Nakkam, odjechawszy dalej, popędził konia bardziej. Dalszą drogę zastanawiał się nad zaistniałymi okolicznościami. Kim był towarzysz Sawina? Skąd tyle wiedział? Dlaczego Sawin jest tutaj? To ostatnie niepokoiło go w tej chwili najbardziej. Coś musiało pójść nie tak...
** -Czego oczekujesz przybyszu? Nakkam będzie lada chwila, więc cierpliwie odczekaj, tutaj, lub w sali modlitwy. Jeśli faktycznie Cię oczekuje, to nie sprawi Ci to problemu, prawda? Posiedź więc w spokoju.
-Chciałbym rozejrzeć się w lochach. - Jinogu próbował przekonać kapitana. -Nie mogę... - kapitan zamarł na chwilę. Siedzący w milczeniu, wpatrzony tępym wzrokiem w rozmówcę mógł wzbudzić niepokój, jednak żaden z kilkorga strażników nie zwrócił na to uwagi. - Ależ oczywiście, wedle życzenia. Bradyk, zaprowadź pana Jinogu i jego towarzyszkę do lochów. Pamiętaj, głową odpowiadasz za ich bezpieczeństwo. Jinogu zdążył się już rozejrzeć po całym posterunku i nigdzie nie widział Sawina. Pozostały jedynie lochy, tylko tam dotąd nie zawitał. „Ten wariat nie może mieć nieograniczonej mocy. Nie może mnie kontrolować w nieskończoność. Trzeba mieć nadzieję, że w miarę kontroli większej liczby osób, utraci czujność, kontrola nade mną osłabnie i będę miała okazję uciec.” Ellitre przystanęła na chwilę, gdy wchodzili do lochów. Zorientowawszy się, że odzyskała teraz kontrolę nad sobą, zeszła w dół schodami, za Jinogu i Bradykiem. Rozważała, jak dobyć miecza strażnika i zabić Jinogu. Była już bliska wcielenia planu w życie, gdy w jej głowie odezwał się głos. -Ellitre, nie teraz! Nie wyszłabyś z tego cała. Ty nie omamiłabyś całego posterunku. Dopadliby Cię i uwięzili, poczekaj na lepszy moment. - w głowie elfki znów zabrzmiał głos Thoka.
Rady ducha okazały się i tak niepotrzebne, gdyż iluzjonistka znów utraciła kontrolę nad ciałem. Jinogu szedł korytarzami lochów, rozglądając się bacznie po celach. W żadnej nie było poszukiwanego Sawina. Również żaden ze strażników, pilnujących więźniów, nim nie był. Dotarli w pewnym momencie do otwartych drzwi, przy których leżeli nieprzytomni stróże. Szybko podniesiono alarm. Dwójka więźniów zbiegła, a nikt nie widział jak i kiedy. Jinogu, wybity z tropu, spytał Bradyka: -Co się dzieje?
-Uciekła dwójka więźniów. Jeden odsiadywał dłuższy czas. Drugiego ledwie zamknięto. Zakradał się do obozu. Twierdził, że jest paladynem, ale nie mógł tego w żaden sposób potwierdzić…
** Nakkam dojechał do posterunku. Lekko dysząc krzyczał do wartowników. -Szybko! Wyślijcie oddział na wschód. Niech poszukują piątki ludzi, w tym dwójki magów. To pilne!
__________________ Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P |