Lustereczko, powiedz przecie - jaka kolejność tej kolejki teraz?
1. Terrapodian
2. AC.
3. Prabar_Hellimin
4. Matyjasz
PS. Zachęcam wszystkich czytających, a niepiszących do zgłaszania się, bo ludzi nam ostatnio wywiało
***
Elfka szła przez obóz – sztucznie, prawie mechanicznie. Jednak w głowie kotłowały się jej myśli.
*No nie! Muszę się jakoś uwolnić! Muszę! Muszę… Ale nie mogę. Moje własne ciało mnie nie słucha, co za upokorzenie. Niech ja go dorwę, wtedy…*
-
To już? – usłyszała nagle obcy głos w swojej głowie. –
Acha, dobrze. Ellitre, jesteś tam?
*Co? Kto… Jak…*
-
W tej chwili to nieistotne. – powiedział męski głos, a iluzjonistka w pewnym sensie przyznała mu rację. Jakimś cudem komuś udało się nawiązać z nią kontakt i ten czas nie powinien być trwoniony.
-
Musisz nam powiedzieć co się dzieje w obozie. Bo jesteś w obozie, prawda?
*Jestem… Nie, ja tak nie mogę! Musisz mi powiedzieć kim jesteś!*
-
No dobrze. – odpowiedział głos po chwili przerwy. –
Nazywam się Olidrian i jestem uczniem akademii magicznej.
*Dobrze, to wystarczy. Nie wiem co
Jinogu planuje, ale to nie może być nic dobrego. Pytał o
Sawina, lecz nie wiem po co. Ten paladyn jest tam z tobą?
Olidrianie!?*
Jednak młody czarodziej nie odpowiedział już elfce. Być może ich kontakt został zerwany, lub kadet sam go zerwał.
*Faceci… jakież to typowe, uciekają gdy dostaną to, czego chcą.*
Ellitre wzięła głęboki oddech ze złości.
Po chwili zatrzymała się osłupiała. I popatrzyła na swoje palce.
*Ja… ja mam kontrolę nad sobą!*
Następnie zrobiła pierwszą rzecz, jaka jej przyszła do głowy – uciekać.
Wybiegła z obozu trzymając w dłoni zatruty sztylet otrzymany od
Jinogu. Pobiegła drogą, w stronę przeciwną do rzeki.
Zatrzymała się po kilkunastu minutach. Jednak biegłaby dalej, gdyby nie fakt że się potknęła. I wpadła do dziury.
- Ej, ludziska! – powiedział jakiś męski głos gdzieś z góry. – Patrzajta co nam się trafiło!
- Toż to… elf! Prawdziwa zafajdana elfia suka! – odpowiedział mu inny.
Ellitre może i by coś odpowiedziała zbójom, którzy najwyraźniej złapali ją w swoją pułapkę, jednak była zajęta jęczeniem z bólu. Zdrowo napierdalały ją obie nogi i prawa ręka.
***
-
No i?
-
Nie mam kontaktu – odpowiedział
Olidrian rumieniąc się cały.
-
Nie martw się uczniu – uspokoił go
Baltazar. – J
aka była ostatnia usłyszana przez ciebie myśl?
-
Elfka powiedziała, że Jinogu szuka Sawina. Wtedy się skończyło.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Cisza z czasem przerwana…
… głośnymi i wielce sprośnymi żołnierskimi piosenkami.
-
Kurwa! – powiedział
Chors ściągając na siebie zdziwione spojrzenie kilku osób. –
No co? Bóg nie może przeklinać?
Odgłosy maszerującego wojska stawały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Brzmiało to tak, jakby lada moment żołnierze mieli wpaść do chatki.
-
No dobra. – powiedział w końcu
Chors wykonując kilka zawiłych gestów. Po chwili jego zwykłe ubranie zamieniło się… we wspaniałą, szkarłatną zbroję!
Sawin znał symbole na niej wyryte i musiał powstrzymać napad gniewu by nie zwyzywać
Chorsa od bluźnierców.
Bowiem Bóg najzwyczajniej przebrał się w zbroję Wielkiego Paladyna zakonnego.
Taka ranga biła na łeb stanowisko
Nakkama. Właściwie to była niższa jedynie od Wielkiego Mistrza zakonnego.
-
Teraz tam wyjdziemy. – powiedział spokojnie
Chors. –
Ja będę z nimi rozmawiał, a wy mi przytakiwać. Zrozumiano?
Upewniwszy się, że wszyscy – włącznie z dziwnym włóczęgą – zrozumieli, wyszli z chatki na spotkanie Korpusu Pancernego „Taran”.