Przykre miejsce, on sam na pewno nie chciałby w takim zginąć. Jednego był pewien, nawet gdyby dostał propozycję zamieszkania w tej całej krypcie, nie skorzystałby. Co prawda mógłby dorastać w miejscu innym niż to całe zoo, które otaczało go od chwili narodzin. Tylko czy warto w zamian za to stać się takim wrzodem na dupie, za jakich miał tych frajerów z Bractwa Stali? Oni na pewno też wypełzli z podobnej konserwy.
Skarcił się w myślach. Na rozmyślanie i podziwianie widoków znajdzie trochę czasu wracając po swoich śladach.
W tej chwili najchętniej stanąłby za sobą i bez chwili zastanowienia wpakował w plecy cały magazynek. Oto nieustraszony poszukiwacz przygód z technologiczną milicją na karku pcha się w objęcia innych, uzbrojonych po zęby popaprańców. Ciekawość to jednak siła, z którą trudno konkurować.
Omijał krew, ciała i porozrzucane wszędzie łuski. Widział co potrafi zrobić pocisk z broni ciężkiej, nawet ze stalową płytą o niemałej grubości. Nie miał jednak pojęcia, czym zrobiono te dziury, które zauważył w kilku miejscach. Nie potrzebował takiej wiedzy, liczyło się tylko to, że na sam widok jego serce biło znacznie szybciej.
Na własne życzenie wszedł w to gówno tylko po to, żeby kogoś uratować. Jednak kiedy dostrzegł kobietę, której w przeciwieństwie do gości tej prowizorycznej kostnicy w wejściu można pomóc, nie był zbyt pocieszony. Widział ćpuna na głodzie, widział oczy tych, którym przykładał broń do głowy. Wiedział, że w tej chwili liczy się przede wszystkim spokój, spokój i zdanie sobie sprawy z tego, że spodziewać można się wszystkiego.
- Nie jestem dobry w te klocki. – Starał się mówić cicho i spokojnie. Wiedział jednak, że nie jest ani zbyt urodziwy, ani zbyt dobry w te klocki. Postanowił być więc raczej zdecydowany niż przyjemny. – Nie jestem jednym z nich, inaczej sam bym się nie chował. Chcę ci pomóc, ale nic z tego nie wyjdzie jeśli nie będziesz absolutnie cicho. Jedno słowo i oboje możemy zginąć. – Zdobył się na coś co przypominało uśmiech, na więcej już nie było go stać.
Wystrzał i głosy nie dały mu więcej czasu, w tej chwili musiał po prostu działać. Ukrył się i postanowił czekać. Gdzieś w głębi duszy wierzył, że pieski z Bractwa na coś się jednak przydadzą.
Ostatnio edytowane przez Rusty : 16-02-2009 o 21:01.
|