Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2009, 14:33   #46
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Wąż! A więc nie wszystko jeszcze stracone. Może jednak uda się przejść tę próbę. Może jednak da radę jeszcze stanąć do tego (pożal się Palladine) pojedynku. Może jeszcze uda się zdobyć tę duszę. Może jednak Synek nie spaprał całej roboty, a może właśnie spaprał i zostawił otwartą furtkę dla drużyny. Cóż. Czego by nie powiedzieć o Samaelu, jak by nie rozwodzić się nad zmianami, jakie w nim zaszły, w głębi dalej pozostawał tym, kogo ork doskonale pamiętał. A pamiętał porywczego i niebezpiecznego młodzieńca, którego to zawsze trzeba było wyciągać z tarapatów. Ale wracając do węża... wąż był, pojawił się. Zdawał się być ranny, nie mniej jednak zdawał się też być zainteresowany Barbakiem. Ork stanął pewnie na swych delikatnie ugiętych nogach, zawirował młotem, wbił topór w pobliski pieniek drzewa. Następnie wolną dłonią sięgnął delikatnie do naramiennika zbroi...
- Tylko spokojnie! Emanuelu?!
YouTube - Ricky Martin - Livin' La Vida Loca
Odgłosy jakie zdawały się dobiegać z wnętrza rozchylonego pancerza stanowiły o własnym ekosystemie jaki musiał nosić ze sobą właściciel zbroi. Niewieście pokrzykiwania (czy też pojękiwania ?!), gra na jakimś instrumencie, podejrzanie nisko brzmiący męski głos. Słowem dobra impreza.
- Emanuelu?? Ork w obliczu wielkiego węża, znajdującego się przed jego obliczem, z opuszczoną bronią nawoływał kogoś we wnętrzu własnej zbroi. Jedni mogli by brać to za przejaw pomieszania zmysłów, inni mogli by podejrzewać go o jakieś fantazje erotyczne zakrawające o zboczenie. Barbak jednak doskonale wiedział kogo nawołuje. Osobnik ten zdecydowanie nie był jedną z części zielonego ciała, zżył się jednak z rzeczonym ciałem i wraz z nim stanowił teraz doskonale działający duet... czy może należało by stwierdzić ekosystem.
- Emanuelu!!!
- Co tam zielony?
- Masz może chwilkę?
- Nie bardzo! Zajęty jestem. Nie mogę robić dwóch rzeczy na raz!
- A co robisz teraz?
- Odpoczywam!
Rozbrajający chichot potęgowany echem zbroi dobył się z jej wnętrza.
- Żarty na bo przyjacielu. Mam dla Ciebie robotę.
- Żartujesz! Dziewczynki na mnie czekają!
- Masz na myśli te które za chwil parę znajdą swój exitus pod mymi palcami?
- Tak właśnie te! Skądinąd, mówił Ci ktoś że masz niesamowity talent dyplomatyczny?
- Tak, mamusia!
- Ide!

Z wnętrza pancerza na chwil kilka umilkła muzyka po czym słychać było podejrzane odgłosy związane z przewracaniem jakiś przedmiotów, uderzaniem ich w inne przedmioty, i pokrzykiwaniem opisywanych wyżej niewiast. Przy takiej to właśnie kakofoni dźwięków na naramiennik Barbaka wyskoczył Emanuel Rodriges Moul Ep Diffirin Kellach, pchła. Rozejrzał się dookoła mierząc otoczenie wzrokiem, ukłonił się dwornie, dobył swego ukulele, zagrał:
YouTube - Seweryn Krajewski-Wielka milosc

Wąż, który był świadkiem całego wydarzenia zdawał się chwilowo zapomnieć języka w paszczy. Ork nie był przekonany czy powodem tego był jego wrodzony, zielony wdzięk osobisty, czy też fakt pojawienia się Emanuela. Nie było to jednak istotne. Tak czy inaczej zagrożenie jakie stanowił ów łuskowaty paszkwil zdawało się być na razie zażegnane. Drużyna zdawać by się mogło urzeczona tym samym czarem nie kwapiła się by podjąć próbę Kireny. Cóż może następnym razem?

Alternatywą do tańca przytulańca w objęciach węża była bardziej materialna kwestia. Należało zebrać walutę przeliczalną i wymienić ją na prawo do pojedynku. Cóż, ork raczej na romantycznego kochanka się nie nadawał, daleko mu było również do ekonomisty. Obrał tak zwany złoty środek będąc i w jednej i w drugiej kwestii... zielonym. I było mu z tym dobrze.

Ze względu na fakt, iż wężem nie był nikt zainteresowany, a i jemu samemu nie śpieszyło się do poczwary, podziękował jej pięknie za uwagę, obrócił się na pięcie, podszedł do Samaela. Ten uleczony przez chowańce Ray'gi'ego i Uzjela zdawał się pomału dochodzić do siebie. Pomału było zdecydowanie dobrym słowem. Barbak podszedł do niego i powstrzymał się od obicia pancernym butem ślicznej buzi długouchego przyjaciela. Miast tego nachylił się nad nim, Emanuel mocniej uderzył w struny wydając bardziej dramatyczny dźwięk.
- Zdaję sobie sprawę w jakiej jesteś sytuacji, dlatego powiem szczerze. Nie pozwolę Ci zrobić tego po raz drugi. Dobrze się rozumiemy?
Nie czekając na odpowiedź Barbak ujął pewnie Synka i przerzucił go sobie przez ramię. Uczynił to tak aby mógł jedną ręką dzierżyć prawą nogę i rękę przyjaciela. Następnie zebrał własne i Samaelowe uzbrojenie i podążył za resztą drużyny. W ten sposób stanowiąc pomieszanie zbrojowni, ruchomego lazaretu i sceny wokalnej rozpoczął kolejny etap przygody.

Emanuel grał w najlepsze.

Ścieżka, którą podążali zdawać by się mogła zdecydowanie za wąska. Wąska dla nich samych. Ekstremalnie wąską okazała się być gdy pojawili się na niej nieumarli.
- Przejść jednak musimy prawdą?
- Chybaś zieleniał do końca.
Podsumowała pchła, przełykając głośno. Szybko jednak odzyskał rezon i ponownie zaczęła grać:
- Jesteś Szalony.......
- NIE PRZESADZAJ!!!!
- To ja spadam.
- NIE!
- Ke?
- Zajmij się Samaelem! Jest bezbronny!
- Oki!
Rzekła pchła, groźnie młynkując ukulele, po czym skoczyła na plecy elfa.

Ork możliwie delikatnie, acz szybko zarazem odłożył przyjaciela na ziemię, dobył broni. Gdy to czynił jego nogi uczepiła się podejrzanie wyglądająca dłoń. Podejrzanym było w niej to, że była oddzielona od reszty swego ciała. Ork szybkim wierzgnięciem kopytka posłał ją tam skąd przybyła... czyli światło wie gdzie.

Przykląkł, przymknął oczy koncentrując się przed walką. Po czym ze śpiewem na ustach i wdziękiem nosorożca albinosa ruszył do walki.

Światło pasterzem moim,
Niczego mi nie braknie.
Na niwach zielonych pasie mnie.
Nas wody spokojne prowadzi mnie.

Chwaląc światło rzucił się tam gdzie skupisko wrogów było największe i gdzie mógłby zdziałać najwięcej.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline