Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2009, 18:52   #5
Baby Biatch
 
Baby Biatch's Avatar
 
Reputacja: 1 Baby Biatch nie jest za bardzo znany
Myślał, że to już koniec wszystkiego. Żadnych łez, tragedii, hipokryzji. Tylko on i ta niekończąca się przestrzeń. Tylko ciąg niedorzecznie umeblowanych pokoi. Jego piekło. „Czyli to prawda?”- zastanawiał się. „Historia, którą uznałem za bajkę wiele lat temu, jest jak najbardziej realna. Istnieje życie po śmierci. Istnieje niebo i... istnieje ‘tutaj’...”.

Po krótkim czasie ułożył sobie wszystko w głowie. Znał już wszystkie odpowiedzi. W jego mniemaniu odbywał właśnie jakąś przerażającą karę piekielną. Pod koniec życia wzgardził całą rodziną, wystąpił przeciwko przyjaciołom, Sonyi. Postawił na swoim. Teraz miała go czekać niekończąca się samotność. Pustka. Izolacja. Spokój...

Kiedy zobaczył Phoebe wiedział, że znowu popełnił błędy. A jednak nie znał wszystkich odpowiedzi. Rozwiązanie nie było takie proste. Gdzie? Po co? Dlaczego? Znajome pytania wróciły do jego głowy niczym stare przyjaciółki, zostawiły mokry ślad po całusie na jego policzku i rozgościły się jak u siebie. Nie był nawet krok bliżej do wyjaśnienia całej sytuacji. Theo kontra Sfinks – 0:1.

Zgorzkniała, jadowita, użalająca się nad sobą – bardzo za nią tęsknił. Jego siostra zdawała się cedzić słowa jak w jakimś narkotycznym transie – tak ją zapamiętał. Może to niesprawiedliwy, jednostronny fragment jego wyobrażenia o Phoebe właśnie mu ubliżał? Potrawa o bogatym bukiecie smaków: od smutku, poprzez rozpacz, aż po wyrzuty sumienia, posypana szczyptą bratersko-siostrzanej rywalizacji. Czy to jego umysł upichcił mu to wyśmienite spotkanie z bolesną przeszłością?

I w momencie najdziwniejszych przemyśleń – bum! – spadek w dół. Pęd ku nieznanemu. Bez strachu. I tak już nie żył. Postanowił rozkoszować się dziwnym uczuciem. Zawsze chciał skoczyć na bungee. Powoli zaczynał się odstresowywać. Wyprosił pytania za drzwi. Znał odpowiedź. Jego biedny, spracowany mózg, powoli rozkładający się na brooklyńskim cmentarzu, w trumnie, w porośniętej zieloną trawką glebie. To jego ostatnie desperackie krzyki. Wizje, majaki, halucynacje. Pożegnalny prezent dla Theo, który dzielnie utrzymywał go pod swoją czaszką przez tyle lat.

W końcu uderzył o ziemię. Pod palcami wyczuł piasek. Znowu robiło się interesująco. Lekko uniósł się i otworzył oczy. Westchnął z zachwytu. Jego umysł spisywał się wspaniale. To, co wykreował dla niego w tym momencie, było więcej niż zdumiewające. Słońce, rajska plaża, czwórka podobnych mu ludzi i jakaś nieziemsko piękna kobieta.

Theo wstał, otrzepał piasek z koszulki z Che Guevarrą i podszedł w stronę ślicznotki, domyślając się, że to ona była centrum wydarzeń tego całego zamieszania, kluczem do kolejnej sceny z sennego przedstawienia. Młody mężczyzna przez chwilę przysłuchiwał się, podczas gdy jakiś gbur w szlafroku wulgarnie domagał się odpowiedzi od kobiety, a wtórowała mu w tym dziewczyna o podobnym nastawieniu. Theo, przez moment, jedynie wsadzał uciekające dready pod za dużą, wełnianą czapkę, albo głaskał się po zarośniętej brodzie. W końcu postanowił interweniować.

- Hej, hej Chubbaka i Alice Blair, wyluzujcie! - mówiąc to poklepał oboje po plecach w przyjacielskim geście - Laska na pewno wytłumaczy nam co się dzieje, tylko dajcie jej szansę. Ja – imię brzmi Theo, tak w ogóle – zamieniam się w słuch.
 
__________________
Wszyscy chcą Twojego szczęścia... nie daj go sobie zabrać! gg 5067429
Baby Biatch jest offline