Wątek: Trudna Sprawa
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2009, 16:38   #185
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Porachunki

Chciałbym ci tylko powiedzieć, że spirytus niczego nie załatwi. Odkaziłeś to, ale za jakiś czas znowu będą podatne na zakażenia. Ale jak chcesz – Syknął Ashin, który wcale nie zamierzał pomagać krasnoludowi, a był zniecierpliwiony czekaniem na Snoriiego. - Dobra, to teraz do Stromscherniga. Pójdziemy do dzielnicy kupieckiej Raven. Tam u przedstawicielstwa dowiemy się gdzie teraz jest mości kupiec. Żeby nie trzeba było długo iść, załatwimy porachunki ze stajennym u którego zostawiliśmy wóz. I przy okazji, witam w drużynie Vladimira.
Assasin ruszył szybkim krokiem, zerkając za siebie by obserwować co robie łowca czarownic. Ten na powitanie go w drużynie zareagował skinieniem głowy, a gdy grupa ruszyła, szedł ostatni ładując swój pistolet nową kulą. Z ciemnej uliczki kompani wyszli na zatłoczoną uliczkę. Śnieg prószył i było go na bruku bardzo dużo. Nie trudno było o poślizg, a mimo iż i tak termometry wskazywały – 15 to raczej wszyscy kamraci zapomnieli wziąć z karczmy wierzchniego ubrania. Ulica była zastawiona po bokach straganami z przeróżnościami. Były stoiska z pysznymi rarytasami z Krainy Zgromadzenia, świeżymi owocami, tłustymi mięsiwami, ale też chude, szczurze mięsa dla biednych. Propos biedaków. W tak stłoczonym miejscu można było natchnąć się na pełną masę tego towarzystwa. Te przybłędy zawsze będą potrafiły znaleźć miejsce do błagania i nieustannie uczyły się jak wzbudzać współczucie wśród ludzie. Nawet kiedy trwały kryzysy i wojny naiwni ludzie finansowali życie żebraków. Jednak na tej ulicy widok przybłęd potrafił doprowadzić do rozstrojenia żołądka. Chude, i brudne z mętnym wzrokiem, odstraszały ludzi i na pewno roznosiły choroby. Ashina irytowały te tłumy, a już na pewno rozdający w koło miedziaki tym brudasom Vladimir. Drużyna przeszła obok karczmy, której drzwi były zamknięte, a kotary w oknach zasłonięte. Nie można było niczego się dowiedzieć. Jeszcze kilkadziesiąt kroków po bruku i można było podziwiać stajnie w której zostawili wóz. Wszyscy weszli do środka. Wnętrze budynku jakoś specjalnie nie różniło się od tego jakie widzieli poprzedniej nocy gdy przyjechali tu po raz pierwszy. Gdzieś wśród różnych wozów i karoc znaleźli właściciela przybytku. Był to Bretończyk. Nie wysoki, przy kości mężczyzna z krótkimi wąsikami. Jak każdy człowiek pochodzący z zachodu był ubrany w sposób dziwny dla obywateli Imperium. Biała koszula i niezwykle cenne jedwabne spodnie wydawały się drużynie niestosownym strojem dla stajennego, ale natychmiast zrozumieli, że ten człowiek nie robi, lecz rozkazuje.
- Przyszliśmy po nasz wóz. Zostawiliśmy go wczoraj wieczorem. – Syknął Ashin klepiąc mężczyznę po ramieniu.
-Co? AH to wy. No wiecie. Pewnie. Mam wasz voiture. Stoi tam na ferme. - Wykrztusił Bretończyk, wydawał się bardzo zestresowany przybyciem bohaterów.
Co jest ? Widać język plącze ci się kiedy kłamiesz.
Ashin złapał mężczyznę za gardło i przycisnął do ściany. Sięgnął zza pas i wyjął długi i ostry nóż. Przyłożył oręż do gardziela bretończyka i wycedził przez zęby:
Myślisz, że możesz mnie wykiwać? Wydałeś nas krasnoludowi, który przyszedł tu bo dałeś nasz wóz ochroniarzowi z pobliskiej karczmy. Dzięki tobie nasz współtowarzysz Gordo został zabity właśnie przez tamtego krasnala!!!
 
Lotar jest offline