WÄ…tek: BÅ‚oto
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2009, 21:47   #54
pan PiotruÅ›
 
pan PiotruÅ›'s Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
Gdy przyszło przedstawić niewiasty wachmistrz wszedł w słowo:
- Wozu ochrona? Taka liczna i na dodatek kolorowa. Wojsko, cywile i cudzoziemcy. No, no. Pewnie tak trzeba w dzisiejszych czasach. A cóż to takiego wieziecie, że trzeba was tyle?
- Tajemnica! - wyskoczył "baran" z nawyku i wrodzonej głupoty.
Zapadła cisza.
Nawet deszcz jakby przejęty postanowił ciszej plumkać.
Jednak zdarzyła się rzecz niepojęta.
Oficer, tak skory do rugania głupka milczał, wachmistrz opuścił krócicę i w nabożnym milczeniu słuchał dalszej części wywodu wielkoluda.
Tylko spod mokrego kapelusza wydobywał się monotonny szept, zbyt cichy i niewyraźny, by rozróżnić słowa przy akompaniamencie deszczu.
Sęk tkwiący od dawien dawna w drzewie, które na deski porżnięte budulca na wóz dostarczyło, przypomniał sobie czasy młodości - puścił świerzy pęd - nie większy od paznokcia, delikatny, jednak niewątpliwe żywy.
Pęd mógł ujść uwadze zebranych, jednak jawna konfuzja wyszkolonych żołnierzy na pewno ujść uwadze nie mogła. Nagła wiara w słowa, może i przekonujące, lecz z racji przytoczonych zawczasu faktów niezbyt prawdopobne, pozwalała domyślić się, że śmiesznie odziany mężczyzna na koźle błaznem nie jest i fach swój zna.
Pozostawało jednak pytanie, czy magia pozwoli zamydlić oczy służbiście, czy jedynie kupi nieco czasu.
Zapewne każdy z osobna analizował sytuację.
Cesarski srebrnousty uspokoił swych czterech zabijaków.
Oficer usiłował wzrokiem ustawić swoich, bojąc się wyrzec słowa. W myślach przeklinał rodziców "barana" (sugerował ich przynależność do zwierząt gospodarskich). Po dwóch przy burtach, z tyłu i przodu wozu, każdy przy mieczu, każdy niezgorszy zabijaka, lecz tamci mają przeklęte kulomioty. Nic to, że w ulewie nawet wymyślna konstrukcja zamkniętego zamka kołowego zawodzi, że "niezawodny" wosk prochowy chłonie wilgoć jak sól. Nie chciał posyłać swych chłopców (no może z wyjątkiem jednego) na pewną śmierć. Pieprzone dwadzieścia kroków - myślał.
Zza rogu, za plecami dragonów pojawiły się zamazane sylwetki. Tym razem można było uznać to zjawisko za zupelnie normalne. Strugi deszczu zamykały każdego w mętnym kloszu, odcinając niemal od reszty świata.
Z tej odległości nie sposób było ustalić liczebności, ni barw w jakich występowali. Przyrównując do zmiejszonych perspektywą domów można było wywnioskować, że zbliżający się korzystają z własnych nóg, by dotrzeć do celu swej podróży.

...

NZ: Zaradzić sytuacji.
ZO: Nie tykać idących - póki co zostają niepokojącą niespodzianką.
 

Ostatnio edytowane przez pan PiotruÅ› : 16-02-2009 o 21:54.
pan PiotruÅ› jest offline