Wroniec całkowicie już kontrolujący własne ciało i umysł, spojrzał w kierunku odchodzącej pary. Spojrzenie kobiety, które uchwycił w ułamku chwili, nie należało do miłych, a wręcz przeciwnie, pełne było dumy, pychy i pogardy do jego osoby. Wroniec tylko uśmiechnął się w duchu, już nieraz spotykał takie spojrzenia. Jego myśli poszybowały w miejsce kiedy pierwszy raz spotkał wampira o podobnym wyrazie oczu.
*
Polanę oświetliła poświata wchodzącego w pełnię księżyca, ukazując dwie małe armie stojące na przeciw siebie. Pierwsza grupa stojąca od zachodu była doskonale uzbrojona w długie kolczugi i hełmy z nosalami. Wojownicy dzierżyli w rękach ciężkie frankońskie miecze lub topory, a nad ich głowami powiewał sztandar z wizerunkiem gryfa. Wyglądali pięknie i dostojnie oblani blaskiem księżyca.
Ich przeciwnikami była dzika, ubrana w skóry zgraja. Wygląd tych barbarzyńców mógłby, zwykłego śmiertelnika doprowadzić do obłędu. Ich oczy pełne gniewu, u wielu z nich miało nienaturalny czerwony kolor. Ciała niektórych wyglądały jak szalone połączenie człowieka i zwierzęcia. Wydłużone twarze, przypominające wilcze pyski, rogi wyrastające z głów, ręce zmienione w szpony, łuski pokrywające nagie torsy i zwierzęcy smród dopełniający obrazu zdziczenia. W śród bestii stali, także zwykli wojownicy uzbrojeni we włócznie, topory i maczugi. Wśród tej bandy znajdował się Wroniec ubrany w wilcze skóry, z sulicą w dłoniach z napięciem czekając na sygnał do walki.
W pewnym momencie polaną i okolicznym lasem wstrząsnął wrzask dziesiątek męskich gardeł. Armie starły się z sobą w bezpardonowym boju. Miecze wcinały się w półnagie ciała, kolczugi rozrywane były razem z ciałem przez szpony rozszalałych bestii, a jęki mordowanych mieszały się z okrzykami triumfu.
Jeden mąż w kolczudze wyróżniał się na polu walki, wycinając wrogów jak łany zboża. Wokół niego zrobiła się nagle wolna przestrzeń. Wroniec walczący w tej okolicy natarł na niego włócznią i przebił na wylot. Jednak cios, który zabiłby zwykłego człowieka, tylko na początku boleśnie wpłynął na rycerza. Wypuścił miecz z dłoni, ale już za chwilę wojownik z grymasem na twarzy, zaczął przysuwać się do Wrońca nabijając się głębiej na drzewce. Jego oczy pełne pogardy, pychy i nienawiści wpiły się w Gangrela, a zawarta w nich dziwna moc unieruchomiła go. Dłonie rycerza chwyciły go i niczym kukłę podniosły nad siebie. Ruch ten uwolnił Wrońca od mocy spojrzenia, dając mu szansę na ratunek. Nóż błysnął w jego ręku, a następnie wbił się w twarz wroga i razem runęli na ziemię. Wroniec przetoczył się i błyskawicznie stanął na nogi, jego ręce powoli zmieniły się w straszliwą broń. Doskoczył do wstającego rycerza i wbił mu szpony w gardło, a następnie wykorzystując całą moc swej wampirzej krwi, oderwał głowę od ciała przeciwnika. Oczy w głowie wroga nie wyrażały nic, nic oprócz pustki.
*
Wroniec spojrzał jeszcze raz za odchodzącą ze Stepanem kobietą. -Uważaj mnie za kogo chcesz- powiedział w myślach-ale lepiej nie wchodź mi w drogę.
Ostatnio edytowane przez Komtur : 17-02-2009 o 23:07.
Powód: poprawa stylistyki
|