Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2009, 17:54   #4
Ayame
 
Ayame's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayame nie jest za bardzo znany
Białowłosa była wkurzona. Mocno. Do tej pory nie było czegoś takiego, że straciła kontrolę nad którymkolwiek ze swoich sług. Chyba, że się rozpadli, ale to było z goła inne uczucie. Stopniowe. A teraz ... Coś było nie tak i ona to czuła. Zeszła z parapetu i zaczęła chodzić w tę i z powrotem. Czynność tę przerwała jednak po chwili. Nie ma co się tak ekscytować. Gdyby był tu Nass`ri na pewno powiedziałby jej, że znowu zachowuje się jak rozkapryszona nastolata. Fuknęła z niezadowolenia i siadła do ksiąg. Wolała sama najpierw znaleźć odpowiedź na dręczące ją pytanie a jeżeli to się nie uda dopiero spytać upadłego. Posunięcie to, nie było do końca rozważne, przynajmniej na daną chwilę. Ktoś bowiem był w domu i z każdą sekundą zmniejszał dystans do nekromantki, oraz jej małego pomocnika. Nass'ri był przygotowany do walki. O ile oczywiście małego stworka, o sile miotacza ognia można było nazwać przygotowanym. Skrzypienie ucichło, jednak obecność nie odeszła. Wciąż pozostawała mocno wyczuwalna i mimo obcego dla siebie terytorium, zdawała czuć się niczym tygrys w dżungli. Cyntia a raczej Samantha jak wolała, żeby na nią wołali w myśli przywołała niedawno stworzoną przez siebie wampirzycę oraz kilka ghuli i szkieletów. "Obecność" działała jej na nerwy. Postanowiła więc najpierw zająć się szukaniem jakiegoś paskudnego zaklęcia " w razie gdyby" w jednej ze swoich ulubionych książek. Kręgi rozrysowała sobie już w głowie. Nie miała ochoty walczyć. Była na to za leniwa. Nass`ri wyglądał jakby siedział na szpilkach. Pierwszy raz widziała aby małe demonisko pałało taką chęcią zrobienia czegokolwiek. Nawet jeżeli to było miotnięcie w coś ognistą kulą. Od tak... Bez powodu.

- Tylko uważaj, nie spal całego domu. Podoba mi się tu nawet...- powiedziała lekko znudzonym głosem. Huśtawka nastrojów robiła swoje...

- Twoja troska to coś niezwykłego. Spokojnie, po prostu nie lubię gdy jakaś mucha się dobiera do mojej padliny. To wszystko. Zresztą już się robiło nudnawo. - Powiedział z lekka podekscytowany. W sumie faktycznie to było dziwne, że aż tak mu się rwało do prostej bitki. Może faktycznie już zaczął gnić w tej rezydencji ? Chociaż spokojnie czekał, aż przybędzie nowy "gość". Jedynie machnął wolną dłonią, żeby była gotowa. I czekał. Płomień gorzał w najlepsze. Chłód. Chłód owiał cały dom, taki jak przy gęstej, niemal nieprzenikalnej mgle. Nieumarli niemal wylali się z dwójki pozostałych pomieszczeń, lgnąc do swojej pani. Atmosferę i narastające napięcie dało się kroić nożem.

- Palenie szkodzi zdrowiu...

Usłyszał mały imp, w tym samym momencie, kiedy coś niewidzialnego uderzyło go w łepetynę i cisnęło w bok, a ogień opadł na ziemię, zaczynając powoli się rozprzestrzeniać. Nic. Potem mgła, z początku szara, następnie wirująca, zielonkawa. Przybierająca postać ludzką. To nie był...to nie był murzyn z okładki tamtego magazynu. Biały mężczyzna, brunet o długich włosach, późne lata trzydzieste, odziany w zielony płaszcz, imitujący wampirze standardy mody. Czerwone, przekrwione oczy. Nie człowiek. Zdecydowanie nie człowiek.

- Frank, daj tu egzorcystę.

Nie wiadomo kim właściwie był owy "Frank", ani czym był "egzorcysta", jednak fakt, że ubrany w skórzany strój murzyn właśnie wypadł ze schodów, rzucając się na wampirze kreacje z mordem w ślepiach, nie wróżył zbyt ciekawie. Nekromantka wstała. W ręce miała ciągle książkę, którą niedawno czytała. Złość wróciła do niej z nową mocniejszą falą. A przecież mówiła, żeby uważać z tym ogniem. Myślami posłała nieumarłych na coś w pelerynie. Taka tandetna podobizna. Zero gustu i się jeszcze panoszy. Łatwo mu to nie zejdzie. W następnej chwili spojrzała na murzyna. Jej wrok mógłby przewiercić kogoś na wylot... wiele razy. Bez litości. Miotnęła zaklęciem paraliżującym. Jeżeli ma się bawić dalej to chociaż niech on będzie grzecznym chłopcem i zrobi jej tę przysługę stania spokojnie. Nabroił wpadając bez zaproszenia. Takim dzieciom trzeba dać klapsa. Nass'ri natomiast po uderzeniu w głowę, był zaskoczony kierunkiem, skąd nadszedł cios. Jednak nie było czasu do zastanawiania się. Jednak dostrzegł, że murzyn wpadł w dziwny, morderczy szał. Szybko starał się przeanalizować przeciwników i ocenił, że murzyn jest prawdopodobnie silniejszy. Więc nie zastanawiał się zbyt długo. Otrząsnął się z otępienia i skupił się na krótko, wypowiadając jedną krótką komendę. I potem, już przemieniony w naszego czarnego gościa od razu się na niego rzucił, czując, że dziwnie w nim krew buzuje. Nie miał czasu, gdyż jego przemiana mogła trwać dosyć krótko. Krzyknął jedynie do Samanthy.

- Zajmę się nim ! Bierz drugiego.

Łowcy wampirów nieco przeliczyli swoje możliwości. Czarnoskóry wojownik, jeśli nie zatrzymany czarem, to przynajmniej spowolniony, stracił koordynację ruchową, otrzymując cios pazurami wampirzycy w żołądek, potem zaś został uraczony pełnym impetem ciała przez zmiennokształtnego. Uderzenie impa wysłało łowcę w kierunku bariery schodów, która pękła z trzaskiem, ranny i uczepiony uszkodzonego wykończenia Blade, złapał za strzelbę i oddał strzał w kierunku impa. Ten przyjął go na lewą nogę, która rozdarła się jak mokry papier. To jednak niewiele pomogło pierwszemu poszkodowanemu, który otrzymując kolejny cios od wampirzycy, puścił i spadł po schodach na dół. Rozeźlony brunet w zieleni, swą mglistą formą ominął nieumarłe maszkary, zmierzając wprost na Cyntię z na wpół eterycznymi pazurami.

- Frank, co z tym egzorcystą, do cholery!

Ryknął, zadając cios.

- Frank jest trochę zajęty, stary.

Odezwał się nieznany dotąd głos, kiedy okno wpadło do środka, wraz z częścią framugi i zostało rozdarte na cześci pierwsze, przez wiatr, który cechował sztormy na morzu, lub tornado. Na wpół mglisty osobnik stracił swoją konsystencję z wrzaskiem bólu, a jego pozostałości ulotniły się przez podłogę. Przez wyrwę w ścianie, wychodzącą na dwór, wleciała (dosłownie) nowa postać. Błękitno-biały pancerz odbijał światła latarni na tle nocy, zaś ręce przyozdobione w turbiny wciąż cicho szumiały, zapewne od wytworzenia potężnego uderzenia wiatru.

- Err...witam państwa?

Uniósł dłoń w geście przywitania, robiąc z siebie swoistego rodzaju idiotę i czując, że zebrani nie są szczególnie pod wrażeniem jego wizerunku. Cyntia stanęła. Obniżyła książkę która miała jej służyć jako tarcza przed szponami mglistej kreatury. Była przygotowana na atak od strony nowego przybysza. W głowie przerobiła mały katalog co by tu paskudnego zrobić. I nie... miała już dość paraliży jak na jeden wieczór. Plus- gdzie do cholery jest Nass`ri kiedy go potrzeba? Mały demon na prawdę nie wie jak powinno się traktować kobietę. Już ona go tego nauczy... Niech będzie pewny, że ta rozmowa go nie ominie. Zostawiać ją samą z jakimś dziwnymi typami. I jeszcze ledwo co a dostałaby nową partię niechcianych tatuaży w postaci blizn. Nass'ri natomiast musiał przyznać, że strzał w nogę bolał. Krzyknął i czuł, że traci równowagę. Jednak nie pozwoli, by ktoś tak go traktował. O nie. Chociaż wiedział, że w tej formie jest bezużyteczny. Nie mając wyboru, musiał się z powrotem odmienić, ale wiedział, że nawet po przemianie jego ruchy będą ograniczone. Jednak miał na szczęście swoje małe moce... szybko się rozejrzał wokoło. Kolejny czubek przybył i to nie była świetna wiadomość. Jednak chciał się do końca zająć murzynem. Skoro już był czymś zajęty, to mu pomoże.

- Hmmm... czas co nieco podgrzać atmosferę - Z lekko poirytowany wypowiedział krótką komendę i płomienie momentalnie buchnęły koło Blade'a, a a przynajmniej w miejscu, gdzie ten był kilka chwil wcześniej. Po czarnoskórym agresorze pozostała na parterze jedynie pamiątka w postaci połamanych desek, rozwalonych drzwi i pociętych na kawalki nieumarłych. Co do błękitnego turysty, uniósł obronnie ręce, patrząc na srebrnowłosą z opasłą księgą i powiedział, a raczej wykrzyczał:

- Whoa! Spokojnie! Starczy już na dzisiaj magicznego mambo-jumbo! Mam dość, nie przyszedlem tu walczyć!

Cyntia omal nie miotnęła małą klątwą w nieznajomego. Jak on śmie obrażać jej możliwości. "Magiczne mambo-jumbo?!". Ooooo nieeeeee. Ta zniewaga krwi wymaga. No to może by się tak wysłużyć starym dobrym zaklęciem zmiany wielkości? W wersji lilipucej na pewno miałby dużo do powiedzenia jej na temat magii. Szczególnie w klatce... Po chomiku. A co!

- Jak nie przyszedłeś tu walczyć to po co?! Nie widzisz, że jesteśmy zajęci?- fuknęła poirytowana, wzięła sporą torę walającą się pod stołem i zaczęła ratować od płomieni księgi z zaklęciami. Trzeba się stąd zmywać zanim pożar się rozprzestrzeni i przyjedzie policja.- A tyy... Mówiłam ci żebyś uważał z tymi płomieniami!- powiało chłodem z tonu jej głosu... A murzyn zwiał co z rozgoryczeniem dodał Nass'ri, wyklinając to, że go jednak nie dopadł. Chociaż faktycznie się pojawił nowy problem, czyli pożar. Dawno go tak nikt nie wyprowadził z równowagi... a ten stracił nad sobą panowanie. Cholera, w tym stanie mógł najwyżej iść, a efekty z poprzedniej zamiany częściowo pozostawały także w jego normalnej formie. Nie to, żeby obficie krwawił, ale nie mógł się zbyt szybko ruszać w tej chwili. W sumie był tak zdenerwowany, że odwarknął. - Żeby się czegoś pozbyć, trzeba używać szybkich metod ! Nie marudź i tak je możesz jeszcze raz rozpisać ! A teraz musimy się stąd wynieść. I weź mnie chwyć, nie mogę się szybciej ruszać w tej chwili. - W sumie nie musiał dwa razy powtarzać, ale czuł, że trzeba faktycznie stąd się zmywać albo upieką się żywcem przez jego ogień. Niedobrze... stracił kontrolę nad sobą i oto skutki. Powolnym krokiem starał się zbliżyć do okna, ale przez ostatnie wydarzenia szło to mu topornie. Cholerny postrzał zdecydowanie mu nie pomagał. Cyntia skończyła pakować co ważniejsze księgi. Zarzuciła torbę na ramię a następnie podeszła do stworka i złapała go za ogon. Nie ma czasu na zbędne czułości. Zmechanizowany młodzian nerwowo uniósł dłoń.

- A-ale ja mogę ugasić ten ogień raz dwa...jeśli państwo chcecie?

Kobieta spojrzała na gościa z lekkim niedowierzaniem w lewej dłoni wciąż trzymając Nass`ri za ogon. W sumie czemu nie...? Zobaczmy co to coś potrafi... Kiwnęła głową bez słowa. Nass'ri poczuł, że w tej chwili ją najchętniej by rozszarpał na strzępy, ale to był zły moment na takie myśli. I jeszcze śmie go łapać w ten sposób... Tym bardziej, że tak rozprzestrzeniony płomień już raczej nie powstrzyma. Gdyby to był normalny płomień, problemu by nie było. A tak... było to dosyć skomplikowane. Natomiast lokator błękitnej zbroi przytaknął swoim wizjerem i zatarł ręce, co spowodowało metalowy odgłos. Wyciągnął dłonie. Turbiny zaczęły pracować na zwiększonych obrotach, magazynując energię. Przeszło po nich błękitne wyładowanie elektryczności. Dwójka wspólników nie widziała co prawda co się stało, ale czuła wir jaki się wytworzył i trzask dźwięku jak przy sonicznej fali. Meble uderzyły o ścianę, nieumarli uderzyli o meble i tak dalej. Dwójka otworzyła ślepia. Ogień tlił się jeszcze w niektórych miejscach, ale nie stanowił już zagrożenia.

- Erm...tak. Więc...zrobiłem co mogłem...a teraz mogą mnie państwo wysłuchać?

Cyntia spojrzała na "rycerza w błękitnym pancerzu z czymś w dłoniach" z aprobatą. Ogień się dogasił a to oznacza, że jej księgi są uratowane. Puściła Nass`riego i podbiegła do półki. Zły humor odszedł jej jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

- Ja nie mam nic przeciwko... Byle by było z sensem co mówisz... Nass'ri, który przed chwilą spadł na podłogę, rzucał piorunami z oczu, patrząc na białowłosą zouzę z wyrazem ogromnej złości. Cholera, a tak dzień miał jednak się zmienić na coś ciekawszego. Jednak po chwili podniósł się z podłogi i otrzepał, spoglądając spode łba raz na nią, a raz na nowego przybysza. Dodał poirytowany. - Jeszcze raz mnie złapiesz za ogon, to wpierw spalę twoje włosy, a potem te twoje księgi. Co do Ciebie, i tak już mnie diabli biorą, więc mów. Ale jak nie będzie to coś, co mi się spodoba, ognista kula roztrzaska twój łeb. Zastanawiał się kiedy był tak wściekły, z pewnością dawno temu. Jednak w końcu spokojnie westchnął i czekał na to, co powie dziwny osobnik. Bo on już naprawdę stracił cierpliwość.

- Eee...dobrze. Zostałem tutaj wysłany przez mojego przełożonego aby zaoferować wam...współpracę. Jest on w stanie ofiarować wiele, rozwiązać część waszych problemów. Jeśli oczywiście zdecydujecie się...erm. Na przystąpienie do tej...dziwnej spółki. Trzeba było pójść do pana Bagmana...

Ostatnie zdanie wypowiedział szeptem, pod nosem, ganiąc się w myślach.

Cyntia podeszła do Nass`riego i pogładziła go po głowie z niewinną miną jakby chciała powiedzieć:" No już już... nie bocz się tak..." po czym zabrała rękę i uśmiechnęła się słodko. Cały czas uważnie słuchała przybysza.

- No i co myślisz o tym? Brzmi fajnie, nie? - zapytała upadłego.

A mały imp spojrzał na nią jakby właśnie aktywowała w nim jakiś szał. Pstryknął palcami i wywołał mały płomień na jej ubiorze, który dziewczyna lekko klepiąc szybko stłumiła. Niech się bawi, skoro tak lubi kogoś irytować. Wiedział, że bez problemu to zgasi, ale dał do zrozumienia, że następnym razem zrobi to, co mówił. Jednak szybko się uspokoił i wrócił do swojego normalnego zachowania. Chwycił się za podbródek i się zastanawiał nad tą propozycją. W sumie ostatnio tutaj robiło się zbyt ciasno, a pewnie niedługo ktoś się tu jeszcze pojawi jak się domyślał. Zresztą z czystej ciekawości się zastanawiał kim był ten pracodawca. Tak naprawdę w tej chwili nie mieli wiele do zrobienia, a według niego przyda się przerwać ich codzienną rutynę. Kiwnął głową.

- W porządku, przyjmujemy ofertę. Chociażby z czystej ciekawości.
 
Ayame jest offline