Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2009, 00:35   #82
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Głośne chlupnięcie odwróciło jej uwagę od chętnego kochanka. Drugi z mężczyzn obudził się i właśnie podnosił z błota, w które poślizgnąwszy się, wpadł twarzą. Wyglądał na zażenowanego, ale nie ruszył się z miejsca. Rozbawiona, obserwowała jego nerwowe ruchy, ukradkowo rzucane spojrzenia, a potem próbę odwrócenia od nich wzroku. Niemal wybuchła śmiechem, kiedy się odezwał.

Czyżbyś potrzebował zachęty, żeby Cię trochę ośmielić?

Czuła, że mężczyzna pod nią zaczyna się denerwować. W końcu położył się zniecierpliwiony wbijając wzrok w niebo z wyrazem twarzy, który niemal krzyczał: „A idźżesz się utopić człowieku!” Spuściła wzrok na ujeżdżanego chłopaka i pochyliła się, kładąc się na jego piersi.

-Poczekaj tu na mnie mój piękny, zaraz wrócę. Może nie sama…- zamruczała mu do ucha.

Kilka razy jeszcze uniosła się i opadła nad jego biodrami. Potem wstała, delikatnie zsuwając się z niego.

Krok za krokiem zbliżała się do zastygłego jak kamień Reynolda, zmysłowo kołysząc biodrami. Niemal płynęła ku niemu szukając oczekiwanej reakcji w jego zakłopotanej twarzy. Tymczasem on począł rozglądać się nerwowo, unikając jak ognia, patrzenia w jej stronę.

-Mówisz, że chcesz mi podziękować? Czy mogę w takim razie wybrać sobie sposób? -zamruczała przykucnąwszy bliziutko niego. Wyciągnęła dłoń wplatając na chwilę palce w jego posklejane błotem włosy, ale odsunął się od niej zapobiegliwie, lekko łamiącym się głosem próbując wyperswadować jej nierozsądne pomysły.

Brnęli tak razem przez błotną płyciznę dobrych kilkanaście metrów. On tyłem odsuwał się, starając się, by wstydliwe części ciała nie ukazały się oczom kobiety i pozostały głęboko pod powierzchnią. Ona posuwała się nad nim na czworakach, prężąc grzbiet, jak kotka i plącząc mu się między odpychającymi się od dna nogami, próbowała go głaskać i dotykać. W końcu natarła na niego tak energicznie, że poślizgnąwszy się po raz kolejny, rozciągnął się w błocku jak długi na plecach.

-Proszę, zostaw mnie w spokoju.
-Nie chcesz mnie?
-Z całym szacunkiem, jesteś bardzo piękna… -wyjąkał -i ze wszech miar godna pożądania, ale … wybacz… nie lubię takich zabaw. Pójdę już sobie, tylko powiedz gdzie są nasze ubrania.

Patrzyła na jego usmarowaną twarz z niedowierzaniem. Jeszcze są tacy mężczyźni? Ewenement na skalę całego Thagortu!
Chyba nie była w stanie naturalną drogą skłonić go do uległości. Szkoda marnować takiego okazu.

-Zaimponowałeś mi. Odejdź więc. Za drzewami jest strumień. Możesz się tam umyć. Na drugim brzegu znajdziesz ubranie. Jesteś wolny… no dalej –zniecierpliwiła się –bo zmienię zdanie, a wtedy pożałujesz.

Zbliżyła twarz do jego twarzy. –Uciekaj stąd! – zasyczała. Reynold stężał z przerażenia…
Z jej oczu wyzierało piekło i wieczny ogień.

* * *

Wstyd stracił znaczenie. Burke w jednej chwili zerwał się z błota i nie oglądając się za siebie pobiegł, zatrzymując się zdyszany dopiero na środku strumienia. Obejrzał się nerwowo za siebie, ale nikt go nie ścigał. Usiadł ciężko w wodzie i odpoczywał zastanawiając się, co to mogło być. Pomyślał dopiero teraz o Tym drugim. Opłukał się szybko i wyszedł na brzeg. Rzeczywiście od razu odnalazł wzrokiem stosik równo poskładanych ubrań. Łatwo rozpoznał własne. Właściwie już kończył kiedy usłyszał jakieś głosy w zaroślach. Poszedł za nimi i… niemal wdepnął na… Noysa.

Mało go nie odrzuciło.
Nagi Jonathan oparty plecami o drzewo przytrzymywał za włosy głowę klęczącego przed nim, równie nagiego chłopaka.
-Noys!?
-Boże, Burke! To nie to, co myślisz!

* * *

Charels sądził już, że szansa na kontynuowanie nowej znajomości zakończyła się nieodwracalnie, widząc tamtych dwoje taplających się w błocku. Czuł rosnące rozdrażnienie. Kiedy jednak dostrzegł Reynolda zrywającego się nagle i uciekającego przed molestującą go kobietą, rozchmurzył się. Ciekawe, co takiego mu zaproponowała? Mięczak. Dolin Wzruszył ramionami, patrząc z zachwytem na sunące ku niemu piękne zjawisko. Czekał z niecierpliwością.

Usiadł, z przyjemnością oglądając ją sobie, kiedy zbliżyła się do niego i przyklękła obok. Ich usta nerwowo drżąc znów się ze sobą zwarły. Delikatna, ale pewna dłoń zsunęła się z jego torsu na brzuch, a potem znikła pod powierzchnią błota. Gwałtownie objął ją i położył, przyciskając sobą do ziemi. Chichocząc wyślizgnęła mu się i odwróciwszy na brzuch powoli pełzała ku brzegowi. Nie pozwolił jej uciec. Sunął razem z nią ocierając się o nią raz po raz. Na płyciźnie chwycił ją stanowczo za biodra i przytrzymał chcąc się w nią wsunąć ponownie. Jednak znów mu się wyślizgnęła, potęgując jedynie jego podniecenie. Odwróciła się na plecy i uśmiechnęła prowokująco.



-Twój znajomy stchórzył. Śmieszne, boi się kobiet? Czy ma po prostu inne upodobania?
-Nie mam pojęcia i nic mnie to nie obchodzi.

* * *
Charles długo balansował na granicy spełnienia. Pochłonięty doznawaną rozkoszą nie widział nic poza prężącym się ciałem nieznajomej. Nie zauważył, że powietrze napełniło się trzaskiem i sykiem elektrycznych impulsów. Zadrgało od migających jak holograficzny obraz postaci, które klarowały się błyskawicznie i nabierały realnych kształtów.

-Chodźcie bracia i siostry. Pożywcie się.

Ich oczy zapaliły się ogniem, gdy go otoczyli. Nie widział tego. Czuł jedynie rozkosz płynącą z dotyku wielu dłoni, ust … języków…
Ocknął się bez sił, lecz z poczuciem spełnienia. Był sam, wciąż leniwie przesuwając w dłoni przyczynę rozkosznego wyczerpania.


 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 15-02-2009 o 08:23.
Lilith jest offline