Lekkozbrojna część drużyny była naprawdę sprawna. Uzjel nie był pewien, czy dałby radę wspinać się równie dobrze bez zbroi (zakładając, że jakimś cudem by ją zdjął). W każdym razie chwilę oczekiwania przeznaczył na obserowanie pozostałych członków drużyny. Zrezygnował jednak po chwili, gdy po lewej stronei zobaczył uśmiechniętą od ucha do ucha twarz Flafie a po drugiej stronie Barbaka rozmawiającego z pchłą (zgoniłby to na karb delirium tremens, gdyby nie fakt że od dwóch dni nie miał w ustach nawet kropli alkocholu). Można było więc śmiało powiedzieć, że jego równowaga psychiczna nie była w najlepszej kondycji. Jeśli to było dopiero pierwsze z szeregu miejsc i pogorszenie będzie następowało ze stałą wartością to pod koniec jego psychika spakuje tobołek i wyjedzie na dłuuuugie wakacje
Chwila sielskich rozmyślań nie trwała długo, bo z ciemnej, bagiennej wody wyłonili się goście. Nie wyglądali zbyt przyjemnie, ale zważając na to że pewnie nie pierwszy dzień leżą w tej wodzie nie było to nic dziwnego. Nie przepadał za umarlakami, ale nie dziwił się im zbytnio. W jego rejonach dominującą dziedziną magią (poza ,,magicznym" przywaleniem przeciwnikowi w łeb młotem/toporem/kuflem piwa/innym wystarczająco twardym przedmiotem) była właśnie nekromancja. I choć w jego rodzinie nikt magią się nie parał, a sam Uzjel zwykł trzymać się z dala od wszelakich magików to zdołał nauczyć się tyle, że pocięcie najsilniejszego nawet nieumarłego na kawałki zwykle odbierało mu dalszą chęć do walki
Rycerz chwycił mocniej w dłoniach halabardę, przygotowując się do ataku. Ponownie wokół jego rąk pojawiły się błękitne iskry, jednak tym razem nie wystrzeliły w formie pocisku tylko spłynęły na halabardę. Nie na darmo jego broń była okuta stalą, gdyż już po krótkiej chwili wokół ostrza halabardy pojawiły się drobne wyładowania. Ładunek zgromadzony w halabardzie zwiększał się z każdą chwilą, gdy Blacker ruszył biegiem (który zwinnym elfom przypominał zapewne ociężały trucht, ale w ciężkiej zbroi szybciej biegać się nie dało) w stronę nieumarłego maga. Halabardę wzniósł nad głowę, chcąc zadać cios od góry, wkładając w niego całą swoją siłę
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |