Drembar zasłonił oko lewą ręką, aby nie być zbytnio oślepionym zaraz po wyjściu z karczmy. Kierując się swoją wersją tego co "usłyszał" z myśli wychodzącego uznał, iż nie ma się czego bać.- Przynajmniej na razie.- Opuścił rękę.- Za mało mieli czasu na zorganizowanie się.- Opuścił głowę i ruszył za towarzyszami patrząc się w ziemię.- Kim może być nasz ewentualny wróg?- Wziął głęboki oddech. Uznał, że to pomaga mu myśleć.- Ktoś kto nie przepada za ligą?- Podrapał się po brodzie.- Karczmarz mówił, aby nie wspominać burmistrzowi o lidze... Może to jacyś jego słudzy.- Zamknął się na wszelkie bodźce dochodzące z zewnątrz. Wyrwało go z tego stanu przekrzykiwanie kupców.- To już byliśmy na placu? Cholera by mnie.- Przyglądał się towarom na straganach.- Nic ciekawego.- Za szybko ocenił. Podszedł do straganu artificiera.- A może... -
- Proponuję mimo wszystko spotkać się z przedstawicielem władzy tego miasta. A także z duchownym... Tekst wskazuje nam to dosyć jasno, a nie jest przecież powiedziane, że musimy z nim rozmawiać o naszym... hm... pracodawcy. Mamy teraz naprawdę sporo czasu, więc chyba nie sądzicie, że spędzimy go włócząc się bez celu i patrząc na tych tutaj... Zaraz... ten namiot może być nam potrzebny. Wydaje mi się, że podróż na północny zachód może odbywać się w różnych warunkach... Kupujemy?- Sin przerwał mu rozmyślanie.
- Zgodzę się, że musimy się spotkać z burmistrzem i jak to określił karczmarz z pijaczyną kapłanem, czy jakoś tak.- Uśmiechnął się- Co do namiotu, to nie widzę problemu, aby go kupić.- Bardziej interesowało go kupno tego drugiego przedmiotu ale nie wszystko można mieć. |