Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2009, 18:14   #37
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Eric Gover - sobota, około godziny 2:00

Wszyscy w mieście wiedzieli, że „IX” było swoistą mekką klubowiczów w Essen. Eric w zasadzie nie liczył, tak do końca, na zatrudnienie, był, więc zdziwiony, tym, że spośród ponad 30 kandydatów wybrano właśnie jego. Po miesiącu pracy przeniesiono go do części IX – sektora VIP. Powiedziano mu tylko jedno:

- W tej części spotykają się ludzie ze świecznika. Będą przepuszczać przy barze tysiące euro. Będą pijani. Będą mówić. Nieważne, co się stanie – są naszymi klientami; dbamy o ich spokój i bezpieczeństwo. Absolutnie nic nie może wyjść poza te ściany. Więc zanim wpadniesz na głupi pomysł sprzedania komuś jakichś informacji, zdjęć, czegokolwiek – pomyśl czy ci się to opłaca…

Przez pięć miesięcy pracy „stawiał szklanki” przed ludźmi, których po pracy widział w telewizji, kinie, czy na pierwszych stronach gazet. Kilkadziesiąt razy proponowano mu „naprawdę duże pieniądze” za kilka pikantnych szczegółów… Nigdy z tej propozycji nie skorzystał. Po jakimś czasie zaczął zauważać, że w „IX” ludzie zrzucali swoje maski. Byli normalni, jedyne, co ich odróżniało, to fakt, że płacili bez mrugnięcia okiem za piwo pięciokrotnie więcej niż w innych lokalach.

Coraz większa ilość klientów miała go za swojaka, z którym można pogadać i nie obawiać się tego, że następnego dnia, jako lekarstwo na kaca obejrzy się swoje zdjęcie pod stołem z butelką 30-letniego Jamessona w ogólnokrajowych brukowcach.

Ten piątkowy wieczór i noc była podobna do innych. Ludzie w „jego” sali pojawiali się już koło 17:00, jednak nawet o 22:00 „Podest”, czyli loża 19, była wolna, wyjątkowo wolna. Przez chwilę Eric zastanawiał się, kiedy ostatnim razem nikogo w niej nie było… To było dziwne… Nie miał jednak specjalnie czasu na roztrząsanie tego „zjawiska” – klientela dopisała (jak zawsze w piątki) i dopiero koło drugiej w nocy zrobiło się luźniej i barman nalał sobie colę. Czystą colę. Kiedy rzucił okiem na salę zauważył, że w cieniu antresoli ktoś przemyka. Osoba ta musiała by już nieźle wstawiona – mężczyzna przytrzymywał się ściany, ale i tak ledwo trzymał się na nogach. O tej porze nie było to nic nadzwyczajnego, choć zapewne za chwilę przyuważy go ktoś z ochrony i „odstawi” do klubowego hotelu lub do taksówki… Faktycznie jeden z ochroniarzy wziął go „na cel” i po chwili panowie spotkali się za dużym filarem. Jednak zamiast w kierunku wyjścia panowie znaleźli się na „Podeście”.

Ochroniarz podszedł do baru i powiedział:

- Daj do 19 ręczniki i wodę niegazowaną. I…
- Koszulę masz upapraną… krwią… - wzrok barmana, pomimo przytłumionego światła, bezbłędnie wyłowił plamy na koszuli.
- Dzięki. Idę się przebrać. – Przesłonił plamę ręka i odszedł.

Eric zabrał dużą butelkę wodę i dwa świeże ręczniki. Podszedł do loży i powiedział:
- Przyniosłem wodę i ręczniki. Czy coś jeszcze…
- Wódka... Proszę… mi podać mi pół litra wódki… Tygrysie… Wlicz wszystko w tą kartę… - podniósł głowę i Gower zobaczył twarz jednego ze stałych gości loży 19. A raczej to, co z tej twarzy zostało, wyglądało, że jej właściciel „zderzył się z ciężarówką”. Lewy policzek był praktycznie otwartą krwawą raną, z której sączyła się posoka. Koszula była poszarpana i na klatce wykwitał krwawy ślad.
- Oczywiście. Powinien pana obejrzeć lekarz, czy…
- Nie! Żadnych… lekarzy… wszystko jest w porządku…

Eric podszedł do baru i wyjął dobrze schłodzoną butelkę czystej wódki. Przeciągnął kartą po czytniku; wzrok prześlizgnął się po nazwisku właściciela karty: „Kurt Webber”.
Mężczyzna przemywał sobie rany wodą, a kiedy na stoliku wylądowała wódka, odkręcił nakrętkę i wypił kilka dużych szklanic – na „sposób rosyjski”.
- Przepraszam, że tak chleję, ale alkohol działa jak dobry środek przeciwbólowy… przynajmniej przez jakiś czas… To trochę głupie, ale… czy możesz mi pomóc przemyć rany na plecach? – nalał kolejną szklankę wódki i wrzucił do niej dwa kawałki lodu z kubełka, w którym chłodziła się butelka – Jako fighter nie powinieneś być uczulony na krew… Oczywiście jeżeli nie jest to dla ciebie problem…

Koszula na plecach była porozcinana, jakby kilkakrotnie przeciągnięto po niej nożem, a same plecy wyglądały równie fatalnie jak twarz, albo i gorzej… zwłaszcza jedno cięcie było bardzo głębokie – skóra była rozcięta do mięśni, ale rana nie krwawiła mocno; w zasadzie w ogóle nie krwawiła… Barman zauważył, że mężczyzna ma bardzo dobrze wykształcone mięśnie, może trochę zbyt twarde, chyba, że również jego sportem były sztuki walki… Jak mówili - swój zawsze wyczuje swego. Przekładając ręcznik na chwilę pozostawił z boku sytuacje i uruchomił inne swoje zmysły. Podświadomość na zawołanie stworzyła drugie tło – dojo, mata, on i Webber. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł strach – trenowane latami instynkty, tysiące stoczonych walk pozwoliły na ocenę przeciwnika… i w prawdziwej walce byłoby bardzo ciężko. Człowiek w stanie takim jak Kurt teraz powinien chodzić po ścianach z bólu, a nie pić wódkę, jako środek przeciwbólowy, ale jednocześnie utrudniający krzepnięcie krwi… Ból musiał być duży, bo pomimo tego, iż mięśnie pleców w ogóle nie drgnęły, bicepsy delikatnie napięły się, a Kurt zaczął pleść bez składu i ładu najwidoczniej zajmując swój umysł czymkolwiek, aby nie myśleć o bólu. Kilka minut później było po wszystkim. Poturbowany odetchnął i powiedział:

- Dzięki. W zasadzie powinienem wstać i się ukłonić, ale podaruję sobie. Przepraszam, nie czuję się najlepiej… Mam nadzieję, że nie byłem dla ciebie zbyt dużym problemem… Dziękuję jeszcze raz…

- Nie ma sprawy. – Eric wrócił do baru i kolejne dwie godziny spędził w pracy, tylko od czasu do czasu spoglądając na siedzącego w loży 19 młodzieńca.
Po trzech, może czterech godzinach siedzenia w bezruchu, kiedy sala powoli już pustoszała; mężczyzna w loży wstał i podszedł do baru:

- Mam jeszcze jedną dziwną prośbę. Chciałbym pożyczyć jakąś koszulkę, czy cokolwiek… Wolałbym nie paradować z gołą klatą przed klubem… Dla mnie cola z lodem, dla Ciebie – zamknięcie baru. Uśmiechnął się kładąc kartę na barze i odchodząc z powrotem do loży. Zamknięcie baru – dwa magiczne słowa pozwalające barmanowi zdjąć z karty klienta dowolną kwotę do 5000 tysięcy euro. Nalał colę i dopiero wtedy zorientował się, że twarz kurta wyglądała o niebo lepiej niż kilka godzin temu, otwarta rana przypominała już tylko poważne otarcie… Niemożliwe, aby tak szybko regenerował ciało, nawet, jeżeli było ono „przystosowane” do ciągłego odnawiania się po walkach…
 
Aschaar jest offline