Banned | Eric Gover - sobota, około godziny 2:00 Wszyscy w mieście wiedzieli, że „IX” było swoistą mekką klubowiczów w Essen. Eric w zasadzie nie liczył, tak do końca, na zatrudnienie, był, więc zdziwiony, tym, że spośród ponad 30 kandydatów wybrano właśnie jego. Po miesiącu pracy przeniesiono go do części IX – sektora VIP. Powiedziano mu tylko jedno:
- W tej części spotykają się ludzie ze świecznika. Będą przepuszczać przy barze tysiące euro. Będą pijani. Będą mówić. Nieważne, co się stanie – są naszymi klientami; dbamy o ich spokój i bezpieczeństwo. Absolutnie nic nie może wyjść poza te ściany. Więc zanim wpadniesz na głupi pomysł sprzedania komuś jakichś informacji, zdjęć, czegokolwiek – pomyśl czy ci się to opłaca…
Przez pięć miesięcy pracy „stawiał szklanki” przed ludźmi, których po pracy widział w telewizji, kinie, czy na pierwszych stronach gazet. Kilkadziesiąt razy proponowano mu „naprawdę duże pieniądze” za kilka pikantnych szczegółów… Nigdy z tej propozycji nie skorzystał. Po jakimś czasie zaczął zauważać, że w „IX” ludzie zrzucali swoje maski. Byli normalni, jedyne, co ich odróżniało, to fakt, że płacili bez mrugnięcia okiem za piwo pięciokrotnie więcej niż w innych lokalach.
Coraz większa ilość klientów miała go za swojaka, z którym można pogadać i nie obawiać się tego, że następnego dnia, jako lekarstwo na kaca obejrzy się swoje zdjęcie pod stołem z butelką 30-letniego Jamessona w ogólnokrajowych brukowcach.
Ten piątkowy wieczór i noc była podobna do innych. Ludzie w „jego” sali pojawiali się już koło 17:00, jednak nawet o 22:00 „Podest”, czyli loża 19, była wolna, wyjątkowo wolna. Przez chwilę Eric zastanawiał się, kiedy ostatnim razem nikogo w niej nie było… To było dziwne… Nie miał jednak specjalnie czasu na roztrząsanie tego „zjawiska” – klientela dopisała (jak zawsze w piątki) i dopiero koło drugiej w nocy zrobiło się luźniej i barman nalał sobie colę. Czystą colę. Kiedy rzucił okiem na salę zauważył, że w cieniu antresoli ktoś przemyka. Osoba ta musiała by już nieźle wstawiona – mężczyzna przytrzymywał się ściany, ale i tak ledwo trzymał się na nogach. O tej porze nie było to nic nadzwyczajnego, choć zapewne za chwilę przyuważy go ktoś z ochrony i „odstawi” do klubowego hotelu lub do taksówki… Faktycznie jeden z ochroniarzy wziął go „na cel” i po chwili panowie spotkali się za dużym filarem. Jednak zamiast w kierunku wyjścia panowie znaleźli się na „Podeście”.
Ochroniarz podszedł do baru i powiedział:
- Daj do 19 ręczniki i wodę niegazowaną. I…
- Koszulę masz upapraną… krwią… - wzrok barmana, pomimo przytłumionego światła, bezbłędnie wyłowił plamy na koszuli.
- Dzięki. Idę się przebrać. – Przesłonił plamę ręka i odszedł. Eric zabrał dużą butelkę wodę i dwa świeże ręczniki. Podszedł do loży i powiedział:
- Przyniosłem wodę i ręczniki. Czy coś jeszcze…
- Wódka... Proszę… mi podać mi pół litra wódki… Tygrysie… Wlicz wszystko w tą kartę… - podniósł głowę i Gower zobaczył twarz jednego ze stałych gości loży 19. A raczej to, co z tej twarzy zostało, wyglądało, że jej właściciel „zderzył się z ciężarówką”. Lewy policzek był praktycznie otwartą krwawą raną, z której sączyła się posoka. Koszula była poszarpana i na klatce wykwitał krwawy ślad.
- Oczywiście. Powinien pana obejrzeć lekarz, czy…
- Nie! Żadnych… lekarzy… wszystko jest w porządku… Eric podszedł do baru i wyjął dobrze schłodzoną butelkę czystej wódki. Przeciągnął kartą po czytniku; wzrok prześlizgnął się po nazwisku właściciela karty: „Kurt Webber”.
Mężczyzna przemywał sobie rany wodą, a kiedy na stoliku wylądowała wódka, odkręcił nakrętkę i wypił kilka dużych szklanic – na „sposób rosyjski”.
- Przepraszam, że tak chleję, ale alkohol działa jak dobry środek przeciwbólowy… przynajmniej przez jakiś czas… To trochę głupie, ale… czy możesz mi pomóc przemyć rany na plecach? – nalał kolejną szklankę wódki i wrzucił do niej dwa kawałki lodu z kubełka, w którym chłodziła się butelka – Jako fighter nie powinieneś być uczulony na krew… Oczywiście jeżeli nie jest to dla ciebie problem…
Koszula na plecach była porozcinana, jakby kilkakrotnie przeciągnięto po niej nożem, a same plecy wyglądały równie fatalnie jak twarz, albo i gorzej… zwłaszcza jedno cięcie było bardzo głębokie – skóra była rozcięta do mięśni, ale rana nie krwawiła mocno; w zasadzie w ogóle nie krwawiła… Barman zauważył, że mężczyzna ma bardzo dobrze wykształcone mięśnie, może trochę zbyt twarde, chyba, że również jego sportem były sztuki walki… Jak mówili - swój zawsze wyczuje swego. Przekładając ręcznik na chwilę pozostawił z boku sytuacje i uruchomił inne swoje zmysły. Podświadomość na zawołanie stworzyła drugie tło – dojo, mata, on i Webber. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł strach – trenowane latami instynkty, tysiące stoczonych walk pozwoliły na ocenę przeciwnika… i w prawdziwej walce byłoby bardzo ciężko. Człowiek w stanie takim jak Kurt teraz powinien chodzić po ścianach z bólu, a nie pić wódkę, jako środek przeciwbólowy, ale jednocześnie utrudniający krzepnięcie krwi… Ból musiał być duży, bo pomimo tego, iż mięśnie pleców w ogóle nie drgnęły, bicepsy delikatnie napięły się, a Kurt zaczął pleść bez składu i ładu najwidoczniej zajmując swój umysł czymkolwiek, aby nie myśleć o bólu. Kilka minut później było po wszystkim. Poturbowany odetchnął i powiedział:
- Dzięki. W zasadzie powinienem wstać i się ukłonić, ale podaruję sobie. Przepraszam, nie czuję się najlepiej… Mam nadzieję, że nie byłem dla ciebie zbyt dużym problemem… Dziękuję jeszcze raz…
- Nie ma sprawy. – Eric wrócił do baru i kolejne dwie godziny spędził w pracy, tylko od czasu do czasu spoglądając na siedzącego w loży 19 młodzieńca.
Po trzech, może czterech godzinach siedzenia w bezruchu, kiedy sala powoli już pustoszała; mężczyzna w loży wstał i podszedł do baru:
- Mam jeszcze jedną dziwną prośbę. Chciałbym pożyczyć jakąś koszulkę, czy cokolwiek… Wolałbym nie paradować z gołą klatą przed klubem… Dla mnie cola z lodem, dla Ciebie – zamknięcie baru. Uśmiechnął się kładąc kartę na barze i odchodząc z powrotem do loży. Zamknięcie baru – dwa magiczne słowa pozwalające barmanowi zdjąć z karty klienta dowolną kwotę do 5000 tysięcy euro. Nalał colę i dopiero wtedy zorientował się, że twarz kurta wyglądała o niebo lepiej niż kilka godzin temu, otwarta rana przypominała już tylko poważne otarcie… Niemożliwe, aby tak szybko regenerował ciało, nawet, jeżeli było ono „przystosowane” do ciągłego odnawiania się po walkach… |