczenie było zbudowanie na planie koła. Pośrodku w posadce była wyryta pięcioramienna gwiazda. Na krańcu każdego z ramion gwiazdy umieszczony był kryształ. Każdy dla jednego z czterech żywiołów świata, wody, powietrza, ognia i ziemi, piąty kryształ mieniący się barwami tęczy symbolizował najwyższy żywioł z poza świata będący połączeniem wszystkich pozostałych, czystą magie.
W samym środku mistycznego symbolu zrzucony był zapakowany ekwipunek dwójki podróżników. Arcymag szkoły ognia zajął miejsce w ramieniu kryształu magii a jego uczeń stał pośrodku symbolu. Baltazar przez całą minutę wymawiał słowa w tajemnym języku magii. A następnie beż żadnych spektakularnych efektów dwójka czarodziei wraz z ich ekwipunkiem zniknęła.

Pojawili się w lesie. W tym samym lesie w którym toczyły się wcześniejsze wydarzenia. Każdy założył na plecy swój plecak.
-Więc mój drogi uczniu, gdzie nasz paladyn?
-Tędy mistrzu. Niedaleko jest posterunek graniczny, gdzie obozują ludzie zakonu. Jestem pewien, że będą zaszczyceni przyjąć w gościnę arcymaga najstarszej i najbardziej poważanej szkoły magii w znanym świecie.
-Oby byli, inaczej poczują co to znaczy gniew maga ognia!
Młody adept sztuki postanowił nie komentować zachowania mistrza i poprowadził go w stronę obozu...
------------------------------------
„Co robić, co robić? Strażnicy zabici. Teraz z pewnością wydadzą na mnie wyrok śmierci.” Myśli o strasznym losie nie opuszczały młodego paladyna. Rzucił się na swego wybawcę.
-Idioto coś ty zrobił! Wykluczą mnie z zakonu! Zabiją! Całe moje życie cholera wzięła!
Sawin krzyczał do ostatniego z bogów uderzając go i irytując się faktem, że nie może mu wyrządzić żadnej krzywdy.
-Dość!
Ciche, lecz pełne pradawnej władzy słowo odbiło się echem w ciemnym lochu. Ręce paladyna straciły możliwość uderzania wroga. Spróbował użyć swoich nóg jednak bez skutku.
-Sawinie, jestem tu żeby ci pomóc. Grozi ci niebezpieczeństwo. A ja nie pozwolę mojemu ostatniemu człowiekowi by stała się krzywda. Proroku.
-Jesteś bogiem z posążka! - Wykrzyczał z fanatyzmem w głosie.
Zrezygnowane spojrzenie boga wyrażało więcej niż ktokolwiek byłby w stanie wypowiedzieć w mowie ludzi.
-Więc kim jesteś?- Z niemal nabożną czcią zapytał Sawin.
-Chamy! Cha...
Współwięzień przerwał w pół słowa. Paladyn gniewnie spojrzał na swego nowego boga. Bóg czy nie, nie będzie krzywdził nikogo w obecności paladyna.
-Nic mu nie będzie. Jestem Chors ostatni z bogów na tej ziemi. A ty jesteś ostatnią rzeczą która mnie tu trzyma. Jesteś moim ostatnim wyznawcą.-Wskazał palcem na paladyna.
-Ja nawet nie znałem twego miana!
-Czyny, mój drogi, czyny nie słowa. Tym mnie czcisz. Jestem już słaby, nasza moc zależy od wyznawców. Takie jest prawo podyktowane nam prze stwórce. Tego który był przed światem i stworzył bogów. Ty jesteś ostatnim moim wyznawcą. Dlatego nie pozwolę zrobić ci krzywdy. Musimy stąd odejść są wrogowie których w tym stanie nie pokonam, ty też. Musisz przeżyć by ponieść moje przesłanie do ludzi, proroku. Chodźmy, wróg jest blisko, także nasi potencjalni sojusznicy. Oni powinni mnie poznać, zawsze byłem przeciwko innym bogom, ja nauczyłem ich przodków władania mocą magii. Choć oni też mogą się odwrócić od mnie, jak reszta.
W zmurszałej pokrytej mchem i wilgotnej nie zdradzającej żadnej wyjątkowości ścianie pojawiły się drzwi.
-Tędy, ty też współwięźniu mojego proroka.
-...my!
Bóg zniknął w przejściu.
„Mam dość. Chce tylko spokoju. Demon, bóg, tylko brakuje mi przeklętych magów. Sawinie w co ty się wplątałeś.”
Przeszedł przez drzwi a zanim, teraz wyjątkowo cichy współwięzień. Drzwi w murze zniknęły, w końcu nigdy ich tam nie było i nigdy nie będzie. Udali się w miejsce gdzie według Chorsa powinni spotkać sojuszników w ich drodze do posterunku. Szczęśliwym trafem było to po przeciwnej stronie rzeki niż chatka gdzie przyzwany został demon.
----------------------------
Wiele osób ma w głowie dwie osoby. Jedną która zajmuje się większością mylenia oraz drugą która zajmuje się okazyjnym krytykowaniem tej pierwszej. Część ludzi sama obecność tych dwóch osób doprowadza do szału. Iluzjonistka była w jeszcze gorszej sytuacji. W jej umyśle były trzy osoby.
Pierwsza chciała uciec. Druga twierdziła, że gdy demon dowie się o istnieniu jej świadomości zabije ją. Trzecia wywołana zaklęciem była pozbawienia myślenia. Po długiej kontemplacji wypowiedziała.
-Bezczelny.
Jinogu z zdziwieniem spojrzał na swoją towarzyszkę. Coraz bardziej rozzłoszczony dochodził do wniosku, że ludność okolicy nigdy nie przestanie go zadziwiać. Jednak nie potrwa to długo ten paladyn Sawin pomoże mu pozbyć się wszelkich zmartwień. Jednak najpierw trzeba zaspokoić głód.
Świeża krew pokonanego doda mu sił. Był wojownikiem, a tylko tacy są godni by wielki Jinogu ucztował na nich. Z wielką szybkością zamienił zwłoki głupca w wysuszoną skorupę. Jednak głód nie ustąpił. Najpierw musi zaspokoić głód, potem przyjdzie czas na plan z Sawinem. Żałował jednego. Osoba będąca pod wpływem jego zaklęcia była skażona plugawą magią i była człowiekiem, z tego powodu nie nadawała się do spożycia. Chociaż może znajdzie zastosowanie dla jej nędznych sztuczek magicznych.
Postanawiając zatrzymać tą prymitywną broń jaką jest miecz, przeklęty ruszył na łowy. Świat porzucił bogów, teraz już nikt go nie powstrzyma, nikt nie ma dość wiedzy, mocy i determinacji.
Niemal nikt, niemal... Lecz nawet to daje nadzieje.
 

Ostatnio edytowane przez Matyjasz : 14-02-2009 o 18:58. Powód: korekta graficzna
Matyjasz jest offline