Mekassar z obojętnym wyrazem twarzy maszerował przez plac i targowisko. Nie robiły na nim wrażenia, różnorodny tłum i masa kupców, nic nadzwyczajnego. W pewnym momencie powróciły do niego myśli z karczmy. - Proponuję mimo wszystko spotkać się z przedstawicielem władzy tego miasta. A także z duchownym... Tekst wskazuje nam to dosyć jasno, a nie jest przecież powiedziane, że musimy z nim rozmawiać o naszym... hm... pracodawcy. - rzekł do swoich kompanów, gdy tylko byli w stanie go usłyszeć, a sam nie musiał przy tym mówić specjalnie głośno. - Mamy teraz naprawdę sporo czasu, więc chyba nie sądzicie, że spędzimy go włócząc się bez celu i patrząc na tych tutaj... - przerwał na moment. - Zaraz... ten namiot może być nam potrzebny. Wydaje mi się, że podróż na północny zachód może odbywać się w różnych warunkach... Kupujemy? - zerknął na towarzyszy z niejaką nadzieją. W końcu odrobina "luksusu" nikomu jeszcze nie zaszkodziła. A na pewno nie jemu. Uśmiechnął się do swoich myśli i zaczekał na reakcję drużyny.
__________________ ];-> |