Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2009, 13:07   #131
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Zapowiadał się upalny dzień. Pogodynka jak zwykle się pomyliła. Mimo wczesnej pory, żar już lał się z nieba. Jednakże nawet w dnie takie jak ten, ludzie mieli całe mnóstwo spraw do załatwienia. Mimo wczesnej pory ulice były już zatłoczone, a tworzące się powoli, acz nieubłaganie korki nie wróżyły niczego dobrego. Zaduch w połączeniu ze spalinami nagromadzonymi w wąskich ulicach Starego Miasta odbierał ochotę na cokolwiek.

Grzegorz Głodniok mijał właśnie pub Od Zmierzchu Do Świtu.



Rogata czaszka groźnie spoglądała na przechodniów. Grzesiu miał wrażenie, że mrugnęła do niego, ale mógł to być skutek nieprzespanej nocy, poświęconej na seans dwóch sezonów serialu "Carnival" w towarzystwie dwóch butelek coli. O, nie dosyć, że mrugnęła, to jeszcze oblizała się obleśnie!
Halinka sporo opowiadała mu o niesamowitych drinkach kamikadze, serwowanych w tym miejscu. Opowiedziała mu ze szczegółami o swoim ostatnim wypadzie z Magdą. Eutanatos uśmiechnął się na wspomnienie historii pijanej Madzi, która zrobiła rozróbę w męskim kiblu. Opiekunka projektu ma charakterek. Byle się nie okazało, że charakterzysko. Rozmyślania te przerwało mu zbliżające się:

UMC, UMC, UMC

Grzesiek obejrzał się i zobaczył zbliżającą się do niego w całej swej krasie Świątynię Dresiarstwa. Jęknął. Dobrze pamiętał ostatnią przejażdżkę tym pojazdem. Niezbyt miłą przejażdżkę. Jasnoturkusowe BMW minęło go i z piskiem opon zatrzymało się przy najbliższym przejściu dla pieszych, przyprawiając z pewnością o palpitację serca idącą po pasach kobietę. Gdy piesi opuścili jezdnię, auto ruszyło z piskiem opon, by po chwili zatrzymać się, równie głośno, na parkingu pod gmachem sądu. Podświadomość mówiła Grześkowi, że z pewnością Niegrzeczny Karolek zajął miejsce dla niepełnosprawnych. Nie musiał czekać długo na potwierdzenie swojego przypuszczenia. Nim jeszcze Birula zdążył wyłączyć silnik, jak spod ziemi wyrosła przy nim pani funkcjonariusz straży miejskiej. Oto ramię sprawiedliwości bożej, zaopatrzone w bloczek mandatów i długopisik, zaraz wyrówna krzywdy, jakich Grzesiu doznał w dresobusie. Głodniok z satysfakcją patrzył jak Karolek tłumaczy się stażniczce, a później z kwaśną miną przyjmuje mandat i przestawia samochód. W tym samym czasie pod gmach Nowej Giełdy podjechała taksówka i wysiadł z niej sam TW Diabeł. Niecierpliwie spojrzał na zegarek i rozejrzał się po okolicy. Grzesiek przyspieszył kroku, nie chciał narażać się jeszcze bardziej szefowi, zwłaszcza że Halinka z rozbrajającą szczerością oświadczyła mu, ze nic nie wie na temat nowego Węzła. Ta wiadomość na pewno nie spodoba się Stadnickiemu. Chwilę później nadbiegł zdenerwowany i zziajany Birula. Cała trójka weszła do budynku.

Od strony Podwala do budynku zbliżała się pięcioosobowa grupa. Na przedzie dwóch mężczyzn w średnim wieku dyskutowało o czymś z ożywieniem. A za nimi, w pewnej odległości podążało troje młodych ludzi.
Kamil Świeczko i Grzegorz Bohatyrowicz umówili się ze swoimi podopiecznymi pod mulitkinem Helios.



Ten nowoczesny budynek był na tyle charakterystyczny, że trudno byłoby go przeoczyć. Zimna stal i równie zimno szkło kłóciły się z powagą i dostojeństwem, chociaż mocno nadgryzionym przez ząb czasu i komunistyczne rządy, XIX-wiecznej zabudowy Starego Miasta.



Jednakże to nie przeszkadzało chyba za bardzo miejskiemu architektowi gdy wydawał pozwolenie na budowę tego obiektu.
Wszyscy spotkali się pod kinem około 7:30. Nastąpiła krótka prezentacja. A potem starsi magowie uznali, że starczy im jeszcze czasu na krótki spacer nad fosą.
Świeczko i Bohatyrewicz doskonale wiedzieli, że ich tradycje są marginalizowane, a zatem trzeba połączyć siły, by się przebić. A cóż mogło być lepszego - albo gorszego - niż sojusz dwóch zimnych skurwysynów?
J.J., Chris i Staszek człapali za swoimi mentorami. Na rozmowy od serca przyjdzie jeszcze czas. Zwłaszcza że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły im, że spędzą w swoim towarzystwie dużo czasu.

Minął ich rozklekotany i wysłużony maluch. Zgrabnie zaparkował na niewielkim skrawku wolnej przestrzeni, który udało się znaleźć kierowcy na sądowym parkingu. To była jedyna zaleta tego reliktu PRL-u. Z samochodu wyskoczyło dwóch młodych ludzi, rozczochrany mężczyzna już chciał gnać w stronę Nowej Giełdy.
- Paweł! Paweł! Zamknij samochód! - krzyczał za nim nastolatek.
Na szczęście dla Pawła, Marek Różogórski nie miał problemów z pamięcią. Chociaż niewiele brakowałoby, a chłopcy spóźniliby się. Ach, te eksperymenty.
Przed budynkiem Nowej Giełdy czekali na nich już Zygmunt Berner i Emanuel Kuratow, ten pierwszy już pokazywał na zegarek, ten drugi uśmiechał się wyrozumiale. Berner chrząknął i poprawił Rodeckiemu krzywo zawiązany krawat i dyskretnym gestem wskazał Markowi na jego rozpinający się rozporek. Po czym Eteryci wkroczyli do siedziby Fundacji Wirtualnych Adeptów.



Jako ostatni do Sali konferencyjnej weszli przedstawiciele Porządku Hermesa, lekko spóźnieni, ale dla widoku magini w eleganckiej, czarnej sukience można było wybaczyć i większe uchybienia. Dagmara musiała po drodze na spotkanie zabrać swojego mentora, który nigdy nie posiadł trudnej sztuki prowadzenia pojazdów mechanicznych. Zajmujący siedzenie pasażera profesor Bejowski przez całą drogę krytykował pomysł Oderfelda i zachodził w głowę, jakim cudem Henryka Hilbert zgodziła się na coś takiego. Dodatkowo zastanawiał się zgryźliwie, dlaczego to on został wrobiony w wątpliwą przyjemność spotkania się z innymi Tradycjami. Dla niego jasnym jak słońce był niezaprzeczalny fakt, że nowy węzeł powinien przypaść hermesytom. Ku zaskoczeniu obojga przed drzwiami czekała na nich Henryka Hilbert, przywódczyni Porządku Hermesa we Wrocławiu. Cała trójka weszła do środka

Pomimo iż z zewnątrz gmach Nowej Giełdy autorstwa radcy budowlanego Karla Lüdecke'go wyglądał nie najlepiej, to w środku prezentował się nawet okazale.



A już pomieszczenia należące do firmy Oderfelda, która zarazem była Fundacją Wirtualnych Adeptów, prezentowały się nader wspaniale. Człowiek czuł się, jakby nagle znalazł się w czasach świetności tej budowli. Odrestaurowana pieczołowicie sztukateria. Czyste, wymalowane ściany. Zabytkowe okna o odnowionych ramach, przez które nie wdzierał się szmer ulicy i ciężki zaduch dyszącego w upalnym lecie miasta. Wirtualni Adepci dbali o to miejsce.

Wszyscy zostali przywitani przez młodą dziewczynę. Chwilę później pojawiła się następna młoda kobieta i poprowadziła gości do sali konferencyjnej.
Przywódca Adeptów otaczał się głównie młodymi kobietami. Stąd i plotki o jego niezbyt moralnym prowadzeniu się. Cóż, nikt nie jest idealny.

Zaproponowawszy gościom coś do picia, kobieta wyszła, pozostawiając magów samych sobie. Nastąpiła krótka chwila konsternacji. Zwłaszcza starsi magowie lustrowali siebie nawzajem.
Po chwili milczenia rozpoczęły się szepty.


Widzę, że padlina przyciągnęła hieny – teatralny szept Bejowskiego dotarł nie tylko do uszu Dagmary.
Świeczko i Bohatyrowicz przerwali rozmowę i spojrzeli zdziwieni na Hermesytę. Kamil szykował już ciętą i błyskotliwą ripostę, ale uprzedził go etnolog.
Kolega profesor chce nam coś opowiedzieć o problemach zakonu z werbowaniem nowoprzebudzonych? – zagaił Bohatyrewicz jadowicie.
Wszyscy mamy z tym problemy. – Jeden z Eterytów próbował załagodzić spór. Emanuel Kuratow znany był ze swojego pokojowego usposobienia.
I dlatego niektórzy ściągają posiłki z Warszawy. Żeby udowodnić, że jest ich więcej – odparował Bejowski, a jego głos przybrał niespodziewanie wysokie tony, co w połączeniu z jego zniewieściałym fizys wypadło przekomicznie.
Ależ towarzysze. – Janusz Stadnicki wstał z krzesła, wyciągną prawą dłoń lekko ugiętą do przodu i zaczął przemówienie. – Musimy się zjednoczyć. Tylko w jedności siła. Trzeba zapomnieć o urazach z przeszłości dla budowania lepszego jutra. Tylko wspólna praca pozwoli nam przetrwać w tych ciężkich czasach – jego przemowa była chyba żywcem wyjęta z podręczników, jakie zapewne posiadali partyjni notable, i z których przygotowywali swoje przemówienia na dożynki ogólnokrajowe czy święto 1 maja. Stadnickiemu się chyba czasy pomyliły. Ale ci, którzy go znali lepiej wiedzieli, że ten Eutanathos na takie skrzywienie z poprzedniej epoki.
Oj, zamknij się SB-ku. – Bejowski nie wytrzymał w końcu i walnął ręką w stół. Zaraz też jęknął i potarł obolałą dłoń, co ujęło siły jego stwierdzeniu.
Myślę, że to nie pora na wyciąganie win z przeszłości – Kuratow nadal starał się zdusić zarzewie kłótni w zarodku, ale było już na to za późno.
- Panowie, uspokójcie się - zdążył jeszcze zaapelować do rozsądku zgromadzonych Berner i został zignorowany.
Ty go jeszcze bronisz? To może zapytaj się go, dzięki komu pewien młody, obiecujący doktor musiał odejść z uczelni na początku lat 80. Co poniekąd złamało mu karierę. – wytknął Eterytom Bejowski, celując oskarżycielsko palcem w Stadnickiego. Tajemnicą poliszynela było, że Kuratow został wyrzucony z uczelni, ale nie nastąpiło to bynajmniej z powodu jego przynależności do opozycji. - Może się teraz zapytasz Pana–Dla –Wspólnego–Dobra, dlaczego cię wtedy wyrzucili? Może ci powie, wszystkim nam powie, dlaczego wtedy nie działał dla dobra ogólnego naszej wspólnoty?
Bohatyrewicz ryknął śmiechem i aż się zakrztusił. Jego podopieczny musiał poratować starca, łupiąc go dłonią po plecach. Kąciki ust Kamila Świeczki lekko drgnęły, ale przywódca kultystów siedział nieruchomo, no pozór nie zwracając uwagi na latające coraz gęściej w powietrzu mięcho.
Znalazł się ten co to lojalek nie podpisywał – wytknął Bejowskiemu Stadnicki.
Jakoś nie przypominam sobie abym wyjeżdżał w tamtych czasach za zagraniczne wojarze. Czego nie można powiedzieć o koledze profesorze.
Bo ciebie nikt nie zapraszał – wtrącił brutalnie Kamil i z rozkoszą obserwował, jakie efekty przyniesie dolanie oliwy do ognia.
Otrzymywałem mnóstwo zaproszeń, i to nie tylko z zaprzyjaźnionych państw – burknął Bejowski.
Chyba tylko z Holandii lub z Berlina, od kolegów – Birula zaczął rechotać, po czym zmienił barwę głosu na sopran i wydatnie gestykulując dodał. – Tylke pamiętajcie, chłopcy. W tym sezonie modne są obcisłe spodnie w panterkę, buty na wysokim koturnie i złote kurtki z futerkiem – ostatnie słowa wypowiedział już swoim normalnym głosem, zanosząc się śmiechem. I chyba tylko on uznał swój dowcip za wyjątkowo udany.
Panie Stadnicki, pan przywoła do porządku swojego…– tu zawahała się przez chwilę – swojego psa.
Niegrzeczny Karolek podniósł się z miejsca, ale Stadnicki spiorunował go wzrokiem i złapał za chabety, Birula usiadł potulnie jak baranek.
- Dlaczego Werbeny biorą w tym udział? Ich tradycja upadła we Wrocławiu tylko z ich winy. Za Niemca nie ruszyli się nawet ze swojego podwórka, żeby... - zaczęła wywód Henryka.
- Nie twój interes, zdziro - odparł jej słodko Bohatyrowicz.
- Skoro już o tym mówimy, to Porządek Hermesa stracił pozycję również częściowo ze swojej winy. Kult was ostrzegał. Ale jak nosi się głowę tak wysoko, trudno dostrzec takie szczegóły, jak Nephandi czy plany rzezi, nieprawdaż, Henryko? - Kamil pospieszył w sukurs przyjacielowi.
- Nie wiem, co my tutaj robimy, Węzeł należy się Porządkowi Hermesa - warknęła Henryka.
- Jako co? Reparacje wojenne? - uśmiechnął się Kamil. - Nie twórz precedensów. Inni też zechcą, ażeby im wyrównano. Pierwszy wyciągnę sprawę pałacu Hatzfeldów.
Bejowski coś dodał i kłótnia rozpoczęła się na nowo. Wyciągano sprawy z mniej lub bardziej odległej przeszłości.
- Milcz, nie dość, że musimy znosić towarzystwo tego starca, to jeszcze twojej kochanki - Henryka Hilbner została już doprowadzona do ostateczności.
- Nie pozwolę obrażać córki wspaniałej kobiety takimi pomówieniami - Stadnicki stanął nieoczekiwanie w obronie czci kultystki.
- Moje prywatne stosunki z panną Jawornicką są moją i jej sprawą. A jeśli nawet rzutują na moje wybory, nie byłby to jedyny przypadek, kiedy łóżkowe znajomości wywierają niezatarty wpływ na politykę Przebudzonych we Wrocławiu, zgodzisz się ze mną, moja droga? - Kamil uśmiechnął się łagodnie i złożył dłonie w słupek. Henryka Hubner, której otwarcie wytykano zbyt bliską znajomość z Oderfeldem, zamilkła gwałtownie. Obydwaj Werbena obdarzyli Kultystę spojrzeniem zarezerwowanym dla jadowitej żmiji wylegującej się na nagrzanym piasku, zanim obejdzie się ją ostrożnie i z daleka.

Stefan ciężko westchnął i odwrócił się w stronę Magdy, która również obserwowała to, co działo się w sali konferencyjnej.
– Jeśli dalej tak pójdzie, to oddam Węzeł Bractwu Akashic – mężczyzna był wyraźnie poirytowany – Przecież oni zachowują się jak dzieci w piaskownicy.
– Daj spokój Stefan. – Magda z wyraźnym rozbawieniem przyglądała się kłótni. – Lepiej chodźmy już. Bo gotowi skoczyć nam do gardeł. Są naprawdę zabawni, gdy kłócą się między sobą, ale wolałabym żeby ich złość nie skupiła się na nas.
– Nie martw się. Wy młodzi nie jesteście jeszcze skażeni przeszłością. Jakoś się dogadacie. – Mężczyzna uśmiechnął się do swojej młodziutkiej towarzyszki i razem ruszyli stawić czoła demonom przeszłości. Przyszłości zresztą też.

Gdy Oderfeld i Sośnicka pojawili się w Sali konferencyjnej, właśnie trwał zażarty spór na temat Savoir-vivreu. Wszyscy już zdążyli wypowiedzieć swoje zdanie na temat tego, jakim to nietaktem jest spóźniać się na spotkanie, którego jest się organizatorem.

W środowisku chodziły plotki, iż panna Sośnicka zawdzięcza swoją pozycję takim samym praktykom, dzięki którym kobieta staje się panią inżynierową.

Oderfeld rozejrzał się po zebranych i zaczął swoją przemowę.
Miło mi powitać przedstawicieli wszystkich wrocławskich Tradycji. Cieszę się, że wszyscy przyjęli zaproszenie pomimo…– Jednak nie dane było mu kontynuować, gdyż Kamil Świeczko wszedł mu w słowo i zaczął pogadankę na temat dobrych obyczajów. I wymiana ciętych zdań rozpoczęła się na nowo. Tym razem jednak obiektem ataków byli Adepci. Bo przecież jeżeli już teraz nie szanują czasu innych, to co to będzie w przyszłości. A także. Jeśli chce się stanowić wzór dla innych, to takie zachowanie jest niedopuszczalne. I wiele, wiele innych przytyków. Oderfeld słuchał tego wszystkiego z kamienną twarzą. Na początku siedział wyprostowany jak struna z rękoma położonymi równolegle na stole. W końcu jednak z pietyzmem zaczął składać swoje rzeczy.
Ja nie muszę wysłuchiwać waszych wzajemnych pretensji. Są inne tradycje, które chętnie wezmą udział w projekcie. – Mówił spokojnie. W sali zapanowała cisza.
On ma na myśli Bractwo Akashic. – Stadnicki uprzedził ewentualne pytania. Wszyscy dobrze wiedzieli, że Akaskic pojawili się razem z Koreańczykami budującymi fabrykę LG pod Wrocławiem. I wszyscy unikali ich jak ognia. – Stefan, daj spokój. Przejdź lepiej do konkretów. Wszyscy wiemy, po co tu się zebraliśmy. – Eutanatos nalał sobie kawy, posłodził trzy kopiaste łyżeczki. Zgodnie z zasadą: W gościach słodzę trzy, w domu jedną, a tak naprawdę lubię z dwiema. I usiadł na swoim miejscu. Reszta zgromadzonych pokiwała nieśmiało głowami. Oderfeld rozpoczął swoją przemowę. Przytoczył znane wszystkim fakty z historii. W ostatnim półwieczu wszystkie Tradycje ucierpiały i to bardzo. Przyczyną takiego stanu rzeczy byłą nie tylko walka z Technokracją czy Nephandi, właściwie Wojna Wstąpienia niewiele miała wspólnego ze złą kondycją Przebudzonych. Padli oni ofiarą swojej własnej pychy i komunistycznej polityki. Dziel i rządź! Już Starożytni znali tę zasadę.
Później Adept rozpoczął prezentację odkrycia swojej Tradycji. Węzeł był silny, ale wbrew nadziejom co poniektórych, Stefan nie zdradził miejsca odkrycia. Opowiedział również o planie stworzenia wspólnej fundacji.

Widzę tu kilka nowych twarzy. – Oderfeld rozejrzał się po zebranych. – Może więc dokonamy oficjalnego przedstawienia. – Po czym wskazał na swoją młodziutką towarzyszkę. – Ze strony Wirtualnych Adeptów w projekcie weźmie udział Magdalena Sośnicka. – Dziewczyna wstała skinęła lekko głową.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 19-02-2009 o 19:58.
Efcia jest offline