Ukryłeś się za jakąś stertą poprzewracanych szafek. Nie było to najlepsze miejsce, ale też nie było innych, które gwarantowały, że zobaczysz tamtych. Przycupnąłeś więc tylko w kącie i czekałeś. A głosy zbliżały się, tak, że w końcu byłeś w stanie rozróżnić pojedyncze słowa, a potem już całe zdania. -Myślisz, że się przespawa?
-Kurwa, musi. Przecież nie pierdolniemy tego wszystkiego, będąc już tak blisko.
-Chłopaki jutro wrócą, ponoć mają jakąś nową, plazmową zabawkę, niezłe cacko.
-Ta, może cały moduł zjarać to niby cacko. Cholerni krypciarze. Gdzie zostawiłeś tą babę?
Kroki zbliżyły się jeszcze bardziej, aż w końcu ujrzałeś dwóch dość postawnych mężczyzn. Nieogolone, nie za ładne mordy przypominały ci swoją własną. Ubrani byli też normalnie, w powycierane, lekkie ubranie, bez ochronnych kamizelek czy czegoś w tym stylu. Banda nie mogła mieć nic wspólnego z Bractwem, to pewne, tam wszyscy zawsze paradowali w tych ich mundurkach. Mężczyźni byli uzbrojeni, pistolety maszynowe wisiały na paskach, przewieszonych przez ramię. W sumie nie dziwiłeś się, że kobieta po twoich słowach jeszcze bardziej cofnęła się w tył. Niczym się od nich nie różniłeś. Jeden z nich podniósł ją, potrząsając lekko. -No już, uspokój się. Żyłaś sobie ładnie przez tyle lat, mając to badziewie w magazynie. Nic was nie obchodziliśmy, co? No nieważne. Powiedz jaki jest kod do terminala. Oszczędzisz sobie cierpień. Puścimy cię wolno, może nawet trochę przeżyjesz na pustkowiach.
Roześmiali się obaj i popchnęli kobietę w stronę, z której przyszli. -Mike, myślisz, że może nam jeszcze pomóc w inny sposób? Nie jest za ładna, ale za to ciałko niezłe.
-To będą specyficzne... tortury kruszynko.
Kobieta załkała, a tamci zaczęli wychodzić. |