Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-01-2009, 17:26   #181
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Ucieczka

- Szybciej bo wyważymy pieprzone drzwi!!! – Krzyczał żołnierz Marienburga.
Nie wiedział, że w środku robota wre. Ochroniarze znosili zwłoki do ukrytego schowka w podłodze, szczególnie przy krasnoludzie musieli się napocić. Rob szybko układał stoły i krzesła oraz zmywał szmatą ślady krwi na podłodze.
Dobrze chodźmy zapleczem! – Warknął Ashin. - Później wrócimy po rzeczy!
Całą drużyna niczym jeden mąż zerwała się do ucieczki. Trzeba było stąpać ostrożnie gdyż pędzenie i hałasowanie jak stado koni nie wchodził w grę. Wtedy żołnierze mogliby coś zauważyć – usłyszeć. Wszyscy skierowali się do kuchni, gdzie będzie można uciec przez tylne wyjście. Ashin na szpicy pchnął drewniane drzwi. Oczom uciekinierów ukazało się małe pomieszczenie. Pełne garnków i innych przedmiotów niezbędnych do gotowania. Nikt jednak nie zaprzątał sobie głowy wystrojem kuchni. Zależało im na czasie. Kucharze siedzieli na podłodze. Pewnie przestraszyły ich odgłosy burdy w barze której bohaterowie brali udział. Nie mniej przeraził ich maraton przez ich miejsce pracy, ale prawie wszyscy siedzieli cichuteńko. Prawie. Kiedy assasin przebiegał blisko jednego z kuchcików ten wstał i zaczął wydzierać się na całe gardło.
Co kurwa robisz w mojej kuchni! Wypieprzać wszy... – Nie zdążył dopowiedzieć mężczyzna. Ashin kantem, prawej dłoni uderzył w szyję jegomościa. Ten zemdlał natychmiastowo i osunął się na ziemie.
Jeszcze kilka metrów oraz kopniak w stare, dębowe drzwi skrytobójcy i drużyna mogła cieszyć się wolnością. Za rogiem było słychać straż Marienburga jak zostaję wpuszczana do karczmy i przesłuchuje świadków. Ashin trochę odsapnął, ale po chwili warknął:
To co teraz? Odwiedzimy Stromscherniga?
 

Ostatnio edytowane przez Lotar : 15-01-2009 o 22:42.
Lotar jest offline  
Stary 15-01-2009, 20:36   #182
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Ucieczka przebiegła nad podziw sprawnie i szybko, widać wszyscy już wiedzieli o co chodzi. Elf docenił kunszt walki wręcz jaki wykazał assasin powalając kuchcika uderzeniem dłoni w szyje. Elf wiedział , że to wrażliwe miejsce, ale osiągnięcie takiego rezultatu jaki pokazał assasin wymagało dogłębnej znajomości anatomii.
Gdy byli już na zewnątrz assasin zapytał.

-To co teraz? Odwiedzimy Stromscherniga?

- Jasne, prowadź.


Elf bez zbędnych ceregieli postanowił ruszyć za tropem, tym bardziej póki miał do pomocy assasina i resztę towarzystwa. Zważywszy na to co się wkoło nich działo nie wiedział jak długo jeszcze przeżyje on czy ktokolwiek z reszty. Elf rozejrzał się jeszcze w poszukiwaniu Łowcy Czarownic, lecz jak pokazała postawa towarzyszy nie specjalnie musiał się go obawiać. Zresztą działał na wpół legalnie, jego papiery ograniczały oficjalne pozwolenie na tyle wąsko , że nie mógł tego robić tutaj, ale przynajmniej nikt mu nie mógł zarzucić używania czarów bez jakiejkolwiek zgody czy wiedzy magów Imperium. Spojrzał na krasnoluda , przypominając sobie o licznych ciosach jakie ów otrzymał. Zwrócił się chwilę później do assasina.

- Prowadź do lekarza, spójrz na Snorriego, czy mu się to podoba czy nie rany należy dobrze opatrzyć i zminimalizować ich skutki. Jak tylko go opatrzy ruszymy do Stromscherniga.
 
Eliasz jest offline  
Stary 15-01-2009, 23:23   #183
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Albrecht ruszył za assasinem jakby od tego zależało jego życie... znowu. Po prawdzie tak wlaśnie było, ale nie zmienia to faktu, że ten dzień mógłby być równowagą dla kilku tygodni przepisywania ksiąg. Wszystko wydawało się jak ze snu i w biegu klecha aż się uszczypnął by sprawdzić czy nie śpi. Ból na policzku przekonał go że nie. Tak samo jak ból gdy uderzył się o kant jakiegoś mebla. Z trudem powstrzymał się od syknięcia z bólu. Tylko kilka łez poleciało mu po policzku. W końcu wydostali się z kuchni i Albrecht mógł złapać oddech. Nie należał do typu wyćwiczonych w różnych dyscyplinach sportowych. Wydawało mu się oczywiste, żeby pójść do wreszcie naprzód, jednak elf osadził go na ziemi. Spojrzał na Snoriego.
"Rzeczywiście trochę oberwał. Przydała by mu się pomoc specjalisty. Hm... już wiem. Mark" przypomniał sobie starego znajomego jeszcze z lat młodości.
- Znam kogoś któ mógłby mu pomóc. Akurat mieszka niedaleko. Chodźcie poprowadzę was.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 16-01-2009, 17:06   #184
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Pomimo szczerej chęci stanięcia w z warciu z dobijającymi się strażnikami, Snorri zgodził się poprowadzić. Bardzo go ucieszył fakt przechodzenia przez kuchnie. Kiedy assasin powalił jednego kuchcika a reszta siedziała jak trusie, złapał pęto kiełbasy i po drodze zaczął je z głośnymi pomlaskiwaniami jeść. Wychodząc ostatni odwrócił się w stronę z której przyszli a słysząc przesłuchiwania odwrócił się do pozostałych kucharzy. Przykładając palec wskazujący do warg dał im znać aby milczeli.

-Ciiiiiiiiii!- Zaraz potem wyszedłna zewnątrz zamykając za sobą drzwi.

Nie dosłyszał za bardzo początku rozmowy a jedyne co dotarło do jego oszalałej świadomości to fakt ucieczki do lekarza.

-CO? Jo nigdzie nie idem. Chybo, że skopoć tyłki tym młokosom ze stroży. O rony! Hoho. Bywoło gorzej. Wystorczy ino troche to tu poloć i tu...AGRRRRR!

Snori odkorkował butelkę ze spirytusem, którą zabrał z karczmy i zaczął polewać swoje rany. Przeszywający i piekący ból zaczął promieniować po tysiąc kroć. Kolana i pozostałe części ciała zmęczone a dodatkowo teraz podrażnione spowodowały bezwładny upadek na wybrukowaną uliczkę. W normalnych warunkach; normalnych dla Snorriego czyli w dziczy, poległby tam gdzie poddał się autoleczeniu. Kiedy stan pozwoliłby mu na ruch wstałby i poszedł dalej jak gdyby nigdy nic. Ale teraz były inne warunki. Wstając do pozycji klęczącej, opierając się dłońmi o ziemie chwilę tak trwał.

-Nie ruszoć mnie!- Warcząc przez zęby i nie pozwalając sobie pomóc powoli zaczął wstawać i chwiejnym wolnym krokiem nadal nie pozwalając sobie pomóc, ruszył w kierunku, który był dla niego teraz nieistotny. Byle nie trwał długo.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 17-02-2009, 16:38   #185
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Porachunki

Chciałbym ci tylko powiedzieć, że spirytus niczego nie załatwi. Odkaziłeś to, ale za jakiś czas znowu będą podatne na zakażenia. Ale jak chcesz – Syknął Ashin, który wcale nie zamierzał pomagać krasnoludowi, a był zniecierpliwiony czekaniem na Snoriiego. - Dobra, to teraz do Stromscherniga. Pójdziemy do dzielnicy kupieckiej Raven. Tam u przedstawicielstwa dowiemy się gdzie teraz jest mości kupiec. Żeby nie trzeba było długo iść, załatwimy porachunki ze stajennym u którego zostawiliśmy wóz. I przy okazji, witam w drużynie Vladimira.
Assasin ruszył szybkim krokiem, zerkając za siebie by obserwować co robie łowca czarownic. Ten na powitanie go w drużynie zareagował skinieniem głowy, a gdy grupa ruszyła, szedł ostatni ładując swój pistolet nową kulą. Z ciemnej uliczki kompani wyszli na zatłoczoną uliczkę. Śnieg prószył i było go na bruku bardzo dużo. Nie trudno było o poślizg, a mimo iż i tak termometry wskazywały – 15 to raczej wszyscy kamraci zapomnieli wziąć z karczmy wierzchniego ubrania. Ulica była zastawiona po bokach straganami z przeróżnościami. Były stoiska z pysznymi rarytasami z Krainy Zgromadzenia, świeżymi owocami, tłustymi mięsiwami, ale też chude, szczurze mięsa dla biednych. Propos biedaków. W tak stłoczonym miejscu można było natchnąć się na pełną masę tego towarzystwa. Te przybłędy zawsze będą potrafiły znaleźć miejsce do błagania i nieustannie uczyły się jak wzbudzać współczucie wśród ludzie. Nawet kiedy trwały kryzysy i wojny naiwni ludzie finansowali życie żebraków. Jednak na tej ulicy widok przybłęd potrafił doprowadzić do rozstrojenia żołądka. Chude, i brudne z mętnym wzrokiem, odstraszały ludzi i na pewno roznosiły choroby. Ashina irytowały te tłumy, a już na pewno rozdający w koło miedziaki tym brudasom Vladimir. Drużyna przeszła obok karczmy, której drzwi były zamknięte, a kotary w oknach zasłonięte. Nie można było niczego się dowiedzieć. Jeszcze kilkadziesiąt kroków po bruku i można było podziwiać stajnie w której zostawili wóz. Wszyscy weszli do środka. Wnętrze budynku jakoś specjalnie nie różniło się od tego jakie widzieli poprzedniej nocy gdy przyjechali tu po raz pierwszy. Gdzieś wśród różnych wozów i karoc znaleźli właściciela przybytku. Był to Bretończyk. Nie wysoki, przy kości mężczyzna z krótkimi wąsikami. Jak każdy człowiek pochodzący z zachodu był ubrany w sposób dziwny dla obywateli Imperium. Biała koszula i niezwykle cenne jedwabne spodnie wydawały się drużynie niestosownym strojem dla stajennego, ale natychmiast zrozumieli, że ten człowiek nie robi, lecz rozkazuje.
- Przyszliśmy po nasz wóz. Zostawiliśmy go wczoraj wieczorem. – Syknął Ashin klepiąc mężczyznę po ramieniu.
-Co? AH to wy. No wiecie. Pewnie. Mam wasz voiture. Stoi tam na ferme. - Wykrztusił Bretończyk, wydawał się bardzo zestresowany przybyciem bohaterów.
Co jest ? Widać język plącze ci się kiedy kłamiesz.
Ashin złapał mężczyznę za gardło i przycisnął do ściany. Sięgnął zza pas i wyjął długi i ostry nóż. Przyłożył oręż do gardziela bretończyka i wycedził przez zęby:
Myślisz, że możesz mnie wykiwać? Wydałeś nas krasnoludowi, który przyszedł tu bo dałeś nasz wóz ochroniarzowi z pobliskiej karczmy. Dzięki tobie nasz współtowarzysz Gordo został zabity właśnie przez tamtego krasnala!!!
 
Lotar jest offline  
Stary 19-02-2009, 15:03   #186
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
…- Żeby nie trzeba było długo iść, załatwimy porachunki ze stajennym u którego zostawiliśmy wóz. I przy okazji, witam w drużynie Vladimira.

Elf zdziwił się słysząc te słowa, jeszcze przed chwilą łowca czarownic był gotów go zabić a teraz pracował razem z nim…w jednej drużynie. Swoją drogą elfa zaciekawiło dla kogo pracuje teraz łowca, czyżby dał się wynająć assasinowi?? Jeśli działał sam a tylko zbieżność celów skrzyżowała ich drogi, to elf wolał raczej nie widzieć go przy swoim boku. Czarowanie przy nim byłoby co najmniej utrudnione, choć z drugiej strony elf ciekaw był miny łowcy gdyby ten faktycznie potrzebował pomocy elfa… pomoc mogła być jedynie magiczna a takiej formy łowca nie popierał. „ Ciekawe czy zmieni zdanie jak to jego dupsko będzie zagrożone?” Zastanawiał się elf, jednak obecnie ważniejszą sprawą było zawleczenie krasnoluda do lekarza. Nie dość iż wątpił, żeby krasnolud długo był w stanie chodzić o własnych siłach bez odpoczynku, to jeszcze jego rany kierowały uwagę przechodniów na całą grupkę.

Syknął w duchu na asassina który nie zrozumiał rozpoczętej przez elfa gry, pomimo więc wyraźnej deklaracji o ruszeniu do Stromscherniga elf zamierzał i tak zrobić po swojemu. Szukał okazji by skierować grupę do lekarza niezależnie od tego czy podobało się to Snorriemu czy nie. Był prawie pewny, że gdy ten już znajdzie się u medyka to przestanie marudzić i da się opatrzyć – tym bardziej , że na ten moment elf szykował argumenty. Obecnie przekonywanie Snorriego nie miało żadnego sensu, gdyż w każdej chwili mógł na nowo zmienić zdanie. Po sprawie w stajni – w którą nie zamierzał się mieszać, po prostu ruszył w stronę najbliższego doktora. Oczywiście nie mówił gdzie idzie, ale gdyby asassin próbował iść do Stromscherniga elf gotów był nawet kłamać. – tędy będzie szybciej, tu możemy natknąć się na stwora itp. Każdy blef był dobry o ile pozwalał zrealizować zamiary elfa, oczywiście gdyby asassin z uporem chciał prowadzić drużynę inną drogą – do Stromscherniga nie do lekarza, elf był gotów postawić na swoim idąc tam gdzie chciał niezależnie od kierunku pozostałej reszty. Póki co mógł liczyć na to, że asassin ruszy za nim – choćby po to by nie tracić z oczu największego ze sprzymierzeńców.
 
Eliasz jest offline  
Stary 24-02-2009, 22:13   #187
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Albrecht tylko pokręcił glową i podniósł kołnierz swojej koszuli i trzesąc się z zimna ruszył za Ashinem. Przyzwyczaił się już do tego, że jego zdanie dużo tutaj nie znaczy, ale to nie przeszkadzalo mu się trzymać silniejszych towarzyszy. Zwłaszcza teraz gdy przyłączył się Vladimir z którym będzie można przynajmniej normalnie porozmawiać. Było to jednoczesnie dobrze i źle gdyż jego obecność wymagała od Albrechta dodatkowego skupienia nad jego zadaniem. Spojrzał na prószacy śnieg i westchnął:
" Akurat w taki dzień zapomniałem płaszcza"
Aż cięzko było uwierzyć, patrząc na łowcę jak rozdaje monety, że jest to ta sama osoba, która postawiła się potężnemu czarodziejowi. Wydawał się taki spokojny i dobroduszny. Człowiek zdawał się niemalże lgnąć do niego, Albrecht nie wiedział tylko, czy z powodu jego dobroci czy mieszka złota który trzymał w ręku. W stajni było na szczęście trochę cieplej i klecha mógł w spokoju ogrzać swoje ręce pod pachami. Przysłuchiwał się rozmowie w spokoju, w glowie układając swój plan działania. Skoro nadarza się okazja czemu by sobie dodatkowo nie zarobić? Kiedy Ashin przyłożył nóż do szyi Bretończyka, Albrecht wysunął się do przodu i uspokajającym głosem powiedział:
- Drogi Ashinie, po co tak drastycznie. Przecież nasz kolega na pewno rozumie, jakie przez niego odnieśliśmy straty i czym się dla nas skończyło spotkanie ustalone przez tego stajennego. Jestem pewien, że teraz z dobroci serca, chętnie odpłaci nam za nasze krzywdy na przykład... no nie wiem... w złocie? W końcu zawsze możemy zabrać mu pewne częsci... - tutaj wymownie spojrzał na spodnie Bretończyka i uśmiechnął się - ... ciała. Słyszałem pewną plotkę, że jego lud słynie z niewiarygodnie sprawnych... rąk. Jako naukowiec chętnie zbadałbym ten fenomen doświadczalnie. - Tutaj nachylił się do stajennego i na ucho wyszeptał do niego. - Obiecuje, że nie będzie bolało... na początku.
Odsunął się potem od biednego człowieka i z uśmiechem obserwował jego reakcję. W jego wnętrzu wszystko aż chodziło " Po raz pierwszy kogoś szantażuje. Ciekawe uczucie"
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 26-02-2009, 08:11   #188
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Krasnolud, który splamił swój honor unikał swoich rodaków jak ognia. Bał się braku akceptacji i kolejnego odrzucenia. Silny wewnętrznie i fizycznie krasnolud był zawsze twardy i nieugięty niczym gwieździsty metal a jednak bał się zawsze ponownego spotkania z rodakiem. Jednak ten strach nigdy nie był paraliżujący i wymuszał na nim jedno, śmierć w chwalebnej walce odkupując swoje winy. W stajni natomiast Snorri miał doczynienia z innym aspektem, pomszczeniem śmierci krajana. Rany były rozległe i mocno, ale to mocno osłabiły zabójcę, jednak nawet pomimo tych ran, żałosny donosiciel- stajenny nie miałby szans z maszyną do zabijania. Z początku Snorri stał ciężko dysząc i opierając się na belkach podtrzymujących dach. Jak zwykle miał to w swoim wynaturzonym zwyczaju mamrotał coś od rzeczy, spluwając od czasu do czasu śliną zmieszaną z krwią. Całe otoczenie docierało jedynie do jego podświadomości nie zaprzątając głowy szczegułami. Teraz był gdzie indziej.

-Snorri! Kurwa mać! Inżynier mówił ci abyś nie kopał w miejscach nie zaznaczonych na mapach. Co ty sobie wyobrażasz?!- Surowy wyraz twarzy krasnoluda górował nad młodszym khazadem.
-Ale wyczułem dużą ilość węgla tam. Można by...
-DOŚĆ! Nie zamierzam tego słuchać. Przez ciebie stracono pół dnia na odgruzowywanie szybu kopalnianego. Obarczono nas wysoką opłatą za to. Jak myślisz kto za to zapłaci?!
-Wszystko oddam, obiecuje
-Bin Duraz! Oczywiście, że oddasz! Ale jakaś kara musi cię jeszcze spotkać. Oddasz "nam za nasze krzywdy na przykład... no nie wiem... w złocie."
Ostatnie słowa ojca Snorriego brzmiały bardzo znajomo i nowo. Krasnolud mówił głosem klechy Albrechta. Wrócił ze swoich wspomnień do stajni i ujrzał stajennego przypartego do ściany przez assasina oraz kleryka proponującego ugodę.
-Zo śmierć jest ino jedno koro. Śmierć!- Warczenie przez zęby było dość ciche, jednak najbliżej stojący elf i ewentualnie Vladimir mogli dość dobrze zrozumieć słowa.

Krasnolud ruszył w stronę nieboraka z niezwykłą siłą i odzyskanym jakby życiem w jednym tylko celu, Chciał skręcić kark temu komuś, kto p części odpowiada za śmierć Gordo. Odpychając potencjalne przeszkody jednym ruchem zamierzał dokonać swojego czynu.

Bez względu na wynik, Snorri opada z sił na kolana podpierając się rękoma. Wyglądałtak jakby spił się zbyt mocno i miał zaraz puścić pawia. Cokolwiek by się nie stało Snorri bezmyślnie ruszy za resztą, nieświadomy do końca celu. Gdyby zostało napomknięte, że idą do lekarza, cyrulika lub medyka krasnolud będzie stawiał znikomy opór, jedynie warcząc i klnąc na wszystkich, że nie da się zaprowadzić do krojenia. W rzeczywistości i tak te zamiary nie będą skuteczne dla wytrwałych.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 26-04-2009, 19:56   #189
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Przez kilka chwil w ciepłej stajni powiało chłodem. Był to chłód najzimniejszy jaki tylko mógł być. Zimno wskazujące bliską styczność Francuza ze ŚMIERCIĄ. Zapewne dlatego po kręgosłupie zatańczyły mu dreszcze, a pęcherz niebezpiecznie zaczął dawać o sobie znać. Przyszpilony do ściany przez bardzo agresywnego Ashina nie mógł nic zrobić, a wyciągnięty nóż sprawiał iż z trudem przełykał ślinę. Na dodatek jakiś zapyziały skryba zaczął mu grozić i żądać pieniędzy.
- Oui bretońskie palce są niesłychanie zwinne mój drogi Albrechcie, mogę cię o tym zapewnić. - Warknął Ashin. - Ale zapewne będziesz chciał sprawdzić to sam.
- Pas, pas panowie ja bałem się o mój dobytek! Oni grozili mi, ja nie mogłem zrobić nic.
Cała twarz stajennego zalała się potem. Czego oni od niego chcą?
- Dobra, nie mam teraz czasu Bretończyku na zabawianie się z tobą! Szybko daj nam porządny kawał wozu i może nie spotka cię już nic strasznego. – Warknął poirytowany Ashin, któremu jak widać znudził się strachliwy pokurcz.
- Wóz? Ale ja tu mam wozy do sprzedania! Za pieniądze.
- Kurwa dawaj wóz zasrańcu albo przebije cię tym pięknym nożem!
Na potwierdzenie swych słów, Ashin podrzucił ostrze do góry i złapał je za sam czubek by wygodnie mógł nim rzucić. Następnie cisnął nim przez całą stajnie. Broń pomknęła jak z procy aby wbić się w kamienną ścianę przy okazji przelatując kilku stajennym i drogocennym koniom przed oczami.
- Dobra, dobra bierzcie dam wam karoce! Zostawił ją jakiś Stromshering, ale nie przyszedł po odbiór dobry miesiąc temu. To powiem mu że sprzedałem bo nie przychodził. Może być?
Prawe oko Ashina zabłyszczało złowrogo, a kąciki jego ust zaczęły układać się w lekki uśmieszek.
- Wybornie.


Bretoński Stajenny
 
Lotar jest offline  
Stary 29-04-2009, 16:10   #190
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Albrecht podziwiał fachowość z jaką zabójca groził stajennemu. Jednocześnie uśmiechał się do siebie na myśl o pieniądzach.
To będę chyba moje najprościej zarobione pieniądze
Rozmowa zaczynała jednak powoli schodzić na niekorzystne dla niego tory. Postanowił zadziałać. Szczególną uwagę zwrócił pas Bretończyka. Wyglądał na dość pokaźny. Przyjrzał mu się jeszcze z boku i przymierzył się do zdjęcia. Jednak bliskość Ashina nie pozwalała na swobodny do niego dostęp. W końcu nadarzyła się do tego sposobność. Kiedy sztylet przeleciał całą długość stajni, Albrecht podszedł do stajennego i sięgnął do jego paska. Patrząc mu się głęboko w oczy powiedział:
- Pan pozwoli. Ten pas wygląda na ciężki, a panu może być on niedługo niepotrzebny. Zwłaszcza jak rozłości pan mojego towarzysza jeszcze bardziej.
Nie bez kłopotu pozbawił Bretończyka paska, po czym podszedł w kierunku wyjścia, by w świetle podziwiać jego misterną robotę. Pozwoliło mu to także na nieco dyskretniejsze pozbawienie go całej sakiewki monet. Rozsupłał rzemyk i sprawdził zawartość
Powinno wystarczyć – pomyślał i podrzucił sakiewkę w ręku. Gdy się odwrócił napotkał spojrzenie Vladimira. Poczuł lekkie zakłopotanie. Błyskawicznie sklecił jakąś tanią wymówkę:
- To na datek dla Vereny o pomyślność naszej wyprawy. – miał nadzieje, że Vladimira nie będzie obchodzić prawdziwy cel pieniędzy, albo że będzie naiwny. Klecha postanowił trzymać z każdą ze stron. Miał pewne podejrzenie, że ich sprawy jeszcze nie raz się ze sobą zazębią. Tak samo jak teraz. Albrecht błyskawicznie rozpoznał imię które wspomniał stajenny. To jego sygnet leżał sobie teraz spokojnie w jego kieszeni i to on był chlebodawcą Ahina, przynajmniej pośrednio. Wszystko zaczynało się powoli układać w logiczną całość, jednak do rozwiązania brakowało jeszcze kilku odpowiedzi. Miał nadzieje, że uda się rozwiać przynajmniej kilka po spotkaniu z Stromscheringiem. Przysunął się powoli do elfa i szepnął mu na ucho:
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale właściciel tej karocy jest tym samym co właściciel sygnetu, który dał nam Vladimir. Dziwny zbieg okoliczności, boska wskazówka, czy jeden z tropów?

Kiedy Ashin załatwił wszystkie sprawy ze stajennym, Albrecht podszedł by oddać mu pas. Wyciągnął już rękę, lecz zastanowił się nad tym trochę bardziej i postanowił zatrzymać go dla siebie.
- Wezmę to sobie na pamiątkę.
Uśmiechnął się tylko do Bretończyka i odszedł za towarzyszami do karoty
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172