Kirosana
Odszedłeś kilka kroków na bok, by przyzwać swego sługę. Miał on odwrócić uwagę stworów od was, kiedy będziecie przemykać się do wieży.
Wykonałeś wszystko jak należy, z wyjątkiem dwóch rzeczy – jaki kształt powinien mieć sługa i ile energii mu poświęcić?
Decyzję musiałeś podjąć szybko – znak na ziemi pulsował już i trzeba było dokonać wyboru.
Energia… kształt…
Zdecydowałeś. Przelałeś w czar połowę magii, którą akurat dysponowałeś i nadałeś słudze kształt najlepiej przystosowany do biegania, czyli…
…tygrysa. Białego, cętkowanego myśliwego.
Zwierze postawiło uszy nasłuchując wszystkich dźwięków i rozglądając się.
-
Yabunkaze – powiedziałeś przykuwając uwagę sługi. –
Pobiegniesz w tamtą stronę. Ruszaj.
Kot posłusznie ruszył. Nie wydawał żadnego dźwięku, jednak nie było to dziwne – wszak był niematerialny. Sądziłeś jednak, że nawet gdyby był zwykłym tygrysem, to też poruszałby się bezszelestnie.
Już byłeś gotów pobiec w drugą stronę. Już postawiłeś pierwszy krok, lecz…
…nikt z towarzyszy się nie ruszył, kiedy im kazałeś. Zawołałeś sługę z powrotem do siebie, jednak było za późno – jego obecna forma była tak szybka, że już nie usłyszał.
Przeklinając cicho musiałeś szybko przekonać innych, żeby ruszyli. Jednak co tak przykuwało ich uwagę?...
Wszyscy
Widzieliście jak
Honogurai wciela w życie swój plan – pozornie logiczny, jednak nie dla wszystkich. W międzyczasie też
Feliks uśpił dziewczynkę trzymaną w ramionach dwoma łykami ze swojej manierki. Może by ktoś nawet ruszył za
Honoguraiem, gdyby nie fakt…
… że nagle przed wami stanął zbrojny człowiek. Dokładniej to jego widmo.
-
Mówicie, że gdzie to coś widzieliście, szeregowy? – zapytało się widmo do nieistniejącego żołnierza. –
Dobrze więc, prowadźcie.
Zbrojny człowiek szedł powoli w waszą stronę. Poznaliście jego twarz. Każdy w mieście znał sierżanta
Kertsona.
Musieliście się rozstąpić, bowiem sierżant szedł prosto na was. Nie wiedzieliście co zamierza, jednak wydawał się was całkowicie ignorować.
-
Tak, obywatelko? – zapytał nagle
Kertson patrząc w bok, prosto w oczy
Majolin. –
Nie, nie mogę zdradzić żadnych szczegółów odnośnie tej ksi… tego przedmiotu.
Sierżant kontynuował marsz – kierował się wyraźnie między budynki wchodząc między nie nieco na zachód od miejsca w którym zostaliście dopiero co zaatakowani.
Z czystej ciekawości poszliście za
Kertsonem. Nie szedł daleko – za drugim budynkiem od wejścia na plac skręcił w prawo i zatrzymał się.
Zatrzymał się przed okrągłym przedmiotem, obok którego leżała belka.
-
Mówicie szeregowy – zaczął sierżant. –
Że to tak niepokoi miejscowych? Że psy odstrasza i takie tam?
Nastąpiła chwila przerwy w czasie której Kertson miarowo przytakiwał.
-
Zobaczmy więc cóż w tym takiego ciekawego… - sierżant podniósł przedmiot – był wielkości jego głowy. Jednak wyglądało to tak, jakby z jednego przemiotu wyciągnął drugi i o ile ten pierwszy był jak najbardziej materialny – prawdopodobnie metalowy, to ten podniesiony przez sierżanta był równie „duchowy” jak sam Kertson.
-
Na bogów… szeregowy! – Krzyknął nagle sierżant upuszczając przedmiot, który spadł w to samo miejsce, gdzie leżał teraz. –
Spierdalać szeregowy! Ludzie, uciekajcie komu życie miłe!
Ostatnią pozą sierżanta Kertsona, jaką widzieliście, było zawiśnięcie na chwilę w powietrzu w biegu z czystym przerażeniem wypisanym na twarzy. Chwilę później zjawa rozpłynęła się w powietrzu zostawiając was samych z okrągłym przedmiotem, obok którego leżała belka.
Kiedy się otrząsnęliście z pierwszego szoku po zniknięciu sierżanta, część z was która znała się na magii spostrzegła, że leżący na ziemi przedmiot jest źródłem. I to silnym źródłem. Magii zawartej w tym przedmiocie było co najmniej trzy razy więcej niż mógł w sobie pomieścić
Dantlan, będący najpotężniejszym magiem z was.