*Nie wie co traci...* Wyjąłem papierosa z gęby i rzuciłem na ulicę. Wsiadłem do samochodu poczekałem aż John wejdzie i odpaliłem silnik. Poczekałem na okazję i włączyłem się do ruchu. -Sprawdzi schowek, może jest tam coś dla nas. Powiedziałem to gdy akurat jakiś idiota zajechał mi drogę. Po przeklinałem pod nosem i ruszyliśmy na Brooklyn pod dom Calamenzy. |