Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2009, 12:45   #14
Lavina
 
Lavina's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znany
Ruszyli razem. Arleta przez większość drogi wlepiała wzrok w kompas, pod pretekstem pilnowania kierunku w którym idą. Ale tak naprawdę głęboko zastanawiała się nad ostatnimi wydarzeniami. Była głodna i nieco śpiąca. Szła lekko z tyłu, jakby w obawie, że ktoś będzie chciał z nią rozmawiać. Nagle jeden z idących przodem mężczyzn zaczął coś bełkotać. Podniosła głowę żeby zobaczyć co się dzieje. Facet szedł i drżał, przyciskając do siebie ramiona skrzyżowane na klatce piersiowej. Zrobiła kilka dłuższych kroków do przodu, doganiając tym samym niepokojąco wyglądającego osobnika.

- Coś Panu dolega? – zapytała chowając kompas do kieszeni. – Strasznie Pan drży.
Chyba chciał odpowiedzieć, ale żadne zdanie, które sklecił nie pomogło Arlecie dociec co mu jest. Omijał ja wzrokiem i nie skupiał się na tym co mówiła.

- Halo! – pomachał mu dłonią przed samą twarzą – Ile palców widzisz ?- nic innego ni przyszło jej do głowy.
- Trzy. – powiedział po chwili.
- Dobrze.

„Chyba mogę przyjąć, że kontaktuje. Mam nadzieje, że w pobliżu jest jakaś cywilizacja.”

Pojawienie się czegoś na horyzoncie, było niczym gwiazdka z nieba. Z początku myślała że to jakieś skutery śnieżne, ale było o wiele lepiej. Dwa duże wojskowe samochody przeszły jej wszelkie oczekiwania. Z każdego wyszło kilku ludzi ubranych w mundury. Jeden natychmiast przykuł uwagę dziewczyny.

„Medyk!” – Złapała za rękaw dygoczącego Andrewsa i pociągnęła wprost do niego.

- Może Pan nim się zająć?! Jest w bardzo kiepskim sta….- nie dokończyła, bo jeden z żołnierzy szarpnął ją za kurtkę i krzyknął:

- Nie ruszajcie się to nic wam się nie stanie!

Mierzył w nią bronią, gotowy do strzału. Przestraszona dziewczyna stanęła bezruchu i przyglądał się jak inny z wojskowych przeszukuje rzeczy i resztę z jej towarzyszy. Zabierał tylko to co mogło posłużyć za broń lub nią rzeczywiście było. Kiedy odebrał jej pistolet, który trzymała na dnie torby, wzruszyła tylko ramionami.

„I tak nie było z niego pożytku” – pomyślała – „Bez naboi nie mogłabym go użyć.”

Nóż też zabrał.

W końcu wsiedli do wozów. Arleta siedziała razem z czarnowłosą i blondynem, na tylnym siedzeniu, okryta kocem, milczała napawając się ciepłem.

- Odbiór? Czy mnie słyszycie? Odbiór! Mamy pięciu rekrutów. Kurwa, słyszycie mnie tam? – krzyczał facet za kierownicą - Skąd jesteście? Zresztą, jeśli nie chcesz, to nie mów. Wszystko będziecie musieli wyśpiewać u komandora.

„Nerwowy gość. Ciekawe co miał na myśli mówiąc „rekrutów”?”

- Jedziemy do bazy!

Dawno nie jechała autem. Może dlatego było jej strasznie duszno wewnątrz, a droga minęła jej bardzo szybko.
Baza nie przypadła jej do gustu. Wszędzie uzbrojeni żołnierze wzbudzali w niej mieszane uczucia. Lekarz też jej się nie spodobał. Każde jego słowo było chłodne i emanowało znudzeniem.
Wykonywała potulnie prośby lekarza. Ten osłuchał płuca, pomacał brzuch, sprawdził gardło i osunął się na swoje krzesło.

- Może się pani ubrać. Czy nie jest pani na nic chora lub ma inne dolegliwości o których powinien wiedzieć pani lekarz i czy zażywa pani jakieś leki regularnie oraz jak długo ich pani nie zażywała. – ciągle coś notował co było dosyć irytujące.

- Chora? Myślałam, że to Pan jest lekarzem i stwierdza takie rzeczy, zresztą nieważne! – dodała, widząc obojętność na jego twarzy i chcąc jak napredzej darować sobie ten widok odpowiedziała. – Czuję się dobrze. Leków nie zażywam.

Zanotował.

- Potrzebuję wypełnić ten formularz - wskazał na jedną z kartek leżącą na stoliku przed nim - Proszę o udzielanie krótkich i konkretnych odpowiedzi. Laiho złapała za długopis i zaczęła wpisywać potrzebne informacje.

- Imię i nazwisko: Carletta Laiho, Wiek: 17 lat, Pochodzenie: Finka; urodziłam się w Lahti, Aktualna rodzina: brak, Czy zgadza się pani na pobranie organów w przypadku zgonu?:

- A jest Pan w stanie je pobrać i przeszczepić ? – dodała złośliwie.
- Zgadza się Pani czy nie?
- Co za nie fajny koleś. – mruknęła pod nosem i wpisała drukowanymi literami ‘NIE’.

„Nie pozwolę mu sobie grzebać we wnętrznościach jak umrę.”

- Dziękuję pani. Proszę teraz usiąść w poczekalni i poczekać aż zostanie pani wezwana przez jednego z żołnierzy.

Kiedy wszystkich już przebadano, zaprowadzono ich do innego namiotu, do którego też kazano wchodzić po kolei.Cała ta sytuacja była dla niej coraz bardziej męcząca. Poproszono ją o wejście do środka.

„Tych dwóch już widziałam” – spostrzegła, siadając na ustąpione przez trzeciego osobnika krzesło.

- Jestem komandor Milford Johnson z marynarki Jego Królewskiej Mości. Mamy kilka formalności do załatwienia, więc proszę o współpracę. Ciasteczka? – powiedział

- Marynarka Jego Królewskiej Mości? To znaczy? Mogę się dowiedzieć gdzie się znalazłam? – złapała mimowolnie za ciacho, trochę się powstrzymując przed wzięciem jeszcze kilku. W końcu nie przelewało się jej w ostatnich dniach. Miała ochotę na jakieś ciepłe mięso czy zupę. Dawno nie miała czegoś takiego w ustach.

Komandor zamyślił się przez chwilę - Sami dokładnie nie wiemy... - westchnął - Wycofywaliśmy się przez większość czasu przed silnymi zamieciami. Staramy się określić nasze położenie, jednak... No dobrze, przejdźmy do konkretów. – wyciągnął z biurka plik papierów i zaczął zadawać pytania. – Pani Imię i Nazwisko ?

„No cudownie, kolejna ankieta? Co to za miejsce? Instytut Statystyki Badawczej Konsumenta?”

- Carletta Laiho
- Wiek?
- 17 lat.
- Młoda … -
mruknął – Pochodzenie?
- Finka.
- Wykształcenie oraz zawód sprzed kataklizmu?
- Kończyłam szkołę, zawodu nie mam.


Następnie podsunął do dziewczyny kartkę, na której była lista różnych przedmiotów.
- Proszę o czytelne podpisanie się obok przedmiotu, który należał do pani. – spojrzała na listę, która jej podsunął i szybkim ruchem podpisała się przy rzeczach do niej należących.

- Czekan .................................................. .......................................
- Nóż myśliwski .................................................. ...............................
- Nóż z wbudowanym kompasem .................................................. ........
- Nóż kuchenny …Carletta Laiho
- Pistolet samopowtarzalny HM P7M8 (niezaładowany) …Carletta Laiho
- Pistolet samopowtarzalny BERETTA 92 FS (załadowany) ........................
- Dwa pudełka amunicji kalibru 9mm parabellum (po 20 każde) ...................

Czekał aż dziewczyna skończy, po czym kontynuował
- Teraz proszę mi powiedzieć, czy czuje się pani na tyle dobrze w jakiejś dziedzinie, żeby móc pracować na rzecz bazy?

- Pracować na rzecz bazy? Mówi Pan poważnie? – nie chodziło tu raczej o to, że nie chciała pracować. Nie przepadała za wojskiem i nawet trochę już przyzwyczaiła się do samotności i przemierzania śnieżnych pustyń. Tyle osób na raz budziło w niej lekki strach.

Komandor skinął twierdząco głową.
- Zawsze przyda się kolejna osoba do pomocy, lepsze to niż siedzenie na dupie i nic nie robienie. – wstała z krzesła i spojrzała po twarzach żołnierzy. Miała ochotę stąd uciec, jednak bardziej od tego wolała się wyspać. Postanowiła się zbytnio nie stawiać.

- Znam się na pierwszej pomocy. Ukończyłam potrzebne do jej udzielania kursy. A poza tym, choć zdaje się to mało istotne w tym miejscu, umiem grać na skrzypcach. To wszystko co potrafię najlepiej.

Po tych słowach opuściła namiot.

„Kolejne dni pokarzą co z nami zrobią.”
 
Lavina jest offline