Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2009, 10:17   #17
Prabar_Hellimin
 
Reputacja: 1 Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany
-Mistrzu, ktoś do nas idzie!
-Niech to! Zakonnicy pewnie dowiedzieli się o demonie i chcą go zgładzić. Musimy ich powstrzymać, oni nie mogą, nie...

Mag nagle zamilkł, zamarł w bezruchu. Uczeń zdziwił się i nieco zaniepokoił. Gdy Sawin i Chors zbliżyli się bardziej, uczeń rozpoznał w paladynie osobę widzianą w krysztale.
-Mistrzu! To ten paladyn. On nam pomoże... mistrzu?
-To wy nam pomożecie. A także całej okolicy.
-Chyba ci się coś pokręciło, włóczęgo. To my tu jesteśmy od stawiania warunków.
-Olidrinie
... - Baltazar odzyskał głos. – Daj spokój. Kim jesteś i czego oczekujesz?
-Nazywam się Chors. Wasze umiejętności będą niezbędne w misji, jaką postawił przed nami los. Wiąże się ona z demonem, który dostał się do tego świata przez głupotę i zbytnią pewność siebie grupy okultystów.
-Cóż, nie odbiega to zbytnio od naszych zamiarów, o ile chodzi Ci o tą istotę, która pojawiła się w pobliskiej chacie.
-Tak.
-Ruszajmy zatem, nie mamy na o czekać.
-Mylisz się. Ta istota rozgniecie nas jak robaki, jeżeli uprzednio się nie przygotujemy. Uwierz mi, pośpiech jest zbyteczny. Musimy wpierw zebrać całą armię ludzi, by się jej przeciwstawić.
-Jak chcesz, my możemy poradzić sobie bez Ciebie!
-Przekonamy się.
- Chors zawrócił w stronę obozu.
-Poczekajcie! Idziemy z wami.

**

-No, co my tu mamy? Zdaje się, że niedaleko stoi posterunek Żelaznego Zakonu? Tam się udał Sawin, niewątpliwie.
-Niewątpliwie
. – Ellitre zawtórowała Jinogu.
-Tak. No cóż, pozostaje nam się tam udać.
Jinogu poszedł w stronę obozu, za nim, wydająca się otępiałą i przybitą, elfka. W drodze napotkali odpoczywającą sarnę. Jinogu podszedł do zwierzęcia lekko, bezszelestnie, zupełnie nie zwracając jego uwagi. Dopiero w ostatniej chwili instynkt nakazał sarnie ucieczkę. Było jednak za późno. Jinogu chwycił jej kark i zaczął czerpać z niej moc. Zwierzę przez wierzgało, jednak po chwili przestało wykazywać oznak życia. Energia płynąca z sarny nie była zbyt obfita, w końcu to tylko zwierzę. Jinogu jednak potrzebował tego, co elfy i niektórzy ludzcy magowie nazywają maną, gdyż był wyczerpany po przejściu do materialnego świata. Ellitre przyglądała się temu bez zewnętrznych emocji. W jej umyśle było ich jednak aż nadto.
„O słodka matko naturo, co też on wyczynia. To jest obrzydliwe! Niech to, żebym tylko dała radę... ech, nie ten czar jest zbyt silny. A niech tylko odzyskam kontrolę, to te wynaturzenie mnie więcej nie zobaczy...”
Gdy tylko Jinogu się „pożywił”, ruszyli dalej.

**

-Oszalałeś? Dlaczego idziemy z powrotem? Teraz, to oni mnie zabiją!
-Bez obaw, ominiemy obóz. Musimy się spotkać z Twoim mistrzem.
-On mógłby poświadczyć moją przynależność do zakonu, ale po mojej ucieczce...
-Spokojnie, zaufaj mi. Ten posterunek jest już niestety spisany na zatracenie. Nic nie mogę uczynić przeciw temu?
-Nie możesz ocalić swoich wyznawców?
-Mógłbym, gdyby faktycznie we mnie wierzyli. Gdyby to było w mojej mocy teraz, to nawet bym nie chciał. Jak już mówiłem, to ty jesteś moim ostatnim sługą. Zakon stał się bandą dbających o swoje interesy dwulicowców. Potrafią zajmować się tylko własnymi intrygami. To kolejne, nic niewarte państwo, choć nie ma swoich ziem. Ale zbliża się ku temu, stanowczo. Zakon zdradził mnie, duża w tym zasługa owego demona. To obecnie nasz pierwszorzędny wróg. Ja zagram jego sposobem. Przekonam wrogie zakonowi instytucje, do pomocy nam.
-Najbliżej nam będzie do królów Łożyna III, lub Ferdrada I. Ferdrad zbyt dobrze żyje z zakonem, a Łożyn nie będzie raczej skory pomagać piątce przybłęd.
-Wykorzystamy obydwu. Nawet się nie zorientują, że uczynili nieco dobra. Ferdrad co prawda ma być za co wdzięczny zakonowi, jednak polityka władz jest ostatnio sprzeczna z jego. Od kiedy zawarł pokój z Łożynem, po śmierci jego ojca, żyją w zgodzie i starają się polepszać stosunki, co niestety niweczy Żelazny Zakon. Przez negocjacje Nakkama i zagarnięcie Łożynowi sprzed nosa włości po Drunickim przez zakon, do skutku nie doszła wspólna krucjata Olegrainu i Baracji przeciw plemionom orków. Ferdrad nie mógł nie zauważyć, że zakon stara się usamodzielnić kosztem jego i Łożyna. Jeszcze rok, może dwa i Dranain przestałoby być twierdzą graniczną Ferdrada.
-Ciężko mi w to wierzyć.
-Uwierz. Nie masz wyboru. Ci, których uważałeś za przyjaciół, którym możesz ufać, posłali cię demonowi na kolację. W obozie nikt nie chciał Cię rozpoznać. Myślisz, że nie było tam ludzi, którzy wcześniej służyli razem z tobą? Byli, tylko się bali. Myślisz, że znający obyczaje zakonne dostojnik kazałby Cię uwięzić, gdybyś znał z imienia jakiegoś wyższej rangi członka zakonu?

Idący dotąd z tyłu wraz z uczniem, i współwięźniem paladyna, Baltazar dogonił do Sawina i Chorsa.
-Wybaczcie, że przeszkadzam, ale moglibyście powiedzieć, co tak właściwie zamierzacie?
-Dowiesz się niebawem, zaraz powinniśmy napotkać pewną osobę, posiadającą kluczowe dla nas informacje.


**

-Stać! Kogo znowu licho niesie? - strażnicy posterunku przygotowali halabardy, na widok idących Ellitre i Jinogu.
-Spokojni chłopcze, odłóż to, bo jeszcze komuś krzywdę zrobisz.
-Odszczeknij to, łazęgo! Bo ci... -
strażnik nie dokończył. Mimowolnie dziabnął halabardą wartującego z nim kolegę w udo. Ten skrzywił się nieco, na jego twarz wstąpiła wściekłość, jednak po chwili uspokoił się. Stał prosto, z tępym wzrokiem, zupełnie nie zwracając uwagi na ranę w udzie.
-Dlaczego nie słuchałeś? Co? Zaprowadź mnie zaraz do mistrza Nakkama.
-Nakkam jeszcze nie przybył.
-Trudno, poczekam na niego. Prowadź do dowódcy tej twierdzy.
-Tak jest.
- strażnik odpowiedział bez emocji, po czym zabrał przybyszy do środka posterunku.

„Jak to możliwe? Jak on kontroluje tyle osób jednocześnie? To niewiarygodne... straszne. Jeżeli nie sprawia mu problemu omamienie tylu ludzi, to jak ja miałabym się uwolnić? Nie, nie mogę tracić wiary, nie tracić wiary!”
-Nie obawiaj się, Ellitre, postaram Ci się pomóc! - usłyszała cichy głos, który wydawał się jej znany.
„Co? Kto to? Kto to mówił.”
-To ja, Thok. - imię odbiło się echem w jej umyśle. Nie wiedziała co myśleć. Stała przez chwilę nieruchomo.
-Pośpiesz się Ellitre, ile mam za tobą czekać? - Jinogu popędził elfkę, która zaraz ruszyła, nieco żywsza niż przedtem. Jinogu mógłby się domyśleć, że Ellitre odzyskałq nad sobą kontrolę, gdyby znów jej nie utraciła...

**

-Jak śmiecie zatrzymywać dostojnika Żelaznego Zakonu w drodze do placówki? A niech to! Sawin? Jak...
-Coś Cię dziwi Nakkamie? Czyżby niezwyczajnym było Ci widzieć swojego własnego ucznia?
-Tak, ech, znaczy nie... właściwie, to owszem. Sawinie, czy nie powinieneś teraz wykonywać zadania, które Ci przydzieliłem? Zdaje się, że docelowe miejsce znajduje się po drugiej stronie granicy? Czyżbyś już wykonał zadanie?
-Ja...
-Nie tłumacz się. To twój mistrz powinien to zrobić.
-Chyba sobie kpisz? Jak w ogóle śmiesz, ty...
-Oszczędź. - wtrącił Chors. - Zupełnie mnie nie interesuje to, kim jestem w twoich oczach, Nakkamie. Ciekawi mnie natomiast, czy mówi Ci coś imię Jinogu? Czy ma coś wspólnego z tym amuletem, którego kazałeś szukać Sawinowi? Oraz czy wiedziałeś, że jego sługus również miał szukać amuletu? A może to nie o rzecz chodzi, tylko...
-Aaaa! Zamilknij!
- Nakkam dobył miecza, wyszeptał inkantację i zatoczył ostrzem krąg dokoła głowy. Zabłysło oślepiające światło, wokół rozeszła się fala powietrza, wszyscy padli na ziemię ogłuszeni, przez co Nakkam miał czas na pogalopowanie w stronę Dranain. Sawinowi, Chorsowi i współwięźniowi paladyna nic złego się nie stało, ale magowie leżeli, krztusząc się i plując krwią.
 
__________________
Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P

Ostatnio edytowane przez Prabar_Hellimin : 22-02-2009 o 15:22. Powód: Poprawka ujednoznaczniająca
Prabar_Hellimin jest offline