Mimo początkowej radości z kolejnego zwycięskiego starcia, po kilku dniach Telio znów dał się przygnieść monotonii moczarów. Podróżowali tak jak wcześniej – w milczeniu i hobbit zastanawiał się, uda im się znaleźć to, czego szukali w tych nieprzyjaznych okolicach. Przypomniał sobie także ich radosny wyjazd z Bree.
„Że nie mogły te upiory lepszej pory wybrać na swoje czarcie intrygi. Żeby tak latem przyszło nam wyjeżdżać zamiast się teraz na jesieni po jakich mokradłach plątać.” - myślał, wspominając, jak piękna pogoda panowała, kiedy odjeżdżali spod „Rozbrykanego Kucyka”. Żeby jakoś odegnać zły nastrój, próbował przełamywać ciężkie milczenie, jakie zapadło w kompanii. Głównym kompanem do rozmowy był dla Telia oczywiście Olo.
- Powiem ci, Olo, że to bajoro zaczyna mi już działać na nerwy – powiedział przy najbliższym postoju.
- Nie żeby mnie strach obleciał, bo to raczej te wszystkie potwory powinny się nas bać – dodał pospiesznie, przypomniawszy sobie, jak dopiero co chwycił za miecz słysząc obok siebie jakiegoś ptaka.
- Ale nie wiem, po co taplamy się w tym błocie, skoro mamy ponoć nieść pomoc ludziom z Bree. Narfin z Hearthe i Szramą lepszą coś mi się wydaje pomoc szykują.
Telio nagle urwał, zerkając ukradkiem na Galdora.
„Nie no, co jak co, ale mistrz Galdor musi jednak wiedzieć, co mamy robić.” I w tym momencie Telio wpadł na genialny pomysł.
„Że też wcześniej nie przyszło mi to do głowy!” - Ale też w końcu Galdor z Aegilionem musieli mieć jakiś plan – powiedział.
- Tyle tylko, że my tu się trudzimy, a ktoś za jakiś czas powie: „Drużyna Galdora przeprawiała się dzielnie przez mokradła, prowadzona przez wspaniałego elfa...” A gdzie tu, pytam się, miejsce dla nas? Nie umniejszając nic naszemu mistrzowi, bez którego nawet stajania byśmy nie uszli – ciągnął dalej, świadom, że uszom Noldora nic nie ujdzie.
- Ale to my, na spółkę z Sokolnikiem uratowaliśmy Balthima, który z kolei nie tak dawno ocalił cały nasz dobytek. I ma przepaść wieść o tych wszystkich wyczynach? - Właśnie – podjął entuzjastycznie Olegard.
- Co z bitwą na moście, co z potworami z bagien? Dobrze powiedziane, Teliamoku. Ale taki już widać los bohaterów – nie dbać o sławę, tylko bronić słabszych i potrzebujących. Któż zdoła zliczyć tych, co bez słowa skargi przemierzyli Śródziemie wszerz i wzdłuż, stając do walki ze złem? A zapłatą dla nich tylko czerstwy podróżny chleb i suszone mięso przy wątłym ognisku... - głos Ola nabierał coraz bardziej podniosłej barwy i dostojnego rytmu.
- Właśnie, właśnie o to mi chodzi – przerwał mu Telio.
- Sam może nie znam zbyt wielu legend, a tym bardziej nie wiem nic o ich układaniu, ale tak sobie pomyślałem, że może warto by naszą przygodę jakoś upamiętnić, nie sądzisz?
Olegard wyglądał na wprost zachwyconego tym pomysłem. Czy wcześniej myślał o tym – być może, ale w każdym razie nie mówił o tym otwarcie. Teraz jednak ochoczo podchwycił myśl Telia.
- Jak najbardziej, aż dziwne, że wcześniej sam o tym nie pomyślałem. To znaczy czyniłem już jakieś przymiarki, ale nie byłem pewien, czy nie byłoby to zbytnie samochwalstwo... Ale skoro już o tym wspomniałeś, to muszę przyznać, że może z tego powstać poemat życia. Będziesz mi musiał jednak dokładniej opisać, co działo się wcześniej, zanim nasze drogi się spotkały... ***
Na widok pierwszych śladów cywilizacji – pomijając oczywiście Numenorejskie ruiny, nie uchodzące wszak w pojęciu hobbitów za cywilizację – nastrój Telia mocno się poprawił.
- Wreszcie jakieś porządne schronienie – odetchnął.
- Na całe szczęście pieniędzy dotąd nie wydawałem, więc teraz nie ma co żałować na solidną kolację z kąpielą. I na piwo rzecz jasna! Dopiero teraz czuję, jak zaschło mi przez te wszystkie dni w gardle! Olegardzie, Balthimie, co wy na to? - zawołał radośnie.
Bliższe oględziny gospody kazały jednak Brandybuckowi nieco poskromić kulinarne zapędy. Widząc, jak zaniepokojony Manfennas szepcze coś do Galdora, Telio od razu przesunął się z przedniej, konsumpcyjnej, do tylnej, bezpieczniejszej linii.
- Pachnie tutaj cebulą, ale z pewnością nie tak pachnie cebula podsmażana właśnie dla gości na masełku – powiedział półgłosem do Ola.
- Raczej stara i zepsuta, na którą nawet teraz nie miałbym ochoty.