Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-02-2009, 15:16   #51
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Zawiało, zakręciło strugami deszczu w wąskiej uliczce, sypnęło im w oczy zimnymi kroplami. Przywiało gdzieś tam od Rynku zapachem kopciu i spalenizny.
Malinka otuliła się płaszczem, mężczyzna na wozie naciągnął mocniej kapelusz.
- Gdzie podążacie ? Jeśli chcecie jechać na Rynek, odradzam, tam ruchawka. Zresztą teraz w mieście wszędzie niebezpiecznie. Najlepiej przeczekać gdzieś, aż wszystko się uspokoi - Ratte mówił głosem spokojnym i opanowanym, jego racjom nie można było nic zarzucić. A jednak... A jednak to nie troska o przybyszy nim powodowała. Co u diabła robił tu wysłannik Cesarstwa Tysiąca Wysp ?

Powiódł wzrokiem po orszaku. Ten gładko mówiący to pewnie dyplomata, do tego ktoś wyglądający na dziwaka, ani chybi mag, oficer i kilku żołnierzy. No i wóz.

Jego obserwacje przerwał stukot kopyt u wylotu uliczki. Spojrzał i aż syknął. Patrol dragonów zatrzymał się lustrując cała grupę. Widząc, że są z nimi kobiety, a mężczyźni noszą broń, dali ostrogi koniom i wolno zbliżyli się na jakieś 20 kroków. Prowadzący siódemkę żołnierzy wachmistrz wyszczerzył w uśmiechu dziobata twarz ukazując poczerniałe pieńki zębów.

- No i kogo tu mamy ? Złodzieje, czy buntownicy ? Tak czy siak trzeba będzie p r z e s ł u c h a ć... - wycharczał złym głosem i mlasnął obleśnie na widok Malinki i Śpiewaczki.


 

Ostatnio edytowane przez Arango : 05-02-2009 o 15:19.
Arango jest offline  
Stary 06-02-2009, 01:52   #52
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Jurgen zaklął pod nosem widząc zbliżających się dragonów.
„Jedyne czego nam było trzeba, to banda durnych żołdaków, którym się nudzi. Założę się, że ten matoł, który nimi dowodzi przekonać się nie da.”
Spojrzał na jeźdźców, po czym podrapał się po brodzie i zabrał głos.
- Ależ drogi panie rotmistrzu.
- Wachmistrzem jestem. – żołdak o mordzie mordercy odpowiedział ponuro
- Nie może być, o zakład bym szedł, że waść z tak szlachetną twarzą i okazałą posturą jest rotmistrzem. Lecz zszedłem nieco z tematu. Jacy tam z nas znowu złodzieje, jacy buntownicy? Toż gdybyśmy kradli cokolwiek, to nie stalibyśmy teraz spokojnie, tylko od razu rzucili się do broni, a tego przecież nie czynimy prawda? Zresztą jak widać znacząco różnimy się od tej hołoty, która to zamieszki wywołała. Ani by nam do głów nie przyszło przeciw prawu stawać i dobrym żołnierzom frasunku i ciężkiej pracy przysparzać. Ha, widzę że pan wachmistrz nad wyraz bystry i spogląda na broń naszą, ani chybi niedługo awansu się doczekacie, mówię wam to. A co do broni, to jakże by nam było chronić wozu bez niej? Robimy za ochronę dla towarów pewnego kupca, które to właśnie na wozie się znajdują. Te dwie zaś niewiasty to odpowiednio jego córka oraz kuzynka.
Najgorsze zamieszki przeczekaliśmy, ale kiedy się uspokoiło nieco, postanowiliśmy miasto opuścić, bo jak się domyślaliśmy po mieście kręcą się różni grasanci, a my ludzie spokojni, wolimy uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi. Więc panie wachmistrzu usilnie proszę, abyście nas puścili wolno, spieszno nam nieco, nie na rękę byłyby nam jakieś przesłuchania i dodatkowe postoje. Między nami mówiąc to ów kupiec, to człek straszliwie wręcz nerwowy i okrutny nad wyraz. Jeśli się dowie o jakimkolwiek spóźnieniu, to za przeproszeniem gotów nam nogi z dup powyrywać, ot co. Wolę zaś nie myśleć nawet, co zrobi jeśli ktoś grzebał pośród towarów. Więc panie wachmistrzu jak będzie? Zapewniam, że jeśli pójdziecie nam na rękę to odpłacić się będziemy potrafili. Nikt stratny nie będzie, już nasza w tym głowa.


Olbrzym uśmiechnął się do żołdaka, dyskretnie opierając dłoń w pobliżu rękojeści buzdyganu.
Przezorny, zawsze ubezpieczony cholera, zawsze ubezpieczony. Jeżeli to przejdzie to będę wprost wniebowzięty.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 07-02-2009, 00:34   #53
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Dlaczego zwą ją Malinką? Przez całą drogę nie mogła odpędzić szaleńczej myśli i gnębiącego jej pytania. Nie znalazła odpowiedzi wpatrując się uważnie w kobietę. Wreszcie stwierdziła, że chyba woli nie wiedzieć. Wtedy właśnie to poczuła.
Długo trwało nim woda przejęła władzę nad jej fryzurą. Długie i gęste włosy nie od razu chciały przesiąknąć ulewą. W końcu jednak dały za wygraną. Czuła jak nabrały ciężaru, przylgnęły do skóry głowy i karku. Odgarnęła niesforne kosmyki przylepione do policzka. Deszcz zmył kurz i bród, zakradł się w jej łaski pierwszym uczuciem chłodu i orzeźwienia. Po kilku chwilach nie patrzyła już na niego jak na przyjaciela. Bezwzględnie przejął kontrolę nad jej ubraniem, bezpardonowo obnażając skrywane pod nim kształty. Choć było to całkowicie bez sensu sięgnęła do tobołka niesionego na plecach i wyjęła z niego płaszcz. Zupełnie o nim zapomniała. Lecz czy to dziwne w tym gąszczu wydarzeń?
Nie, to nie była prawda. Zatrzymała się i wykonała tę nielogiczną czynność , by spróbować wyłowić okiem to, co od dłuższego czasu rejestrowały jej włoski na karku. Ktoś na nią patrzył, a skoro wciąż nie opuszczało jej to uczucie, znaczyło, że jest śledzona.
Oczywiście nic nie zauważyła. Jej mokre ciało przeszył dreszcz. To nie było zimno, to był budzący się strach. Dawno już nie była tak sama. Sama przez duże „S”. Dużo tej litery w kluczowych momentach. Za dużo i za często. S ... Sęk... Nie powiedziała im. Może nie było dogodnej okazji, a może nie potrafiła. Zresztą jak miała im wyjaśnić, skoro to, co się stało, wciąż pozostawało dla niej mistyczną niewiadomą.

Kim tak naprawdę był?

Upał, tłum, kurz, zgiełk. Rozwścieczona tłuszcza.
- Zaśpiewaj!
Zaśpiewała ile sił w płucach, ile mocy w krtani, ile determinacji w głowie i pragnienia w sercu. Pomogło. Uspakajali się, rzucali prowizoryczne bronie, rozchodzili się do domów, gospód, gospodarstw, kramów, zaułków, bram. Prawie wszyscy. Oprócz niego. Miał w oczach szaleństwo, a twarz jego wykrzywiał paroksyzm najczystszego zła. Nie było już odwrotu, żądza mordu wskazała mu ofiarę, kroczył ku niej pewnie, jak w amoku roztrącając teraz już ospałą gawiedź.
Jej głos na chwilę drgnął, a wtedy doszedł ją krzyk Albrechta.
- Musisz dokończyć pieśń, inaczej powrócą, a ich gniew będzie zwielokrotniony...
Śpiewała więc patrząc na kroczącą w jej stronę śmierć. Nie zastanawiała się nad sensem poświęcenia, nad życiem czy jego stratą. Dźwięki wypływały z niej czysto i melodyjnie. Kiedy rzucony przez Sęka sztylet po prostu odbił się od kroczącego napastnika, zrozumiała, że mają do czynienia z magią. Jej głos załamał się, zgubiła rytm, na co szaleniec zareagował demonicznym śmiechem. Zamknęła oczy w oczekiwaniu na najgorsze. Nagle poczuła silny uścisk dłoni. Przejął ją silny strumień przypływu energii. Wypełniła ją moc, której nigdy dotąd nie czuła. Nie była już sobą. Była głosem. Stała się śpiewem.
Ostatnią rzeczą, którą pamiętała było wijące się z bólu ciało tuż przed nią.
Gdy wróciła do niej świadomość, zobaczyła blednącą niematerialną już postać Sęka. Uśmiechnął się do niej.
- Pamiętaj, zawsze kończ pieśń...


Kim tak naprawdę był? Wiedziała, że nigdy nie pozna odpowiedzi.
Mogła mu tylko podarować jedno :
„Dziękuję”.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 16-02-2009, 21:47   #54
 
pan Piotruś's Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
Gdy przyszło przedstawić niewiasty wachmistrz wszedł w słowo:
- Wozu ochrona? Taka liczna i na dodatek kolorowa. Wojsko, cywile i cudzoziemcy. No, no. Pewnie tak trzeba w dzisiejszych czasach. A cóż to takiego wieziecie, że trzeba was tyle?
- Tajemnica! - wyskoczył "baran" z nawyku i wrodzonej głupoty.
Zapadła cisza.
Nawet deszcz jakby przejęty postanowił ciszej plumkać.
Jednak zdarzyła się rzecz niepojęta.
Oficer, tak skory do rugania głupka milczał, wachmistrz opuścił krócicę i w nabożnym milczeniu słuchał dalszej części wywodu wielkoluda.
Tylko spod mokrego kapelusza wydobywał się monotonny szept, zbyt cichy i niewyraźny, by rozróżnić słowa przy akompaniamencie deszczu.
Sęk tkwiący od dawien dawna w drzewie, które na deski porżnięte budulca na wóz dostarczyło, przypomniał sobie czasy młodości - puścił świerzy pęd - nie większy od paznokcia, delikatny, jednak niewątpliwe żywy.
Pęd mógł ujść uwadze zebranych, jednak jawna konfuzja wyszkolonych żołnierzy na pewno ujść uwadze nie mogła. Nagła wiara w słowa, może i przekonujące, lecz z racji przytoczonych zawczasu faktów niezbyt prawdopobne, pozwalała domyślić się, że śmiesznie odziany mężczyzna na koźle błaznem nie jest i fach swój zna.
Pozostawało jednak pytanie, czy magia pozwoli zamydlić oczy służbiście, czy jedynie kupi nieco czasu.
Zapewne każdy z osobna analizował sytuację.
Cesarski srebrnousty uspokoił swych czterech zabijaków.
Oficer usiłował wzrokiem ustawić swoich, bojąc się wyrzec słowa. W myślach przeklinał rodziców "barana" (sugerował ich przynależność do zwierząt gospodarskich). Po dwóch przy burtach, z tyłu i przodu wozu, każdy przy mieczu, każdy niezgorszy zabijaka, lecz tamci mają przeklęte kulomioty. Nic to, że w ulewie nawet wymyślna konstrukcja zamkniętego zamka kołowego zawodzi, że "niezawodny" wosk prochowy chłonie wilgoć jak sól. Nie chciał posyłać swych chłopców (no może z wyjątkiem jednego) na pewną śmierć. Pieprzone dwadzieścia kroków - myślał.
Zza rogu, za plecami dragonów pojawiły się zamazane sylwetki. Tym razem można było uznać to zjawisko za zupelnie normalne. Strugi deszczu zamykały każdego w mętnym kloszu, odcinając niemal od reszty świata.
Z tej odległości nie sposób było ustalić liczebności, ni barw w jakich występowali. Przyrównując do zmiejszonych perspektywą domów można było wywnioskować, że zbliżający się korzystają z własnych nóg, by dotrzeć do celu swej podróży.

...

NZ: Zaradzić sytuacji.
ZO: Nie tykać idących - póki co zostają niepokojącą niespodzianką.
 

Ostatnio edytowane przez pan Piotruś : 16-02-2009 o 21:54.
pan Piotruś jest offline  
Stary 17-02-2009, 12:40   #55
 
Bergtagna's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumny
Jethro był zaniepokojony. Jego obecny wygląd z pewnością ograniczał możliwość krasomówczej perswazji. Nie lubił kupców, choć ich córki darzył sentymentem, to też nie próbował zgrywać jednego z nich. Kupcy! Przecież oświadczenie, że jest się żyjącą sakwą nie uspokoi zbrojnego w trakcie zamieszek, tylko obudzi w nim ciekawość i chęć grabieży. Krwi nie lubił, w dodatku widział jej dziś dostatek, dlatego rad byłby walki uniknąć. Co robić – stymulował głowę do pracy. Uzbrojonego przygłupa od zaczepnej gadki, bez trudu odciągnęłyby dwie damy, którym ma zaszczyt towarzyszyć. Tylko ile czasu ów przygłup będzie odgrywał ogiera i co przez ten czas można zrobić, by się go pozbyć wraz z jego równie bystrą kompanią.

W czasie dysputy z własnym rozsądkiem, Jethro umknęła sztuczka osobliwego dziadka. Jednak nie umknęły mu zbliżające się ludzkie sylwetki. Dostrzegł w przybyszach, marną, ale zawsze szansę. W obecnym stroju przypominał kogoś, z kim gotów porozmawiać chłop o swym świerzbie, czy biedny rzemieślnik o wyzysku przez cech. Nie zamierzał walczyć ze swoim teraźniejszym wizerunkiem.

-Pany szanowne, paczta tam! – Wydarł się, rozwierając szeroko oczy i usta w wyrazie niepojętego zaskoczenia i trwogi i wskazał palcem w kierunku tajemniczych przybyszy.
-Pewno łotry jakie chcą pana mojego z dóbr ograbić! Pomóżta! - Krzyknął, łapiąc się za głowę w przejęciu.
- Baldrick! – Wrzasnął wachmistrz na jednego z podległych – Sprawdź, co to za typy!
Żołnierz przyjął rozkaz i ruszył powoli w stronę odległych ludzkich sylwetek.
 
Bergtagna jest offline  
Stary 18-02-2009, 23:35   #56
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Jurgen zmełł w ustach przekleństwo, kiedy jakiś dureń wyskoczył z odpowiedzią do wachmistrza dragonów.
„Tajemnica… niech go szlag trafi. Przeklęty debil wszystko spartolił.”
Wielkolud mocniej chwycił bron gotów w każdej chwili zaatakować, kiedy ze zdumieniem spostrzegł, że dowódca jeźdźców opuścił nieco krócicę.
„Może nie wszystko stracone.”
- Nie zwracaj panie na słowa prostego najemnego durnia. Pilnować jeno ma to i kazano mu gadać do każdego, że tajemnica i żeby ręce z dala trzymać. Ale takie słowa jeno do zwykłych ludzi kierowane być miały nie zaś do poważanych oficerów. Zaś co do ładunku, to wieziemy ładunek przypraw, a że wrażliwe to niezmiernie na wszelaką wilgoć to też wiezione są w podwójnych skrzyniach, zabitych na amen gwoźdźmi tak, że trzeba by je rozbijać by cokolwiek zobaczyć. Poza tym z tego co mi się przypadkiem udało usłyszeć mamy tam też materiał jakowyś, z jakichś dziwnych i dalekich krain co to na suknię żony tego kupca wieziony jest. Ponoć tak delikatny, że w rękach da się go drzeć, a gdy go polać wodą rozpuszcza się do cna. Więc jako żywo panie wachmistrzu, cho… -
Dalsza wypowiedź została przerwana przez okrzyk Jethro o zbliżających się jak to określił „łotrach”. Dopiero teraz Jurgen dostrzegł za plecami dragonów ukrytych w strugach deszczu ludzi. Do sprawdzenia ich intencji wysłany został niejaki Baldrick, który z niezbyt chętną miną ruszył niespiesznie w ich kierunku. Olbrzym miał złe przeczucia, nie ruszając się z miejsca spojrzał po zebranych i zaklął w myślach.
„Istny burdel na kółkach. Aż dziwne, że jeszcze się za łby nie wzięliśmy. Teraz jeszcze ci tam… mam wrażenie że poleje się krew. Pytanie tylko czyja.”
Ponuro spojrzał w stronę powoli zbliżających się sylwetek. Atmosfera stała się tak gęsta, że można by ją krajać nożem. Nikt nie wiedział czego się spodziewać po nowo przybyłych.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 26-02-2009, 00:41   #57
 
pan Piotruś's Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
Powiadają, że ten kto nie jest dość głupi by służyć w kawalerii trafia do dragonów. Taki kompromis, niby tępy i konno się przemieszcza, ale i na własnych nogach stać też umie, a we łbie ma na kapkę oleju.
Baldrick nie wybijał się zanadto, ale na robotę znał.
Zbliżając się do potencjalnych oponentów musiał mieć plan, takie wyjście awaryjne na wypadek kłopotów.
Co prawda sam widok wojska zwykle wystarczał, by pełni animuszu mieszczanie przypominali sobie nagle o obowiązkach, kochankach, czy zostawionym samopas szczeniaku. Szacunek dla trudniących się wojaczką wzrastał za każdym razem, gdy istniała szansa na organoleptyczne sprawdzenie wyszkolenia zabijaków.
Już zbierał się do zakrzyknięcia powitalnego: "królewscy dragoni pytają - kto idzie". Już przybierał dostojną pozę, gdy przez kurtynę deszczu jego bystre oko wyłowiło znajomy ruch.
Spiął konia, wyszarpnął but ze strzemiona, dosłownie w ostatniej chwili.
Jęknęły cięciwy.
Wierny wierzchowiec kwiknął dziko ugodzon bełtami. Stanął dęba zasłaniając żołdaka.
Ten zaś nie marnował czasu. Susem dopadł beczki na deszczówkę (po brzegi pełnej, co można zaznaczyć). Wymierzył i szarpnął za spust raz i drugi.
Pióropusz ognia wyskoczył z lufy, nie on jeden, sądząc po krzyku.

Wachmistrz postawił wszystko na ostrzu noża. Taką miał ułańską duszę. Wygwizdał rozkaz szarży. Możliwe, że bliżej było mu do kawalerzysty. Albo po prostu liczył na aspekt psychologiczny manewru.
Skoczyli, dzielne chłopaki.
Ledwie się mieścili. Bok koński przy boku. Trzech, trzech i wachmistrz deptający po pię... znaczy pęcinach. Pierwsza trójka wypaliła w biegu.
Dwa strzały w kłębowisko, oba celne.
Wpadli na pieszych roztrącając, miażdżąc impetem, tratując.
W ruch poszły pałasze. Jeźdcy kłuli z góry napierających, nie mogąc zamachnąć się żelastwem. Kolejny strzał i jeszcze jeden.
Wachmistrz zeskoczył z konia, przywołał Baldricka i dalejże bić, rąbać, byle do kolejnego skrzyżowania, byle miejsce było na powodowanie koniem.

Dziwacznie świat jest zbudowany.
Zajmujące widowisko jakim jest potyczka, zwykle nie posiada dostatecznej publiczności, winić można za ten stan rzeczy pewne niebezpieczeństwo, na jakie naraża się widz - człek zwykle pragmatyczny - przelew krwi, owszem, intrygujący, ale nie mojej - zapewne mawia.
Może w ciasnej uliczce nie rozgrywała się tak spektakularna bitwa, o jakich piszą kronikarze, jednak swój urok posiadała.
To ogromne zacięcie obu stron. Różnice w orężu i sposobach jego wykorzystania. Sprytne sztuczki doświadczonych wojaków (doświadczenie to dotyczyło obu stron, jednak różnorako się objawiało).
No dobrze, obserwacji przeszkadzał uporczywy deszcz, marne trybuny, jakimi w tymże przpadku mógłby być wóz i, co możliwe, odmienne plany potencjalnych obserwatorów.

Cesarscy, korzystając z nagłej zmiany obiektu zainteresowania cichcem ruszyli w kierunku portu. Prowadzący ich zerknął jeszcze za siebie szukając wzrokiem swego niedawnego rozmówcy.

Osłaniający wóz żołnierze, z nieskrywaną ulgą ruszyli w swoją stronę.

Pozostali na widowni mogli obserwować okupione sporymi stratami zwycięstwo nad królewskimi siłami zbrojnymi, które musiało ulec w obliczu czterokrotnej (wyjściowo) przewagi przeciwnika, nawet jeśli przeciwnik to zbieranina szemranych typów.

...

NZ: Otwierają się przed wami trzy możliwości:
- ku portowi, za Cesarskimi - po drodze spotkać można zapewne niedobitki straży, u celu - pogrążone w choasie wyładunku nabrzeże.
- za wozem, ku rynkowi - żołnierze nie będą mieli za złe, jeśli ktoś będzie im towarzyszył zważywszy na niemal pewne spotkanie towarzyskie z szabrownikami.
- spotkanie z buntownikami - pomimo pre-internetowej ery plotki szybko się rozchodzą, trudno powiedzieć jakie informacje mają ci akurat panowie.
 

Ostatnio edytowane przez pan Piotruś : 26-02-2009 o 00:50.
pan Piotruś jest offline  
Stary 03-03-2009, 03:54   #58
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kalejdoskop zdarzeń, barwna tęcza stanów, jednobarwna konsternacja... Zwykła dziewucha z karczmy, może z ambicjami, może niegłupia, ale... Nie znała się na polityce, zabrakło jej odpowiednie edukacji, obserwując otaczające ją sytuacje działała wedle instynktu kobiecego, który wszak nie zawsze ku słusznej drodze prowadzić musiał...

Wóz, poseł i mamrotek. Hmm... Już prawie podjęła decyzję, gdy tuż obok rozgorzała walka. Co robić, co robić? Rozejrzała się przestraszona, szukając wskazówki na twarzach towarzyszy. Kłębowisko, kotłowanina, kociokwik, konsternacja, kolejna strzała spadająca dość blisko.... Tak! To wszystko trwało ledwo więcej niż mgnienie oka, nie zdążyli rozeznać się w sytuacji, na pewno nie zauważyli...

Szybkim ruchem podniosła strzałę leżącą nieopodal. Zaraz potem zaniosła się zawodzącym krzykiem:

- Aaaaaaaaaaaaa! Traaaaafiliiii .... - jęła odgrywać scenę godną tej przyjacielskoinnej między Bruttem i Cezarrem – skąd znała, nie pomyślała nawet, wszak gramaticus, magister czy bakałarz żadem po łapkach jej nie bijał, bo jak wiadomo, wiedza dziewczętom na cerę i cnotę szkodzi. Czy to ważne? Nie, nieważne, tym niech martwi się narrator. Ale nie o tym, o udawaniu.

Wsadziła strzałę pod pachę i krzywiąc się z bólu, roniąc łez tysiące, powlokła się do wozu.
- Pomóżcie... Ja drogę wskażę, jam tutejsza... Nie dajcie zginąć ...- spektakl godny najprzedniejszych misteriów czy miraklów. Jednocześnie zerkała w stronę jeszcze nie przyjaciół ale już znajomych. Oby dostrzegli i oby nie mieli innych planów. Bo może tylko ona czuła, że poseł jest kluczem, a jeśli nie? To może choć okaże się wytrychem? Oby....
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 05-03-2009, 11:18   #59
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Broń nie wiedzieć kiedy znalazła swą drogę ku dłoni olbrzyma, który z lekko zmarszczonym czołem zrobił kilka kroków w stronę walczących. Zaraz jednak przystanął i zarzuciwszy żelastwo na ramię popatrzył na kotłowaninę z lekkim uśmiechem.
„Trochę szczęścia jednak mamy. Kto by kogo nie pobił będzie ich zbyt mało, żeby dać radę nam. No ale zobaczymy, nie ma co się pchać w łeb zarobić znając życie jeszcze zdążę. „
Kiedy walka zdawała się powoli osiągać punkt kulminacyjny usłyszał krzyk. Biorąc pod uwagę walkę przed nim nie było by to nic dziwnego, gdyby krzyk nie dobiegał zza jego pleców. Spojrzawszy za siebie dojrzał na ziemi Blaithin, jęczącą i proszącą o pomoc.
Jurgen zaklął cicho i przypiął buzdygan do pasa.
„Jeszcze nam cholera jasna, brakowało tylko postrzelonej.”
Szybkim krokiem podszedł do rannej i bez wahania wziął na ramiona, co przy jego gabarytach nie okazało się zbyt trudne. Dość szybko zdał sobie sprawę z łgarstwa jakie zmyślna kobieta starała się wcisnąć obstawie wozu. Przez ułamek chwili na jego twarzy pojawił się gniew, jednak zaraz zmienił się w zrozumienie.
- Sprytny pomysł, ale nietrafiony. Cokolwiek wiozą nie pozwolą ci wsiąść żywej na wóz. Zresztą tamta droga prowadzi do rynku, a uwierz nie chcesz się tam teraz znaleźć. To ostatnie miejsce w tym mieście, gdzie szukałbym teraz schronienia. A teraz udawaj dalej, może uda się mi jakoś to rozplątać. – ściszonym tonem odezwał się do „rannej”.
- Nie zatrzymujcie się panowie. – uśmiechnął się lekko do żołnierzy – Zajmiemy się naszą towarzyszką. Lekko panikuje rana tak poważną nie jest, jednak trzeba by ją oczyścić w spokoju a wóz do tego celu niebyt się nadaje. Damy sobie radę sami, nie z takich sytuacji człowiek cało wychodził. Niedaleko stad znajomy mój mieszka, powinien nam pomóc… No nie drzyj już się tak, wyjdziesz z tego.– ostatnie słowa ponownie skierował do ciagle udającej Blaithin, tym razem jednak tak by usłyszeli je wszyscy.
Jurgen pokręcił głową udając niezadowolonego, po czym skierował się ku ulicy, którą podążyli Cesarscy.
- Zaczekajcie zacni Panowie, choć nam po drodze jeno przez chwilę, to i tak lepiej przebyć ją wspólnie niźli rozdzielonymi będąc. Diabli wiedzą kto lub co siedzi jeszcze w tym mieście, nic mnie chyba już nie zdziwi.
Na chwilę spojrzał za siebie na resztę kompanów.
„Mam tylko nadzieję, że zorientowali się w tym wszystkim, bo niezłą szopkę tutaj odstawiłem.”
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 05-03-2009, 17:29   #60
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Ratte i Malinka przypatrywali się temu oboje w milczeniu, choć każde z innej przyczyny. Szczur był po prostu znudzony, widział takie sceny już wielokrotnie w życiu. Jak dragoni pogonią buntowników to popędza za nimi, jak buntownicy, to zacznie się dobijanie rannych, kłótnie o ich uzbrojenie, ubrania mieszki i tam.
Nic szczególnego w każdym razie.
Dziewczyna natomiast w skupieniu wypatrywała tam swego lubego, trzymając mocno zaciśnięte kciuki i modląc się o wygrana buntowników. Zauważył to najemnik.
- Pani jeśli sądzisz, że jest on miedzy nimi to zapewniam Cię ze się mylisz. Miałby tam nastawiać głowę ? O ile mnie pamięć nie myli zostawił Cie nie troszcząc się co się z Toba stanie - popatrzył na nią z politowaniem.
- Mogę ręczyć ze jest bezpieczny - Malinka pociągnęła nosem co można było zwalić na karb deszczu, ale było raczej wątpliwe.

- Patrz dziewczyno lepiej co tu się wyrabia - mruknął.
Śpiewaczka odegrała istne teatrum ze strzałą wetknięta pod pachę, co o dziwo nie wzbudziło specjalnego zdziwienia u żołnierzy. Zdaje się że zgłupieli doszczętnie znajdując się w środku tej kabały bo byłby to pierwszy w dziejach postrzał bezkrwawy.
Chodźpo prawdzie pewnie bardziej skupili wzrok na tych rejonach, które strzała ominęła.

Podążyli więc za Cesarskimi, chodź Ratte zachodził w głowę, co mogą znaleźć ciekawego w porcie ?
Przysunął się więc blisko Jurgena i spytał.
- Dlaczego tam ?
Jak widać Szczur nie był absolwentem Imperialnej Szkoły Retoryki
 
Arango jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172