- Kto się bawi w chowanego palec do budki - zaśpiewał radośnie Adaś - Bo za minutkę zamykamy budkę!
Z niebios wychyliła się dłoń boska, kierując się misternie w stronę budki. Towarzyszyła jej zgraja chórów anielskich.
- "Cholera, rękę mi rozpieprzą" - pomyślał Adaś i zamknął budkę tuż przed boskim palcem. Po czym dał mu po łapkach.
- Cóż to ma znaczyć Adamie - rzekł Bóg.
- Nie chce się z Tobą bawić, Boże, bo ty podglądasz zza chmur.
- Nieprawda! - Bóg puścił focha i założył ręce na klacie - Dobra, mogę liczyć!
- No dobra, licz do stu i szukaj!
Bóg zezując lekko w stronę uciekającego Adama zakrył twarz chmurkami i zaczął liczyć.
Tymczasem Adam próbował się ukryć. Przed oczyma ukazała mu się obskurna szopa, w której Bóg trzymał kosiarkę. Spróbował ją otworzyć - była zamknięta.
Z drzewa na mordę z głuchym plaśnięciem spadł wąż. Owinął się zgrabnie na ramionach Adama.
- Adamie - zasyczał - Weź kamień i roz**b to okno!
- Ale szatanie, czemu?
- Będzie zwała! I mówię ci bez przypału, bo on liczy i nie patrzy!
- No nie wiem...
- No co, cykorujesz?! Nie bądź lamus, bierz kamień, podsadzę cię!
Adam wziął kamień i uderzył w szybę. Ta roztrzaskała się w drobny mak. Wąż natychmiast wślizgnął się do środka i po chwili z wiertarką w pysku wypełzł na zewnątrz.
- Dzięki stary, na piwo ci kiedyś odpalę! - powiedział do zaskoczonego Adama - I nie mów jakby co, że ja ci tę bajerę wkręciłem!
Tymczasem Bóg kończył liczyć:
- 98... 99... 100! Adamie, szukam! - rozległ się donośny tenor z niebiosów.
- Ożesz k**wa - Adam podsumował swoją nieciekawą sytuację. Nie dość że rozbił szybę, to na dodatek nie miał kryjówki!
Zanim zdążył się porządnie zastanowić, ręka Boska klepnęła go w plecy.
- Adamie, kryjesz! - usłyszał za swoimi plecami - Ale słabą kryjówkę znalazłeś... O, a co za cieć wybił mi szybę?!
Boska łapa wyjęła klucz spod wycieraczki i otworzyła drzwi szopy po czym wpadł On do środka.
- Gdzie mój Bosch?! - ryknął Bóg - Cholera, to drugi w tym miesiącu?! I to ma być raj?! Cholerni złodzieje, pasożyty!
Adam zrobił skruchę, spuścił główkę i przyznał się do wszystkiego.
I jak w każdej szanującej się bajce - przeprosił.
Bóg spojrzał na niego jak na nędznego robala.
- Nie tego uczyłem Cię Adamie - pokręcił głową - Zawiodłeś mnie, popełniając grzech pierworodny...
- Co?! Przecież nie zjadłem tego jabłka!
- Nie pyskuj, ja tu ustalam reguły! To koniec naszych zabaw.
Adam spuścił główkę i popłakał się.
- Teraz stworzę kobietę. Od dnia do nocy będzie ci siała toksy. Nawet na łożu śmierci nie odnajdziesz spokoju. A jednocześnie będzie zbyt głupia żeby posłuchać byle węża...
Tak naprawdę wyglądała Księga Genesis i historia powstania kobiety według manuskryptu znalezionego na Atlantydzie.
I obrazek: