Feliks najwyraźniej nie miał ochoty trzymać już dłużej tej małej i oddał ją Majo. Dziewczyna wzięła dziecko. Mała spała w najlepsze. Chwilowy spokój ducha rozproszył głos i pojawienie się zjawy. *Sierżant Kerston?! Jest … przezroczysty?*
Stała w miejscu obserwując i słuchając tą jakże dziwną inscenizację. Kiedy duch spojrzał jej prosto w oczy automatycznie wyprostowała się. Często widywała Kerstona, witała się z nim serdecznie zawsze kiedy mijali się w mieście. Jego widok jako ducha był dla niej dość przytłaczający. - Tak, obywatelko? – zapytał nagle – Nie, nie mogę zdradzić żadnych szczegółów odnośnie tej ksi… tego przedmiotu. *Ksi… ?*
Zjawa Kerstona kroczyła dalej oddając się swojemu monologowi, a wszyscy ruszyli za nim. - Dokąd on idzie ? – szepnęła do reszty, ale oni nie musieli jej odpowiadać, bo doszli właśnie do miejsca, które wcześniej widzieli u Giheda w wieży. Kerston doprowadził ich do tego tajemniczego przedmiotu.
To wszystko wyglądało jak rekonstrukcja zdarzeń. *Czyżby sierżant chciał nam pomóc? Czy to była jakaś dziwna anomalia spowodowana tą mgłą?*
Mężczyzna uniósł duchowe odzwierciedlenie przedmiotu z ziemi i z przerażeniem na twarzy upuścił go z powrotem, po czym wydał rozkaz do ucieczki. Wtedy wszystko się skończyło i sierżant zniknął. *Straszne.* - Czyli to ta rzecz zabiła, znaczy, zmieniła tych wszystkich ludzi? – spojrzała się pytająco na pozostałych. – Myślicie że możemy to dotknąć?
Pijany Feliks nie zamierzał czekać na odpowiedź i chwycił za przedmiot, a potem rzucił nim do Dantlana. Najwyraźniej był zawiedziony, że to nie pozytywka, ale to nie było zabawne. Przedmiot mógł nadal być naładowany jakąś ciemną magią albo w jakiś inny sposób im zagrażać. Tan pijak nie powinien być aż tak lekkomyślny.
-Ej no, momy, tfuj! Mamy tą pozytywkę, tak? To wracajmy do tego gnoma jak najprędzej zamiast spotykać dawnych znajomków. Eeee... To niebezpieczne. To co jom, to jom ja ale Wy to czort was lał i lać będzie... – zaczął mówic Feliks, po czym zrobił głęboki wdech i ciągnął dalej - Ja lew północy i sokół południa, ja niedźwiedź wschodu i eeee... drzewo zachodu! Ja Mistrz Miecza, pogromca plugastw i strażyyyy miejskiej, ja władca ostrza i uczeń Wielkiego Mistrza Dwóch Mieczy, ja, ja, ja... Ja sobie poradzę, nie to co Wy! Wiedzę więźże wrrrcaaj, wracajmy! *Znaczy, że co? My już nie tacy mocni? Alkohol uderza mu już do głowy.* - patrzyła z uśmiechem na jego wygibasy. - Skoro mamy już to po co wyszliśmy z tej przeklętej wieży, to chyba możemy naprawdę wracać. Jedzenia tu raczej nie znajdziemy. – poprawiła dziewczynkę na rekach – Może sługa Honoguraia dał radę odciągnąć stwory od wieży. Jak się pośpieszymy to unikniemy spotkania z nimi. – powiedziała, czekając na jakiś odzew.
Ostatnio edytowane przez Lavina : 21-02-2009 o 23:49.
|