Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2009, 22:00   #39
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Lenard już szykował się do ataku, uniósł ramię by zadać pierwszy cios, nagle poczuł, że coś jest nie tak, wtem przez głowę stwora ze świstem przeleciał bełt. Najemnik próbował jeszcze jakoś zejść z linii strzału, lecz próba ta spełzła na niczym, pocisk przebił jego kolczugę i zatopił się w ramieniu. Upuścił miecze i padł na kolana, jego ciałem wstrząsnęły dreszcze, po czole spływała mu strużka potu. Miejsce, gdzie trafił pocisk Keitha, piekło go teraz niemiłosiernie, wiedział, iż nie powinien wyjmować bełtu z rany, bowiem działał on jak korek, tamując upływ krwi. Jednak nie wytrzymał, na przemian gorący i przeraźliwie chłodny pocisk zbyt bardzo dawał mu się we znaki, wyrwał go i szybko rzucił na ziemię.

Wytarł wierzchem dłoni spływający po twarzy pot, wciąż klęcząc przyglądał się jak jego towarzysze radzą sobie ze stworem. Jednak kolejna scena, której wszyscy stali się świadkami, zaniepokoiła go. Przyjacielska istota, stojąca dotąd z boku, wchłonęła całą energię potwora, tym samym przechodząc niesamowitą metamorfozę. Sięgnął po swoje miecze, jego ranne ramię promieniowało bólem,a ręce wciąż drżały. Kiedy stwór ryknął Lenard zaczął się zastanawiać czy wciąż stoi po ich stronie, czy też może odezwała się w nim mordercza natura. Jak się okazało istota wyczarowała czerwony pierścień, który powoli się rozszerzając, objął wszystkich zgromadzonych.

Pierwsze obawy Spoona zniknęły dość szybko, gdy tylko poczuł moc leczącego zaklęcia, jego rana w mig się zasklepiła, a i samopoczucie nieco się polepszyło. Nim zdołał cokolwiek powiedzieć jego oczom ukazała się mała dziewczynka z misiem.

-Widzieliście… widzieliście moją mamę?

*-Jakim cudem?! Czy to jakaś sztuczka? Iluzja? Do licha, skąd ona się tu wzięła?! Jakim cudem przeżyła?*

Lenard nie krył swego zdziwienia, wciąż zadawał sobie pytania, jak to dziecko zdołało sobie poradzić w mieście. Z dziewczynką zaczął rozmawiać Honougari.

-Niestety nie, ale poszukamy jej. Najpierw jednak musimy zaprowadzić cię do wieży. Tam jest bezpiecznie i będziemy mogli porozmawiać. Ale obiecuję ci, że tu wrócimy i zaczniemy jej szukać.

Jednak prawdziwa parodia zaczęła się kiedy u Feliksa obudziły się ojcowskie instynkty. Najemnik ze szczerego serca współczuł temu dziecku, gdy pijak wziął je w ramiona i napoił alkoholem. Jeżeli jednak Rauschigift koniecznie chciał się zaopiekować dziewczynką to Lenard nie miał nic przeciwko temu, byle by trzymał się od niego z daleka.

W czasie, gdy Feliks odurzał dziecko swoim pijackim oddechem, a Keith z zaciekawieniem wypytywał stwora, Honogurai przedstawił wszystkim swój plan.

-Wy weźmiecie małą i ruszycie w prawo. Ja natomiast odciągnę ich uwagę. Jestem szybki i posługuję się magią, przez co idealnie nadaję się do tego zadania. Niedługo was dogonię.

-Idź, jeśli nie zależy Ci na własnym życiu - rzekł Lenard - Przede wszystkim nie powinniśmy działać zbyt impulsywnie. To prawda, potwory mogą się tu zjawić lada moment, jednak jeżeli nie będziemy mieli jakiegoś sensownego planu to te stwory dopadną nas, nieważne czy zostaniemy tutaj, czy pójdziemy do wieży.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline